Pełna symboli i metafor opowieść, którą ogląda się jak jakiś ruchomy obraz w galerii. Na pewno nie jest przeznaczony dla każdego, raczej dla tych, co cierpliwszych i wyrozumiałych widzów.
Fabuła "Wewnętrznej blizny" jest umowna. Na ekranie obserwujemy cztery postacie. Dwóch młodych mężczyzn, w tych rolach reżyser Philippe Garrel oraz Pierre Clémenti, kobietę (Nico) oraz chłopca (Christian Päffgen). Widzimy, jak toczą szczątkowe rozmowy, wędrują po pustyniach oraz prowadzają wszędzie konie. Właśnie konie, one też grają w tym filmie. Co ciekawe, jest ich całkiem sporo, z cztery czy pięć. Nie jest to wprost powiedziane, lecz można się domyślić, że postacie występujące w filmie łączą jakieś relacje i zależności. Tę szczątkową linię fabularną dopełniają utwory muzyczne autorstwa Nico. Dokładnie jest ich pięć: "Abschied", "Janitor of Lunacy", "My Only Child", "All That Is My Own" i "König". Oprócz tego ostatniego wszystkie pochodzą z jej trzeciego albumu zatytułowanego "Desertshore". Idealnie komponują się one nie tylko z krajobrazami, ale także z wydarzeniami przedstawionymi na ekranie. Sam twórca filmu, Philippe Garrel, twierdził, że "Wewnętrzną bliznę" należy oglądać dla przyjemności, tak jak z przyjemnością spaceruje się po pustyni.
Zdjęcia do produkcji kręcono w trzech lokacjach: w Egipcie, na Islandii oraz w Dolinie Śmierci w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie te miejsca cechują się nieziemskim, księżycowym wręcz krajobrazem, który umiejętnie sfilmowany daje piorunujący efekt. Dodatkowo razem z muzyką składają się na nieprzeciętny klimat dzieła. Można wysunąć wniosek, że jego akcja ma miejsce na obcej planecie. To wszystko nie ma jednak znaczenia. Produkcja ta nie powstała z myślą o analizie czy fabule, lecz ma stanowić swoiste doświadczenie filmowe. Film to w końcu sztuka wizualna i w tym przypadku warunek ten spełniony jest w stu procentach.
Czym zatem jest "Wewnętrzna blizna"? Jest to na pewno interesujący eksperyment filmowy. I swego rodzaju znak czasu oraz relikt epoki. Wątpię, by dziś ktoś się porwał na stworzenie takiego dzieła, lecz kiedyś ludzie i twórcy konkretnie zupełnie inaczej postrzegali świat i inaczej funkcjonowali. Sam Garrel ponoć mieszkał w miejscu całkowicie odciętym od świata. Żył w ciemności przy zasłoniętych firanach. Nie miał co jeść, nie opłacał rachunków za prąd. Jedyne co robił, to siedział. Siedział całymi dniami, wpatrując się w pustkę i rozmyślał. Nico, która z nim wówczas żyła, funkcjonowała podobnie. Nie potrzebowała słów drugiej osoby do przetrwania. "Wewnętrzna blizna" to na pewno specyficzne dzieło stworzone przez równie specyficznych ludzi. Pełna symboli i metafor opowieść, którą ogląda się jak jakiś ruchomy obraz w galerii. Na pewno nie jest przeznaczony dla każdego, raczej dla tych, co cierpliwszych i wyrozumiałych widzów.