Recenzja serialu

Violet Evergarden (2018)
Taichi Ishidate
Yui Ishikawa

Anime, które warto poznać

Prostota działa także na płaszczyźnie tego, o czym tak naprawdę mówi nam serial – o odkrywaniu swojego wnętrza, wydobywania z siebie czegoś, czego nie byliśmy świadomi czy też kiedyś w nas
Serial opowiada o wybitnie uzdolnionej w walce, lecz pozbawionej emocji młodej dziewczynie Violet, która na wojnie traci ręce. Zostały one zastąpione metalowymi, lecz dla niej większą stratą jest strata dowódcy, obrońcy i towarzysza, który umierając wyznaje jej uczucie, którego Violet nie rozumie. By w pełni pojąć znaczenie miłości i innych uczuć, postanawia zostać "Samozapamiętującą Lalką", czyli osobą piszącą listy dla ludzi, którzy nie potrafią tego zrobić, lecz nie tylko.

Sam świat przedstawiony to mieszanka różnych kultur – pomimo, iż to rodowodu produkcji, nazwy lokacji brzmią niemieckojęzycznie, akcja rozgrywa się na bliżej nieokreślonym terenie, a budownictwo w tle produkcji jest dość europejskie. Przy tym należy zauważyć i docenić rysowników: ilość detali, miękkość kreski czy miejscami niesamowite odwzorowanie stroju Violet (pozostałe nie są już tak kunsztowne) to najwyższa półka rysunkowa.


Czas akcji również nie jest sprecyzowany, lecz jego określenie jest raczej karkołomnym zadaniem, bo chociaż cała produkcja stylizowana jest na początki XX wieku, to jednak główna bohaterka posiada pełni sprawne mechaniczne implanty rąk, których wygląd jest odpowiednio wystylizowany.

Wyobcowanie bohaterki podkreślane jest na wielu płaszczyznach – pierwotnie była ona odtrącona przez swój oddział, a jedynie dowódca otoczył ją opieką, widząc w niej coś więcej aniżeli broń. Późniejsza utrata rąk oraz towarzysza sprawiła, że Violet nie była ciekawa świata – jej kontakty z innymi były ograniczone i jednostronne, bo wszystko podporządkowała zrozumieniu uczucia, którym obciążył ją pod koniec życia major. Później także i wojna odciska piętno na bohaterce – chociaż sporo opóźniona, to wciąż boląca rana życia ze świadomością, że osoby które padły spod jej broni być może także chciały napisać list wyrażający ich uczucia i emocje.


Bohaterka nie tkwi jednak w miejscu. Jej przemiana jest stopniowa, można powiedzieć, że wręcz powolna, jednak dzięki temu zyskuje na autentyczności. Gdzieś zza roku wygląda punkt kulminacyjny tej podróży, jednak dwa odcinki, jakie pozostały do zakończenia sprawiają, że nie można być całkowicie pewnym rozwiązania akcji.

A sama akcja jest prowadzona dość linearnie, jednak im dalej w las, tym więcej retrospekcji ukazujących przeszłość głównej bohaterki, to co ją kształtowało i sprawiło, że znajduje się w takim położeniu. Oczywiście, retrospekcje nie są złe same w sobie, lecz mają pewne znamiona schematyczności, z którą trzeba się liczyć.

Brak zabiegów komplikujących fabułę wbrew pozorom działa na korzyść produkcji. Wprawdzie poznajemy młodą i prostą, wręcz żołniersko nijaką osobę. Komplikowanie jej losów miałoby raczej odtrącający wydźwięk dla odbiorcy, bo wymagałby przyjęcia bohaterki jako personifikacji i jednocześnie kumulacji wielu motywów czy zbioru problemów, z jakimi zmagają się ludzie. Prostota nadaje pewnej szlachetności, można powiedzieć nawet, że zwyczajowości wydarzeniom oglądanym na ekranie. Dzięki temu nie musimy zachodzić w głowę skąd u bohaterów pojawiają się poszczególne zachowania.

Prostota działa także na płaszczyźnie tego, o czym tak naprawdę mówi nam serial – o odkrywaniu swojego wnętrza, wydobywania z siebie czegoś, czego nie byliśmy świadomi czy też kiedyś w nas stłumiono. Nie ma żadnego powodu by komplikować ten proces, bo nie ma potrzeby sztucznego podkręcania czegoś, co już samo działa bardzo dobrze.

Obrana tematyka wymaga na twórcach odrobinę patosu czy tworzenia momentów, które oddziaływać mają na poziomie emocjonalnym. I chociaż w początkowej fazie realizacja tego delikatnie kulała, to późniejsze odcinki wynagradzają odbiorcy pierwsze chwile na dotarcie się. Wzruszeń będzie co nie miara, jednak nie są to obrzydliwie sztuczne sceny ze smutną muzyką i przemowami o trudach życia. Będą to sceny skąpane w blasku słońca i aurze zwyczajności, z którą jesteśmy się w stanie utożsamić. Immersyjność dzieła nie podlega wręcz dyskusji.


Twórcom udało się dobrze opowiedzieć historię, która bez większego wglądu w nią wygląda na ckliwą historyjkę budowaną na stereotypach. Jednak autentyczność, prostota i swoisty wdzięk sprawiają, że odcinki ogląda się jednym tchem. Wyraźnie czuć, że twórcy są szczerzy w tej rozmowie z widzem.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones