Właśnie skończyłem przed chwilą oglądać pierwsze dwa odcinki i tak na szybko muszę powiedzieć że... Klękajcie narody! Jack wrócił choć to troszkę już inny Jack. Przede wszystkim świetne aktorstwo muszę pochwalić - już pierwszy słowny pojedynek między Kieferem a Kurtwoodem Smithem miodzio (coś na kształt finałowego pojedynku z szóstego sezonu Jack vs. Heller) i potem jeszcze fajna scenka z troszkę podniosłą muzyczką jak Jack rozmawiał z policjantem w samochodzie (drugi odcinek). No i wrócił Tony (w miarę możliwie wytłumaczyli jego powrót także się nie czepiam za bardzo) - tak w ogóle zadaje mi się, że będzie tu dość niezły spisek; podejrzewam, że jednak Tony pracuje dla kogoś (dobrego <w miarę>) a nie dla badgay'ów (może o tym świadczyć scena z drugiego odcinka jak rozmawiał z tym kolesiem który przyjechał po to urządzenie). Dalej ciekawa scenka jak Rene po zakończonej rozmowie telefonicznej mówi "dammit" a Jack na nią patrzy jakby chciał powiedzieć "ej przecież to mój tekst" :) No i nie spodziewałem się, że dorwie Tonego tak szybko czyli pewnie tekst z pluciem na grób Teri będzie już w trzecim epizodzie.
Jakkolwiek Jack wrócił i może nie chce ale niestety znów będzie musiał uratować świat.
PS. Szkoda, że ta specjalistka od komputerów z FBI przypomina z zachowania siostrę niemal bliźniaczkę Chloe.
PS2. Jack ma świetny prochowiec który aż nad to nasuwa skojarzenia z słynnym płaszczykiem Audrey z 5 sezonu.
Tick boom Tick boom Tick boom...
Nie, teraz co tydzień po jednym będzie, tylko premierowo (i pewnie dlatego, że na nowy sezon trzeba było czekać tak długo) w niedziele i poniedziałek po dwa leciały.
Pzdr.
to dobrze.. bo mimo wszystko nie chciałbym żeby ten sezon zbyt szybko się skończył, zwłascza że po tych 4 odcnikach zapowiada się wyśmienicie ;)
Ha. I kolejne dwa za mną. Tak jak podejrzewałem Tony jednak nie jest taki zły (ws. był ale się nawrócił) na jakiego wyglądał. Jakieś ciekawe sceny? Przesłuchanie Tonego - czuło się stare dobre czasu CTU. No i mocny tekst Almeidy, znany z jednego z trajlerów, o pluciu na grób Teri. I wiadoma reakcja Jacka. Dalej Jack dzwoni i słyszymy zniekształcony głos oraz usta rozmówcy - scena niczym z szóstego sezonu z finału jednego z odcinków gdy pojawił się Logan i na początku myślałem, że teraz znów to będzie on (zmyliła mnie broda) (a swoją drogą mam cicha nadzieję, że jednak choć na chwilę były prezydent się pojawi) a tu się pojawia... Bill Buchanan, który nawiasem mówiąc jest jedną z moich ulubionych postaci i mam nadzieję, że jeszcze troszkę pociągnie w serialu. Dalej dowiadujemy się tym co razem planują Bill i Tony oraz niezniszczalna Chloe (BTW świetna scena jak ona i ta programistka z FBI <kurde muszę się nauczyć imion tych nowych postaci> walczą hakując się nawzajem w akompaniamencie ekranu podzielonego na pół, po jednej stronie Chloe po drugiej jej rywalka). Co mi troszkę nie przypadło to ponowne granie Jacka pod przykrywka że teraz będzie robić dla badgayów - taka powtórka z sezonu trzeciego. Terroryści powinni się już nauczyć że Jacka nie idzie przekupić i sprowadzić na złą drogę. Bo chce uciec z kraju przed więzieniem? Jack nie sprzedał się Chińczykom po 1,5 rocznych torturach to miałby bać się więzienia? Dobra może się czepiam. I jest jeszcze coś (i obym się mylił). Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że w tym sezonie Tony jednak zginie na prawdę - ratując Jacka albo misje albo coś takiego - takie mam wrażenie odkąd powiedział, że wcześniej jednak naprawdę pracował dla terrorystów i zrobił wiele złych rzeczy. Ale obym się mylił bo jak razem, on i Jack, uciekali z siedziby FBI to wyglądali jak dream team serialu:)
PS. Fajna gra kolorami - Tony cały na czarno z tym ciemnym zarostem i włosami (jakby twórcy dobitnie chcieli pokazać jaki to on jest zły) a Jack na, no może nie na biało ale w jasnych barwach.
PS2. Akcja z porwaniem Dubaku nie wiem czemu ale przypominała mi tą z drugiego sezonu jak Jack i grupa Walta jadą wysadzić CTU.
A więc do następnego odcinka.
Tick boom Tick boom Tick boom...
PS3. Tak mi się przypomniało, że gdy Jack wysiadał z helikoptera z Tonym i miał na sobie te swoje aviatory to poczułem się jak niemal w sezonie drugim (moim ulubionym) kiedy Jack wysiadał z samolotu z Niną i założył te same okulary.
PS4. Agent Moss przypomina mi trochę Ryana Chapella. Zarówno z wyglądu jak i z zachowania. Jednak o tyle o ile Chapella bardzo lubiłem (mimo, że to upierdliwy dupek i biurokrata;) to Moss jakoś mi jeszcze nie podszedł.
