Recenzja filmu

Krwawe gody (2015)
Paula Ortiz
Inma Cuesta
Asier Etxeandia

Narzeczona

"Krwawe gody" to klasyczny hiszpański poemat Frederica Garcíi Lorki. Zyskał on miano niemalże epopei narodowej i każdy Hiszpan dobrze zna tę prostą, acz tragiczną historię. Ten klasyk
"Krwawe gody" to klasyczny hiszpański poemat Frederica Garcíi Lorki. Zyskał on miano niemalże epopei narodowej i każdy Hiszpan dobrze zna tę prostą, acz tragiczną historię. Ten klasyk zainspirował reżyserkę Paulę Ortiz do stworzenia jego wizualnego, filmowego obrazu.

"Krwawe gody" to romantyczny dramat. Dziewczyna szykuje się do ślubu, jednak zakochana jest w kimś innym. Ostatecznie mężczyźni stają do walki o ukochaną, w której oboje giną. Ona zaś do końca życia będzie nosić żałobę. W przypadku ekranizacji klasyków wyzwanie jest ogromne. Nie można wypaczyć historii, ale trzeba ją pokazać od nowa. To praca tylko dla odważnych artystów, którzy nie boją się konfrontacji z mistrzami.

Film rozpoczyna się sceną końcową – kobiety lamentują nad śmiercią mężczyzn. Ze względu na to, że fabuła jest powszechnie znana, można sobie na to pozwolić. Zakończenie nie będzie zmienione i nikogo nie zaskoczy. Dlatego też film stawia bardziej na warstwę wizualną i emocjonalną. Ujęcia są przemyślane i powolne. Każdy widok zachwyca – pustynny krajobraz, koń w galopie, księżyc w pełni, czy najprostsze sceny wiejskiego życia – kobiety szyjące suknię czy brana kąpiel. Spowolniona akcja pozwala skupić się na detalach i kolorach, co bardzo potęguje odbierany obraz.

Film jest też symboliczny – wszędzie pojawiają się znaki nadchodzącej tragedii. Nikt się jej nie spodziewa, tylko matka pana młodego od początku ma złe przeczucia. Pannę młodą powoli dosięga przeznaczenie. Śni na jawie o mężczyźnie na koniu, otoczenie daje jej znaki. W "Krwawych godach" jest też dużo elementów magicznych – kobietę odwiedza zjawa, która jest zaskakująco podobna do niej samej. To ona wręcza jej sztylety, za pomocą których dopełni się zbrodnia. Ale nie chodzi o same narzędzia – to dziewczyna nosi w sobie klątwę krwi i szkła. Orszak ślubny staje się też orszakiem pogrzebowym, bo wiemy, że zbliża się tragedia. Najsmutniejsza jest jednak śmierć męża – bo umiera on samotnie, nieszczęśliwie zakochany, oddając życie za miłość innych ludzi. To on przegrał tą walkę, bo umarł nie za swoje ideały i nie doświadczył prawdziwego, odwzajemnionego uczucia.

W filmie warto też zwrócić uwagę na dialogi. Bohaterowie wyznają sobie miłość wierszem, co nadaje filmowi dość skomplikowanej, acz pięknej formy. Na pewno nie jest to kino dla każdego widza, ale warto docenić poetycki dramat hiszpańskiego wieszcza.

Dla mnie "Krwawe gody" to historia jak ze snu. To ponadczasowa historia ubrana w piękne ujęcia i oniryzm. Dbałość o detale jest nieprawdopodobna, kolory, krajobrazy i muzyka są na najwyższym poziomie. Ze względu na powszechnie znaną historię, warto skupić się na gestach i obserwować, jak rodzi się miłość – po spojrzeniu, przypadkowym dotyku, zapachu. Niby są to małe szczegóły, ale to one stanowią o sile uczucia, za które warto oddać życie. Panna młoda już na samym początku wyznaje, że rozumie swój błąd, ale niczego nie żałuje. Jest zahipnotyzowana i zatraca się w uczuciu. Kieruje się sercem i zatraca w miłości, jednak doznanie jej choć przez chwilę warte jest tysiąca lat agonii. 
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones