Po mini serialach "1883" i "Angielce" z niecierpliwością czekałem na kolejny pełnokrwisty western. Otrzymałem "Świt Ameryki". Czy jestem zawiedziony? I tak i nie. Serial jest surowy, klimatyczny, mocny i ukazuje okrucieństwo dzikiego zachodu - tego chciałem.
Minusem jest chaotyczny montaż i praca kamery. Mało długich ujęć pozwalających delektować się obrazem. Zazwyczaj mamy ujęcia trwające ok 4 sekund i następne, następne... Do tego trzęsąca się kamera. Miałem wrażenie, że montażysta i operator kamery dopiero ukończyli kurs filmowca i jest to ich pierwsza poważna robota. Bywają filmy, w których taki zabieg jest korzystny. Tutaj to się jednak nie sprawdziło.
Co więcej? Pierwszy odcinek jest w moje ocenie nieangażujący i zbyt efekciarski - próbowano zrobić sekwencję podobną jak w filmie "Zjawa", ale wyszło to mało wiarygodnie. Na szczęście z każdym następnym odcinkiem jest coraz lepiej. Serial nabiera charakteru, a widz ma szansę przeżywać to co widzi na ekranie. Przyzwyczaja się do montażowego pośpiechu i skupia się na opowieści. Pozostaje jednak niedosyt.
Muszę przyznać bez bicia, że moim numerem 1 jest wciąż "1883".