I odcinek piąty za mną. Po tych pierwszych czterech ostrych ten jakby troszkę lżejszy. Działo się też sporo jednak jakoś mniej efektownie. Z ciekawych rzeczy to scena jak Renee mówi do Jacka że jest kłamcą itd go wyzywa a Jack jak kamień patrzy przed siebie i najazd na Tonego, który pewnie w duchu myślał, że Jack zaraz nie wytrzyma i albo ją zabije albo wszystko jej powie. Co do pani prezydent Taylor o której jeszcze w ogóle chyba nie wspominałem to taka żeńska wersja Palmera. Davida Palmera. A swoją drogą ciekawe czy się wyjaśni co się stało z młodszym Palmerem. I czy się ktoś z rodziny pojawi bo jak nie to byłby pierwszy sezon bez kogoś z Palmerów. Co do męża pani prezydent - Henrego to wiedziałem że ta akcja z ochroniarzem tak się skończy ale ciekawe jak to dalej się potoczy ws. jak go uratują (obstawiam na Olivię). No i końcówka mocna ze strzelaniem do Renee. Choć właściwie podobna akcja była w pierwszym sezonie jak Jack miał zabić Ninę. Ale zakopanie jej to było to. No i mieliśmy cichy zegar - szybko bo już w piątym odcinku. No może nie koniecznie typowy cichy zegar a zamiast niego oddech Renee. Fajne. Nie jakoś bardzo ale jednak. Mała rzecz a cieszy. Na minusik mały to dam tylko brak Billa - szkoda bo mógł się na chwile pokazać.
Tick boom Tick boom Tick boom...
Przyznaję, po 6 dniu, dzień 7 jak na razie idzie w dobrym kierunku. Mega konspiracja, postać Renee, która jest chyba pierwszym prawdziwym damskim odpowiednikiem Jacka [doświadcza tych samych dylematów co kiedyś Jack].
nie wiem czy Prezydent ma coś z Palmera..może..na pewno to, że ma kiepską komunikację z własnym małzonkiem :)
Musze coś napisać o szóstym odcinku zanim jutro pojawi się siódmy. Właściwie szósty widziałem już we wtorek ale dopadł mnie wirus (dobrze, że nie taki jaki był w 3 sezonie :p) i nie miałem sił na nic. Ale przechodząc do meritum. Czyli mamy już za sobą jedną czwartą sezonu. Co ciekawego było, pomyślmy. Jack i Tony kontra Emerson i ostateczny wybór Almeidy (choć myślałem, że David pociągnie troszkę dłużej, ale wiadomo to w końcu 24). Potem oni kontra ludzie którzy przyjechali po Premiera Matobo (świetna muzyka w tle, troszkę przypominająca "Collette's Arrest" z sezonu piątego - mam nadzieje, że znajdzie się na nowym soundtracku). Był Bill czyli to też plus - tylko coś szybko przyjechali po Renee z Cloe ale to taki niuans. Zaskoczyła mnie Prezydent Taylor nie sadziłem, że nie ugnie się pod wpływem gróźb i wulgarnego pokazu siły jakby to zaśpiewała Pantera. No i co do samego pokazu to dość ostro było - kolizja dwóch samolotów. Ciekawe co będzie dalej. Wspomniałem już o muzyce. Jest jeszcze jedna scena z naprawdę rewelacyjna muzyką - przemówienie Pani Prezydent (trochę patetyczne ale ok) i potem jak wychodzi z gabinetu i idzie do windy. A swoją drogą teraz spracowałem, że gdy Palmer był prezydentem (David nie Wayne) to nie był ani razu pokazany w Białym Domu w gabinecie prezydenta. Ciekawe. No i moim zdaniem najlepszy motyw zostawiłem na koniec. Czyli Henry Taylor. Myślałem, że uratuje go Samantha (wyżej napisałem Olivia gdzie oczywiście pomyliły mi się imiona - Olivia to córka Henrego). A tu ją scenarzyści zabili - podobnie jak w przypadku Emersona podejrzewałem, że jednak pociągnie dłużej. No i pojedynek Taylora z ochroniarzem. Było mocno - już widziałem jak w tej szamotaninie Henry powiesi go na tej szubienicy jednak chyba nie były w stanie jeszcze do takich działań. Ale i tak go zabił (i to dość hardcorowo) i zemścił się za syna. Go go Henry.
Tick boom Tick boom Tick boom...
http://www.youtube.com/watch?v=GG5oPLdZod4
Zabawny zlepek scen.
Co do 7 sezonu-nie mozna na nic narzekac.Cala esencja "24" zostala zawarta w pierwszych 7 odcinkach czego brakowalo mi w 6 sezonie.
Hej ten Behind the scenes naprawdę super. Szczególnie, że sporo scen z finału 2 sezonu no i Jack i Ramon siedzą i gadają jak kumple:) Wielkie dzięki za to:)
Pzdr.
Hi it Jack! Odcinek siódmy bardzo efektownie - wybuchowy. Jack, Tony, Bill i Renee kontra ludzie Dubaku czyli ostra nawalanka. I to jest to co tygryski lubią najbardziej. Dubaku zbój uciekł i zaczyna mi przypominać mega nieuchwytnego Marwana z 4 sezonu gdzie zawsze już prawie-prawie Jack go miał a on cały czas się wymykał. No i pan pułkownik ma dziewczynę. Ciekawe. Dalej, myślałem, że wątek z Henrym inaczej poprowadzą ale cóż to nie ja piszę scenariusze - co nie zmienia faktu, że wolałbym by Henry uciekł. A tak go porwali i mają zakładnika. Poza tym raczej bez większych fajerwerków. Aczkolwiek fajna scena jak Tony mówi do Jacka, że on z nimi nie pojedzie. I potem obietnica Almeidy, że odda się w ręce stróżów prawa. I uścisk dłoni. Fajna scena i świetnie zagrana. Podejrzewam, że na koniec sezonu zarówno Tony jak i Jack zostaną oczyszczeni z zarzutów a CTU przywrócone. No i już nie mogę się doczekać następnego odcinka czyli spotkania Bauera z Panią Prezydent Taylor. Będzie się działo.
Tick boom Tick boom Tick boom...
