Mocne sceny, brutalność, brud, zło. Ciekawi mnie, czy twórcy serialu kierowali się "Krwawym południkiem" Cormac'a McCarthy'ego. Wśród ogólnego zła i braku zasad moralnych, gdzie jedynym celem jest przetrwanie, przebija się w końcu szlachetność kilku postaci - matki, która chroni swego syna i młodą Indiankę, tropiciela, który poświęca swoje życie, aby chronić obcych sobie w gruncie rzeczy ludzi, wreszcie młodej kobiety, która walczy ramię w ramię z Szoszonami przeciw białym.

Ogólnie film oceniam wysoko, nie jest przegadany, a jedynym narratorem jest dowódca armii amerykańskiej prowadzący swój dziennik. Akcja jest świetna. Walki przesadzone, tutaj celność strzelających czy to z broni palnej, czy łuku jest mocno przesadzona. Tak jakby każdy miał snajperskie oko. No i strzały lecą z siłą mongolskiego łuku refleksyjnego, a indiańskie nie miały takiej mocy przebicia. Niemniej sceny, gdy wokół świszczą strzały, są świetne.