Kawał solidnego kina. Przed seansem czytałem że to mocna inspiracja ,,Zjawą" Po seansie stwierdzam że bliżej temu w swym wydzwięku do ,,Unforgiven" Eastwooda. Mroczne, ponure z muzyką przypominającą tę z ,,Dead Man" Jarmusha. Trafił ten serial wybitnie w me gusta. Do tego bardzo dobry casting. Kitsh, Gilpin grają jakby się urodzili do tych ról. No i absolutna perełka : Shea Whigham i jego słowne przekomarzanki z gubernatorem i jego przydupasami. Coś wspaniałego. Jedyny problem tego serialu, to tylko sześć odcinków.