Chce sie tylko zapytac czy nie ma wiecej odcinkow bo widzialam 7 miodzio:)bo jesli macie wiecej to dajcie namiary bede wdzieczna
Feel the power of Jack Bauer:)
Ósmy już jest - poszukaj wiadomo gdzie, zresztą każdy kolejny odcinek pojawia się zaraz po jego emisji w tv.
Pozdrawiam. Jack Bauer rulez.
Teraz tak patrzę i widzę co narobiłem :p W poście na temat siódmego odcinka miało być oczywiście "Hit it Jack" a nie jak napisałem "Hi". No.
I jedna trzecia sezonu za nami. Ósmy odcinek trzyma efektowny poziom poprzedniego. Jack, Bill i Renee u Prezydent Taylor - bardzo fajnie to wyglądało (i zdziwienie Pani Prezydent jak dowiedziała się, że Jack stoi za uratowaniem Matobo i potem jeszcze większe zdziwienie, że i Tony za tym stoi). A poza tym Jack w białym domu - aż można się rozmarzyć (Jack for president! aczkolwiek wolałbym już Billa jako chief comandera). Potem akcja z Jackiem i Voslerem - bardzo ładnie to wyszło, a jak zaczęli się bić to tylko czekałem aż Jack wykona swoje słynne skręcenie karku jakie zafundował w finale 2 sezonu. Potem odbicie (nie do końca udane) Henrego, któremu szczerze mówiąc mogli darować to odcinanie palca - choć swoją drogą nie wiadomo czy mu go ucięli czy tylko nacięli. I pierwszy chyba odcinek w którym pojawiło się takie nagromadzenie ciekawych tekstów. Pierwszy to znana z trailera odpowiedź Jacka na pytanie Prezydent Taylor: "I don't know who can I trust" - "You can trust me!". Następny to gdy po rozmowie Jacka z Larrym ten woła za Bauerem i mówi do niego "The rules we made are batter" na co Jack (świetnie to zagrał Kiefer zarówno pod względem głosu <ach ten jego głos> jak i mimiki twarzy) "Not today". I ostatni należący do Renee gdy Jack jej mówi, że może lepiej będzie jak zrezygnuje a ona na to: "Maybe I will" i po chwili dodaje "Tommorow".
Odcinek jak najbardziej na plus tylko ciągle czekam na jakiegoś twista, który już raczej powinien się pojawić. Na minus jedynie brak Tonego - swoją drogą mógł czekać w pogotowiu gdy Jack dowiedział się gdzie jest Henry i tam jechać ale cóż. Był za to Bill.
Larry już nie przypomina mi Ryana ale dalej jakoś nie jestem przekonany do niego. Ciekawe jak zareaguje jeśli między Jackiem a Renee coś zaiskrzy.
I to by było chyba tyle.
PS. to jest chyba pierwszy sezon w którym nie mamy jakiś nastolatków jako jednych z ważniejszych bohaterów. Ciekawe.
Tick boom Tick boom Tick boom...
Odcinek pod znakiem wspomnień i powrotów. I kilku fajnych scen. Ale po kolei. Prezydent Taylor w asyście Billa jedzie do szpitala. Cloe jedzie do F.B.I. a Jack i Renee po Dubaku. W szpitalu w miarę spokój także można przejść dalej. Cloe w drodze do Larrego i tu mamy pierwszy powrót - Morris oraz pierwszy raz widzimy synka tejże pary. Morris na dłużej nie zagościł bo pani O'Brien poszła robić swoje. Świetna scena jak wchodzi do FBI i na zmianę są pokazywane ona i Jannis. Potem jak przychodzi ta blondyna i mówi Jannis kim jest Cloe i te nerwowe spojrzenia Jannis. Ogólnie cały odcinek jesteśmy przekonywani, że to właśnie ona jest wtyką u Larrego (coś na kształt Rezy w sezonie drugim). Ale to oczywiście pozory i kreta poznajemy na końcu. Następnie Jack i Renee wpadają do mieszkania dziewczyny Dubaku (a tak btw to mieliśmy ciekawą scenę "uczuciową" między "Samuelem" i Mariką) i przesłuchują ją i jej siostrę. Oczywiście typowy dla Bauera tekst: "Do you work for him?" (prawie jak słynne "who you workin for?" powiedziane do Niny w pierwszym sezonie). I potem naprawdę rewelacyjna scena jak widać już, że Jack chce wrzasnąć na Marikę a się powstrzymuje i spokojnie mówi "Czy masz pojecie kim jest ten człowiek?" a ona mu odpowiada "jest dla mnie wszystkim". Potem typowe wykorzystanie cywila by dotrzeć do poszukiwanego co było już chyba ze 100 razy maglowane w 24 ale cóż - skoro innego wyjścia nie ma:p Marika jedzie do Dubaku a za nią Jack i Renee i nagle wyskakują policjanci i ich aresztują. Na zmianę przenosimy się do FBI i na ulice i widzimy Larrego który już wie że w jego drużynie jest zdrajca. Zdrajca którym jest... Sean! co można było przewidzieć - jakby to była Jannis to by było zbyt duże podobieństwo z sezonem pierwszym gdzie wtyką była Jamey czyli osoba na podobnym stanowisku. A wszelkie wątpliwości się rozwiały jak przyszła Jannis do Seana i oddała mu to urządzenie i powiedziała co się dzieje i wtedy to on zaczął nerwowo zerkać, a potem już tylko telefon do człowieka pracującego dla Dubaku i wielkie zdziwienie, że Dubaku ma na wszystkich haki. Podejrzewam, że potem Sean to wykorzysta przeciw Jannis by chronić tyłek. Co do wspomnianych na początku (nomen omen) wspominanych ludziach - pierwszy raz od czwartego sezonu wymieniony został jeden z moich ulubionych bohaterów Ryan Chappelle oraz Curtis Manning i wspomniana już raz w tej serii Terry. No i najlepsze zostawiłem na koniec czyli powrót postaci która musiała się pojawić - Agent Aaron Pierce. Pani Prezydent chce by sprowadzono jej córkę do szpitala i się pyta Billa czy zna kogoś kto by się tym zajął na co on odpowiada, że ma kogoś takiego. Scena w jakimś hotelu - pierwszy raz widzimy Olivie i podchodzi jakiś mężczyzna ale nie widzimy twarzy. Dopiero po chwili kamera ukazuje nam oblicze jedynej postaci obok Jacka która wystąpiła we wszystkich sezonach. Co więcej to całe pokazywanie go po kawałku i na końcu twarz przypominało mi to jak w każdym sezonie na początku pierwszego odcinka pokazywany był Jack a z czego zrezygnowano w tym gdzie zobaczyliśmy Kiefera poprzez szybki ruch kamery.
