Recenzja filmu

Locke (2013)
Steven Knight
Tom Hardy
Ruth Wilson

Intymna podróż

Wnętrze samochodu, kierowca, telefon + zestaw głośnomówiący. Tyle potrzeba Stevenowi i Tomowi, aby utrzymać widza przy ekranie przez prawie 90 minut.
Knight sprawił, że Jason Statham w "Kolibrze" nie jawił się jedynie jako "mistrz kina akcji i wcielenie zemsty", który rozdaje kopniaki na prawo i na lewo. Miał swoje priorytety, walczył tylko wtedy, kiedy musiał, cechował go osobisty kodeks moralny. Najprościej rzecz ujmując: Steven wydobył ze Stathama jeden z jego talentów - grę aktorską. Tym razem na warsztat wziął Toma Hardy'ego i postanowił go skonfrontować  z wyzwaniem, jakim jest kino jednego aktora.



Wnętrze samochodu, kierowca, telefon + zestaw głośnomówiący. Tyle potrzeba Stevenowi i Tomowi, aby utrzymać widza przy ekranie przez prawie 90 minut. Jest to najbardziej ciasne i intymne miejsce, jakie widziałem w filmach tego rodzaju. "Locke" jest niezwykle statyczny, spokojny, stonowany. Nie ma tutaj przerywników, wypełniaczy akcją czy prób przerwania więzi: kierowca-samochód-telefon. Czas nieubłaganie pędzi do przodu, tak jak samochód głównego bohatera, który zmierza, nie w kierunku przeznaczenia, a wyboru i jego konsekwencji, które mogą zniszczyć całe jego dotychczasowe życie. Nie zatrzymuje się, aby odetchnąć, nie zawraca, nie robi zakupów w przydrożnym sklepie, gna do przodu na złamanie karku, a widz wraz z nim. Statyczna kamera obserwuje bohatera przez przednią szybę, ukazuje poszczególne elementy samochodu lub delikatnie sunie po miastach, drogach i autostradach. Jednak nawet wtedy nie jest nam dane zobaczyć świat na zewnątrz. Liczy się teraz i tu, Ivan i jego nocne rozmowy. Nawet nazwisko głównego bohatera można interpretować względem przedstawionej sytuacji: Ivan Locke - "lock" z angielskiego "zamknąć" np. w samochodzie. "Locke", mimo iż określany jest jako thriller, po jakimś czasie widocznie ustępuje dramatowi. Owszem, przez cały seans wyczuwalne jest pulsujące napięcie, nie wiemy, jak skończy się podróż naszego bohatera, ale wraz z rozwojem akcji na pierwszy plan wysuwa się postać głównego bohatera i jego rozterki. Ivan chce po prostu być "porządnym facetem", który bierze odpowiedzialność za własne czyny, robi to, co słuszne, a nie to, co wygodne. Podejmuje rękawice, którą rzuciło mu życie, próbuje naprawić to, co zrobił, bo jak mawia: "Nie ma rzeczy nie do odkręcenia".



Niestety scenariusz w pewnych momentach próbował wyjaśniać za wiele poprzez słowa Ivana. Rozmowy z wyimaginowanym ojcem miały przedstawiać jego charakterystykę oraz motywację, którą według mnie widz powinien odczytać z jego czynów, z podejmowanych przez niego decyzji, z emocji wyrażanych przez Toma, z tonu jego głosu, z jego mimiki. Powinna być nieco mniej czytelna, bardziej zamaskowana, poza kadrami, ukryta, gdzieś między słowami. "Locke" to ciekawy eksperyment Stevena. Zapewne nie utrzyma on wszystkich przed ekranem przez cały seans, ale na pewno zadowoli tych, którzy zgodzą się wsiąść do samochodu pełnego nadziei, śladów po betonie i zużytych chusteczek do nosa.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trudno jest pisać o filmie "Locke", żeby zbytnio nie zdradzić, o co właściwie w nim chodzi. Reklamowany... czytaj więcej
"Locke'owi" bliżej do dzieła literackiego niż sztuki wizualnej. Słowo jest u Stevena Knighta zawodnikiem... czytaj więcej
W 2008 roku Nicolas Winding Refn nakręcił film pt. "Bronson", w zasadzie wodewilowo-groteskowy spektakl... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones