no, nigdy nie myślałem, że zatęsknię za świątecznym złem.. albo za świętym mikołajem kontra diabłem.. albo za świętym mikołajem wyruszającym na podbój marsa.. bądź jakimkolwiek innym filmem z jeszcze nie zamotylkowaną pią zadorą.. bądź za jakimkolwiek filmem z pią zadorą.. ale, o ile wspaniały przedświąteczny koszmar wyprodukowany przez tima burtona jest jeszcze do ciepłego skądinąd przyjęcia, kiedy patrzę na Elfa - tęsknię..
by the way - byłbym zapomniał - cóż to jest w ogóle za przegląd zwanego rozgorączkowanego kina przed i post świątecznego bez kevina? trochę jak, nie wiem, gwiazdka w złotopolicach bez piaska albo ostatnia wieczerza bez chrystusa..