A się rozpisałem.
To tak na koniec tylko powiem, że odcinek bardzo dobry mimo, że mało efektowny - żadnych strzelanin czy wybuchów. I tylko jedno pytanie - Gdzie jest Tony? To już druga godzina jak go nie ma! Co on robi? Siedzi tam w bazie Billa i sączy soczek? - oczywiście na pewno w swoim słynnym kubku.
No i ciekawie się zapowiada następny odcinek czyli policzkująca Jacka Renee - normalnie w takich scenach w filmach to facet łapie dziewczynę i ją całuje - zobaczymy co zrobi Jack.
Tick boom Tick boom Tick boom...
Jako, że dziś czeka nas podwójna dawka postanowiłem jeszcze raz odświeżyć sobie odcinek 10 który jak na razie był najlepszy - były to takie stare dobre czyste 24 godziny. Z tego też powodu wymienię same plusy odcinka (plus kilka drobnych usterek). Ale po kolei.
Sean jednak nie okazuje się jedynym kretem w FBI - on i jego kochanka razem współpracują. Potem ucieczka Seana kiedy zostaje zdemaskowany i jego złapanie (troszkę nasuwało mi się to z ucieczką Gaela z trzeciego sezonu, ale i tak świetne). Larry ledwo się powstrzymał by mu nie przylać - w CTU od razu by go torturowali a tu będą się cackać z takimi. Dalej pościg ulicami DC - rewelacyjne, plus ta kraksa na końcu i wyciąganie Mariki która nie dała rady - ale tego można było się spodziewać. Rozmowa Jacka z Dubaku po prostu cudo - takiego Jacka dawno nie było a takiego lubię najbardziej. Co więcej można było zauważyć, że Dubaku to nie jakiś tam fanatyczny terrorysta (jak np rodzina Arazów z 4 sezonu) tylko zwykły żołnierz jak go nazwał Jack. Straszenie Bauera przyniosło skutki i tak dostał listę skorumpowanych osób - scena ze zmuszaniem lekarzy do cięć i reanimacji jak w wspomnianym już 4 sezonie z mężem Audrey. No i samo schowanie listy w swoim ciele zerżnięte z 2 sezonu gdzie pułkownik Samuels (też pułkownik jak Dubaku - może wszyscy pułkownicy tak mają) również tam ukrył nagranie z Cypru. Dalej sceny w szpitalu - Renee policzkująca Jacka - ach myślałem, że się pocałują a ten ją tylko przytulił (słodko :p). Rozmowa Billa z Prezydent Taylor o Jacku bardzo dobra. No i naprawdę super scena z Jackiem i Tonym na schodach w promieniach zachodzącego słońca z Białym domem w tle. Naprawdę chyba na razie jedna z najlepszych scen sezonu i zapowiedź drugiego ataku. I ten teks Almeidy - Jack I need You. I na koniec przenosimy się do pana Benneta i już wiemy kim jest tajny współpracownik Dubaku. Świetne zakończenie i zwiastun tego co nadejdzie, a mam nadzieję, że będzie to jeszcze lepsze. Po tym odcinku czekam na więcej, mocnej i szybciej.
Tick boom Tick boom Tick boom...
Moje oczekiwania na mocnej, więcej i szybciej jak najbardziej spełnione. Dwa odcinki po prostu wy... pieprzone w kosmos. Jeżeli mówiłem, że odcinek 10 był jak na razie najlepszy to te dwa kolejne są jeszcze lepsze. Jeśli tendencja będzie ciągle zwyżkowa to serial może nawet zwalczyć o podium w moim osobistym rankingu. Fakt sezonu 2 czyli mojego ulubionego od którego tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z Jackiem Rolnikiem, i rewelacyjnego piątego (który ma jednak jedną wielką wadę czyli Audrey) to nie przebije ale kto wie, może będą zawirowania na miejscu trzecim. Ale wracając do meritum - w tych odcinkach wszystko było wyborne także wymienię to co mi najbardziej zapadło w pamięci. Rozmowy: Ethan z Mayerem (bomba!); Mayer z Panią Prezydent (troszkę mniejsza ale też niezła); Pani Prezydent z Mayerem i Ethanem i Jackiem i Ryana Burnetta (fajerwerki jak na sylwestra). I tekst Prezydent Taylor o zdradzie i karze śmierci dla Burnetta. No a skoro jesteśmy już przy Ryanie, no to nie można nie wspomnieć o przesłuchaniu go w wykonaniu Jacka. Czyli paralizator plus nieodzowne "what is a target!?!" - prawie jak pytanie do Scherecka w pierwszym odcinku 4 sezonu "what's a primary object?" :)
No i atak na Biały Dom. I ucieczka Billa z nadajnikiem (już myślałem, że dostanie kulkę ale na szczęście Juma i scenarzyści się opamiętali). I próba wydostania się Olivi i Aarona. I ich złapanie. I wcześniej blef Generała. I końcówka z "ostatnim oświadczeniem". Teraz może już być tylko lepiej, choć dla niektórych postaci pewnie nie za bardzo - oby tylko Bill przeżył bo Aaron na pewno da rade:)
I tylko pytanie gdzie jest Tony i co planuje - osobiście myślałem, że na końcu 12 odcinka wpadnie z jakąś grupą szturmową czy cuś :p No lae zobaczymy co to i jak to będzie
Odcinki niemal bezbłędne, ze świetną narracją, fabułą i przede wszystkim pełne strasznego napięcia, a to jest jedna z głównych rzeczy za które kocham 24.
