Recenzja filmu

Mój pies Killer (2013)
Mira Fornay
Adam Mihál
Irena Bendová

Artystyczna echolalia

Dzieło Fornay bardzo rozczarowuje. Wyziera z niego pustka - i nie ta egzystencjalna, bohaterów, lecz pustka artystyczna. Przez ponad godzinę twórczyni zanudza widzów powolną narracją, oszczędza
Jak uniknąć oskarżeń o żerowanie na niepokojach społecznych? Jak umknąć uwadze osób o skrajnych poglądach? Jak sprawiać wrażenie zatroskanego o stan cywilizacji, a jednocześnie nie zostać wplątanym w pusty, populistyczny dyskurs polityczny? Mira Fornay znalazła na te pytania bardzo prostą odpowiedź. Wystarczy sprowadzić film do poziomu skrajnego minimalizmu i oprzeć się na surowej formie. Niestety, reżyserka wpadła we własne sidła. Zapomniała, że prostota jest w kinie czymś niezwykle trudnym do osiągnięcia. Tu każdy banał, naiwność, schematyczność myślenia są zwielokrotniane. Przy braku stymulacji odwracającej uwagę, nawet drobna wada przybiera postać kamienia ciągnącego dzieło na dno. I tak właśnie dzieje się w przypadku filmu "Mój pies Killer".



Fornay opowiada historię małego miasteczka. Jak to często bywa, lokalna społeczność jest grupą mocno hermetyczną. Każdy ma tu swoje tajemnice, grzeszki, a podstawowym językiem jest agresja. W takich warunkach rośnie terror konsolidacji. Zdrada grupy uważana jest za zbrodnię. Każdy, kto jest obcy, jest wrogiem, którego należy izolować.

W takich warunkach przyszło dorastać Markowi. Mężczyzna żyje z piętnem hańby. Jego matka porzuciła rodzinę, uciekła z Cyganem i urodziła mu dziecko. Marek, szukając akceptacji, trzyma się od matki i jej nowej rodziny na dystans. Status "swojego" stara się potwierdzić przynależnością do lokalnej grupy skinów. Ale jego pozycja wśród nich jest dość wątpliwa, jakby towarzysze wyczuwali w nim słabość, wadę, z której on sam jeszcze nie zdaje sobie sprawy. Jednak splot okoliczność sprawi, że będzie musiał odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest. Czy tego chce, czy nie, los (i rodzina) zmusi go zajęcia stanowiska w ignorowanym dotąd sporze...



Rok 2013 musiał być w słowackim kinie okresem dość marnym, skoro to właśnie "Mój pies Killer" został wystawiony do oscarowego wyścigu. Temat jest oczywiście ciekawy. Film pokazuje bowiem, że nawet w samym sercu Europy bardzo silne są więzi klanowe i reakcje ksenofobiczne, które zazwyczaj kojarzone są z kulturą bliskiego i środkowego wschodu. Nietolerancja rasowa, skłanianie się ku idei zabójstwa honorowego, terror potrzeby przynależności - są to tematy, które można było w filmie ograć na wiele różnych sposobów. Dlatego też dzieło Fornay tak bardzo rozczarowuje. Wyziera z niego pustka - i nie ta egzystencjalna, bohaterów, lecz pustka artystyczna. Przez ponad godzinę twórczyni zanudza widzów powolną narracją, oszczędza na słowach i czynach.



Epizodyczny charakter ma pokazać nam rzeczywistość prowincji. Tyle tylko, że reżyserka nie wyciąga z tego żadnych wniosków. Kiedy film w żółwim tempie zbliża się do zakończenia, okazuje się, że autorka oferuje widzom oczywiste konkluzje. Fornay nie dzieli się własnymi przemyśleniami. Jej dzieło jest niczym więcej jak filmową echolalią.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones