Byłem sceptycznie nastawiony do nowego sezonu i to w okrojonej formie. Niczego po nim nie oczekiwałem. Zasiadłem do niego, żeby po 4 latach przerwy zaliczyć sentymentalny powrót do swojego ulubionego serialu z lat "gimbazjalnych". Zobaczyć ponownie odliczanie zegara, Jacka ganiającego ze spluwą, i w zasadzie tyle. Łyknąłem cały sezon w jeden wieczór, tak się wciągnąłem. Uwielbiam takie miłe niespodzianki. To był ten klimat, zwroty akcji, niespodziewane sploty wydarzeń, śmierci bohaterów, z którymi się człowiek utożsamił, powroty Villains z poprzednich sezonów, znakomite zakończenie. Do pełni szczęścia zabrakło mi tylko Tony'ego. Odniosłem też wrażenie, że odcinki są krótsze o 10min. Serial nic nie stracił na tych 4 latach przerwy i z chęcią zobaczę kolejny sezon.