Tick boom Tick boom Tick boom...
Cholera tylko nie to! Tylko nie Bill! Kurde no mogli go zostawić choćby do końca sezonu. Ale cóż - przynajmniej zginął jak prawdziwy bohater - i zasłużenie dostał cichy zegar w scenie gdy Jack do niego podchodzi (a w tle piękna muzyka - oby znalazło się to na soundtracku z 6 i 7 sezonu). A Bill to była moja, zaraz po Jacku, ulubiona postać serialu - chyba nawet bardziej niż Tony. Bill był najbardziej prawy z tych wszystkich naginających prawo w serialu, no i jak dla mnie najlepszy dyrektor CTU ever! Naprawdę wielka strata i będzie mi go brakowało.
Co do reszty odcinka to wszystko jak najbardziej w porządku - może nie przebił poprzednich, ale trzymał ich poziom. Zaskoczył mnie Aaron, który z postrzelona ręką strzelał jak zdrowy zawodowiec, no i Jack zabił Jume czyli Tonny Todd długo nie zagościł na ekranie - myślałem, że ucieknie lub go złapią i potem ucieknie - ale to pewnie była by za duża powtórka z 5 sezonu i ucieczki Bierka. Dowiedzieliśmy się, że najprawdopodobniej Marta Logan nie żyje (pewnie popełniła samobójstwo) tylko pytanie co z Charlesem? Olivia pokazała pazurki podobnie ja Ethan - który moim zdaniem nie jest w spisek zamieszany. No i Jack znów wrobiony - który to już raz?
PS1. Ciekawy tekst Voighta: "Mmm Quinan is good. And Bauer is good."
PS2. Gdzie jest Tony?
PS3. Dlaczego Bill musiał zginąć? Dlaczego?
Tick boom Tick boom Tick boom...
7 sezon jest jak na razie bardzo przeciętny. Powiela wszelkie schematy, jest przewidywalny, dialogi jakieś takie byle jakie...
Nie twierdzę oczywiście, że spodziewałem się czegoś lepszego. Sezon 6 był słaby, więc dobrze, że ten jest trochę lepszy.
No i z pewnością dla pani marchewkowej, do końca obejrzę :)
Ja osobiście ocenię jak zobaczę całość. Pojedyncze odcinki wypadają jak na razie całkiem pozytywnie aczkolwiek ciągle czekam na jakiegoś super twista - byle nie takiego jak z Loganem w 5 sezonie. Co do Renee no to całkiem niezła jest - 100 razy lepsza niż Audrey i Teri razem wzięte, aczkolwiek i tak mojej ulubionej Kate Warner (mam słabość do blondynek) nie przebije;)
Pzdr.
Jeśli tylko jej pojawienie to raczej nie bo wszyscy o tym wiedzą :p a jeśli coś innego to wolałbym też nie - Kim zostawmy w spokoju:) No ale zobaczymy jak to będzie - choć jesteśmy już w połowie sezonu więc mogli by coś zaserwować zacni scenarzyści.
Pzdr.
Chodziło mi o córkę pani prezydent. A jeśli idzie o Kim, to w sumie jakby ją ubili, też byłby twist i to taki, który wynagrodziłby mi fakt, że ona znowu się pojawi :/
Aaa to sory myślałem, że o Kim chodzi, którą ja osobiście lubię - no i jest na co popatrzeć, bo przynajmniej jak dla mnie, ostatnio mało jest w serialu fajnych pod względami wizualnymi kobiet - choć muszę przyznać, że Olivia jest całkiem interesująca. I co się jej tyczy to kto wie, może rzeczywiście coś będzie bo np: Ethan jest dla mnie czysty. Także zobaczymy.
A tak BTW to Kim - i jestem o tym niemal w 100 procentach przekonany - nie zginie. Jakby tak się stało to zapewne Jack stałby się... dość nieprzyjemnym typkiem pałającym żądzą zemsty jak niczym innym, i w tedy sezon 8 musiałby być o jego krucjacie przeciw mordercą córki i w d**** miałby kraj itd. Choć kto wie, może to dobry punkt wyjścia - w sezonie ósmym pojawi się ktoś kto ma informacje o mordercach i da je Jackowi pod warunkiem, że ten mu w czymś pomoże... Zresztą od dłuższego czasu zastanawiam się czym zakończy się ten sezon - jakimś niespodziewanym zwrotem akcji w stylu sezonów 2, 4 i 5 czy raczej będzie to w miarę otwarta furtka tak by ósmy mógł być praktycznie o czymkolwiek jak to zrobiono na końcu trzeciego i szóstego. Nie mniej pożyjemy zobaczymy - jeszcze prawie dwa miesiące do końca siódmej serii.
Pzdr.
Jeśli 8. sezon rzeczywiście ma być ostatnim, to myślę, że szanse Kim są całkiem spore :) Skoro nawet Billa usiekli... :/ Tym bardziej, że do końca jeszcze daleko i na pewno zdarzy się coś nieoczekiwanego - a z takich możliwości to ja widzę tylko:
a) Olivia okaże się zła
b) Ethan okaże się zły
c) Tony okaże się zły
d) Kim spotka psikus
Imho a) i b) się wykluczają na wzajem. I a) wydaje się być bardziej prawdopodobna. c) wydaje się najmniej prawdopodobna. Jeśli idzie o d) to nie wiem czy nie ma największych szans na wystąpienie.
Jeśli a) okaże się prawdziwe co rzeczywiście może się wydarzyć to będzie prawdziwy psikus. B) bym wykluczył bo Ethan może momentami jest kreowany na kogoś kto może być zdrajcą jednak może to być odwrócenie naszej uwagi jak w 2 sezonie z Rezą. Jak mówiłem d) bym wykluczył - jednakże jeśli by się to sprawdziło to chyba było by największe zaskoczenie serialu i na pewno to zostawią na sam koniec ale wtedy by to strasznie przypominało końcówkę 1 sezonu i wiadomo co. Najbardziej prawdopodobne jak dla mnie wydaje się c) aczkolwiek jeśli by to się stało to wtedy bezsensem byłoby specjalne przywracanie Tonego na jeden sezon w którym i tak nie gra we wszystkich odcinkach. Jednak odkąd wspomniał bodajże w 4 odcinku, że zrobił naprawdę dużo złych rzeczy, mam permanentne przeświadczenie, że w tym sezonie zginie naprawdę ratując Jacka lub misję czy coś na kształt.
PS, Musiałeś wspominać o Billu? :pp
Pzdr.
*nawzajem winno być - mea culpa
O co ci chodzi z Billem? Starasz się zapomnieć o tym tragicznym wydarzeniu czy jak? :D
Greetz
No Bill, jak już pisałem w jednym poście wyżej, to moja zaraz po Jacku ulubiona postać i cały czas nie mogę przeżyć, że i on nie przeżył... Szkoda, szkoda, wielka szkoda :( Spokojnie można było to inaczej rozegrać (sprowokować jakiegoś żołnierza by strzelił w tamtym kierunku czy coś) albo Bill mógł przeżyć - w końcu Tony przeżył wybuch samochodu, a Dubaku miny mimo, że stał on bardzo blisko niej... Ale mówi się trudno i żyje dalej.
Pzdr.
Trochę późno biorę się za refleksje o odcinku 14 ale lepiej późno niż wcale. A wiec do dzieła. Właściwie najlepsze sceny to oczywiście te z Jackiem i senatorem Mayerem. Ich kolejna słowna konfrontacja była rewelacyjna. I potem Mayer, który uwierzył w końcu Jackowi - końcówka rozmowy to niemal jak relacja ojciec - syn. Bauer w końcówce 6 sezonu mówił, że traktował Hellera jak ojca jednak jak dla mnie to bardziej Mayer mógłby taką role pełnić. Choć na końcu myślałem, że zamiast pomóc Jackowi to go wyda policji, a tu taki twist i miast policjanta mamy Quinna (który cholernie od pierwszej sceny przypomina mi Gordona Ramseya! - kto ma takie same odczucia ręka do góry) i jego serie z karabinu. Wielka szkoda, bo Mayer mógł przeżyć i potem wycofać zarzuty przeciw Bauerowi lub mu jakoś pomóc czy coś na kształt. Nie mówiąc już o tym, że Kurtwood Smith świetnie się sprawdził w tej roli. A tak nawiasem mówiąc to dziwne, że Jack się nie skapnął, że wiedzą iż on jest u Mayera i wysłali tylko jednego policjanta? Powinien wiedzieć, że FBI wie iż jeden gliniarz nie dałby rady Jackowi więc powinien być cały korowód wysłany. Ale może się czepiam. Dalej ucieczka Jacka i Quinn go ścigający. Scena z wywrotką (skojarzyło mi się od razu Casino Rayale i pościg w Afryce) i pojedynek Jacka z zabójcą, fantastyczny. Dawno nie było czegoś takiego. Bauer oczywiście dał rade - jakże by inaczej;)
Co do innych scen to należy wyróżnić przede wszystkim Jona Voighta - na razie było tylko kilka pojedynczych scen ale te z tego odcinka tylko potwierdzają jakim wspaniałym aktorem jest teść Brada Pitta. Ta scena jak się uniósł i opowiadał o "każdej, pojedynczej duszy" na prawdę robi wrażenie. Dawno nie było tak wyciszonego i stonowanego głównego wroga.
Jeśli chodzi o Biały Dom to bez fajerwerków dziś, podobnie jak w FBI - no może jedynie sceny z Morrisem się troszkę wybijały:)
Tick boom Tick boom Tick boom...
I od razu wezmę się za odcinek 15 co by potem zaległości nie mieć. Epizod oczywiście scentralizowany na akcji Jacka i Tonego w porcie. Całkiem niezła strzelanina: ich dwóch kontra cały oddział:) No i sekwencje z kontenerami bardzo efektowne - mogły by się jeszcze poprzewracać lub pospadać i zrobić mega chaos ale i tak było przednie. Co do pana strażnika to myślałem, że zginie (typowa rzecz w filmach - niech jakiś bohater drugoplanowy pokaże rodzinę albo o niej mówi to na pewno nie przeżyje) a tu niespodzianka. No i widać, że Emerson nieźle wyszkolił Tonego - prawdziwy zabijaka z niego teraz, bo wiadomo, że w CTU nie był agentem działającym w terenie jak to powiedział Chase w 3 sezonie. Jednak i tak go złapali i ciekawe, że go nie kropnęli zaraz. No i meritum sprawy czyli Jack i broń biologiczna. Tego wątku jestem najbardziej ciekaw bo wiadomo, że Jack musi przeżyć do końca sezonu a i dalej bo przecież już wiadomo, że będą robić 8 sezon a jeden z producentów wypowiedział się, że Jack nigdy nie zginie w serialu. Także może się zaraził jakimś shitem i będą z tego powodu problemy ale przeżyć to na pewno przeżyje. Jak to mawiają: "co nas nie zabije to nas wzmocni" - choć jakby to brać bardzo serio to Jack już chyba nieśmiertelny jest.
No i kolejne świetne sceny z Jonasem Hodges'em. Najpierw podczas zebrania Starkwood i potem w rozmowie z tym kolesiem. I to mrożące spojrzenie Hodgesa po jego słowach: "czy oskarżasz mnie o udział w zabójstwie senatora Stanów Zjednoczonych?".
Co do reszty odcinka to nic się chyba nie wybiło ponad normę. Olivia jednak gra nieczysto co podejrzewałem. Lary prowadzi śledztwo i chyba podejrzewa, że jednak to nie Jack zabił Mayera. Szkoda tylko, że Ethan zrezygnował z pełnienie funkcji - polubiłem go. Mam nadzieję, że jeszcze się pojawi. No i w końcu dowiedzieliśmy się co z Henrym.
I teraz trzeba czekać znów prawie tydzień na kolejną godzinę, ech...
PS. Gdy oglądałem trailer do tego odcinka to myślałem, że ten strażnik z portu to Henderson - z boku był bardzo podobny.
Tick boom Tick boom Tick boom...
no faktycznie powrot tonego musieli jakos upchnac:) ale chyba nie zginie w tym sezonie, nie napracowaliby sie tak zeby wcisnac po raz 3 sfingowana smierc zeby go odrazu zabijac.
a w ogole tak z innej beczki, to caly czas mialam wrazenie ze skads znam jume i dzisiaj rano mnie oswiecilo ze gral detektywa ktory przesluchiwal sheri palmer. dostal druga szanse spryciula;]
ja caly czas nie wierze ze bill nie zyje. ale i tak najbardziej zaluje ze umarl george moj ulubieniec:(
Jak dla mnie to niepotrzebnie go uśmiercali - fakt każda śmierć podnosi atmosferę filmu i jego dramaturgię jednak czasem lepiej zostawić kilku bohaterów. moim zdaniem błąd taki jak przy uśmierceniu Palmera w 5 sezonie. Tak samo pewnie twórcy zauważyli swój błąd przy zabiciu (domniemanym) Tonego i dlatego go przywrócili do życia. Co do Billa jeszcze to mógłby to wysadzić w powietrze ale przeżyć - eksplozja nie była znów taka wielka (a przynajmniej na taka nie wyglądała) - Dubaku w prequelu przeżył wybuch miny mimo, że stał bardzo blisko niej. Bill mógł przeżyć i np: być ciężko ranny lub w śpiączce czy coś na kształt. Wielka szkoda, ale cóż takimi prawami rządzi się ten serial.
Pzdr.
I już dwie trzecie serialu za nami. Jak ten czas leci. Odcinek 16 można powiedzieć, że był odcinkiem nader interesującym i troszkę przełomowym. Akcji typu strzelanie, wybuchy, pościgi nie było za to była akcja pełna napięcia w scenach z Tonym i później z FBI w siedzibie Starkwood. Znów popisową scenę miał Hodges - rozmowa z Almeidą i wcześniej ze swoimi ludźmi. Potem dowiedzieliśmy się co znaczyły jego słowa "trzeba wiedzieć jak go podejść". Twist z Gregiem (uwolnienie Tonego) i potem drugi twist z nim (oszukanie Tonego) - bardzo zgrabnie to wyszło, zupełnie jak za starych dobrych czasów. Jednak to wszystko pestka. Jest coś co strasznie wyróżnia ten odcinek. Jack Bauer. Widziałem wszystkie odcinki wszystkich sezonów 24 godzin i nie pamiętam by był taki podobny. Był to chyba jedyny jak na razie (i oby na tym jednym razie się skończyło) odcinek w którym było Jacka jak na lekarstwo. Najpierw na autostradzie, potem w wozie i dwie czy trzy sceny w FBI. I jeszcze Jack i te jego blizny - mogli to darować bo nigdy nie mogę na to patrzeć. Jack jest zarażony co oczywiście nie musi znaczyć, że umrze jednak w tym świetle nowego znaczenia nabiera informacja o tym iż sezon 8 ma dziać się już w kilka godzin po zakończeniu siódmego. I, że ma być ostatnim. Oczywiście teraz zastanawiające jest to o czym miałby być film kinowy i prequel do 8 sezonu, który ma być ponoć też filmem jak 24:Redemption. I Renee i Jack maja się coraz bardziej ku sobie - albo przynajmniej ona ku Jackowi (vide scena gdy dowiaduję sie, że Jack był wystawiony na działanie broni biologicznej i zaczyna płakać lub jej mina jak się dowiaduje, że jest zarażony i potem jak widzi jego blizny). No i Kiefer. Coś mi mówi, że kolejna nominacja do Złotego Globu lu i nawet sama statuetka jest w zasięgu ręki. Świetnie odegrał scenę jak się dowiaduje, że jest zainfekowany. Nie mniej odcinek bardzo intrygujący.
Tick boom Tick boom Tick boom...
Sezon swietny ale ja chce wiecej akcji z Jackiem!Nic siedzi na tylku i nic nie robi a ja potrzebuje strzelania , bicia moze jakies poscigi oczywiscie z Jackiem:) Brakuje mi tego bardzo i On zasluguje na Happy End.Jesli go usmierca to kaplica.To bylaby porazka:(
To oczywiscie moje zdanie inni tego moze nie potrzebuja.
17 odcinek slaby. ale to prawda ze jonas hodges jest mistrzem nad mistrzami i wlasnie awansowal na zaszczytne 4 miejsce czarnych charakterow tuz po amadorze, ninie i moim faworycie marwanie:)
a w ogole w 16 odcinku larry moss o malo sie nie zesral jak podjechala ekipa jonasa a na poczatku 17 odcinka <2 minuty pozniej> juz byl taki pewny siebie;]
poza tym pelne zaskoczenie ;]ze jest terapia eksperymentalna i mozna uratowac jacka. a w wywiadzie kimberly mowila ze wroci w 7 sezonie i ociepla sie ich stosunki z ojcem, wiec pewnie kobieta z trailera ktora stoi za jackiem to wlasnie ona. no przynajmniej dobrze ze nie okazalo sie ze jack jest jedna na 100000 osob odporna na wirusa (jak michelle na cordille) dzisiaj musze obejrzec jeszcze z napisami pl 16 i 17 odcinek bo nie ogarnelam troche o co chodzi z tymi rakietami czy czymstam;]
Jak dla mnie to wśród czarnych charakterów na pierwszym miejscy jest od dawna Logan - może nie taki strcte czarny charakter ale jednak - jak za każdym razem go widziałem miałem ochotę mu nakopać w dupę. Gregory wręcz idealnie go zagrał. Na dalszych miejscach stawiałbym Ninę i Sandersa (tego, że kazał zabić Chappella nigdy nie wybaczę). Poza tym jeszcze specjalne wyróżnienie powędrowałoby z mojej strony dla Hendersona (akcja jak prawie załatwił Jacka z bombą i potem jak Jack załatwił jego na łodzi:) i Mandy która nigdy nie jest takim głównym złoczyńcą ale zawsze ważną rolę odgrywa. Nie miałbym nic przeciwko jakby grała w każdym sezonie (co było by do zrobienia) a i jest szansa, że wróci w ósmym. I tak na deser dorzuciłbym Philipa Bauera, Bierka (świetna postać) i nieodzownych braci Salazar.
Jednak po tym co wyczynia Hodges w tym sezonie to mogą nastąpić ostre przetasowania na podium;)
Pzdr.
Kurde coś nie mogę się zabrać za pisanie wrażeń zaraz po obejrzeniu odcinka i tak to się odkłada. Ech. A więc - odcinek 17 się nie wybija i jest utrzymany i to bardzo w stylu odcinka poprzedniego. To znaczy: troszeczkę akcji - Tony i Doug Knowles (da się jeszcze znieść) i troszkę Jacka (znieść się już nie da!). Jednak na wielkie pocieszenie mamy dwie postacie:
1. Jonas Hodges - na samym początku on kontra Larry - miodzio, potem on w gabinecie Douga - czyste szaleństwo (i aktorstwo w czystej postaci) i to jak zakończył spotkanie i pokazał że też potrafi sobie pobrudzić ręce (i potem jeszcze ten tekst "szkoda, że pan Knowles tego nie doczekał" - i ta mina wcielonego diabła). No i końcówka z Panią Prezydent - majstersztyk jak ją zakasował (i oczywista oczywistość jak to zagrał:)
2. Olivia - spryciula jakich mało. Myślałem, że zupełnie inaczej rozwiąże swój problem (że wykorzysta starego i poczciwego Aarona) a jednak nie. No i było na co popatrzeć - a póki się nie pojawi kim to jak dla mnie jest ona jedyną na której można zawiesić oko ;P
PS. Mam nadzieję, że ta lżejsza forma obecnych odcinków jest tylko chwilowa i ma nas przygotować na miażdżący finał który zbliża się wielkimi krokami.
Tick boom Tick boom Tick boom...
no ale marwan byl wlasnie taki spokojny, w ogole sie nie denerwowal, nie krzyczal <zupelne przeciwienstwo jacka> i wlasnie zapomnialam o saundersie, ktorego tez uwielbiam i ktory tez byl megaopanowany<poza momentem kiedy jacek chcial wprowadzic jego corke do tego hotelu zakazonego i on tak piszczal 'stapstaaaaap';d;d> no o jezu ale jak plakalam jak ryan <ktorego naturalnie lubilam prawie tak jak masona<3<3> musial umrzec, i taki przestraszony byl, jak piesek ktorego zabiera sie do schroniska:(( oczywscie zamknielam oczy jak jack strzelal <do konca nie wierzylam ze bedzie w stanie to zrobic> ale uslyszalam odglos jak upada na ziemie i nie moglam zasnac, naprawde;]
faktycznie, to jest strasznie wkurzajace ze jacek siedzi tylko z tymi lamusami ktorzy nie daja sobie rady z niczym z FBI a larry walczy z terrorystami;/
a jonas jak upokorzyl madam prezident jak kazal jej biec i odwolac atak ona tak przebierala tymi starymi pomarszcoznymi nogami i krzyczala 'abord abord' ;d
co do olivi, boze jak ja jej nienawidze. nie dosc ze jest kropka w kropke jak alison<tak samo brzydka;p> to jeszcze jest taka wkurzajaca mam nadzieje ze ja zabija niedlugo;] w ogole cala rodzina tejlorow taka nieudana <poza rogerem<3 ktory musial zginac, jak kazdy kogo polubilam w 24>
i mam nadzieje ze wraz z pojawieniem sie kimberly, ktora uratuje jackowi zycie, cos sie zacznie dziac bo sezon 7 zaczal spadac w moim rankingu sezonow, gdzie mial mocna 5 pozycje, przed sezonem 6 i 5. o !
Ja osobiście za Masonem tak średnio się przepadałem ale jedno trzeba mu oddać - miał świetne teksty! Ryana polubiłem od trzeciego sezonu jak najpierw chciał pomóc Jackowi z jego uzależnieniem i potem jak powiedział do Tonego, w związku z tabletkami śmierci "To wbrew wszystkim regulaminom... Zrób to!" to już w ogóle mnie kupił. I potem jego mina jak szedł już z Jackiem i Chase się pyta co robicie a Ryan mu powiedział że zabiera Jacka na dalsze przesłuchania i Edmunds mu pocisnął że jest prawdziwym dupkiem. No oczywiście jego śmierć - prawie się popłakałem. Ogólnie jak dla mnie sezon 3 podobał mi się najmniej jednak co prawda to prawda, że jest chyba najbardziej hardcorowy - vide wspomniana scena z Ryanem czy też finał z Chasem i jego kończyną.
Co do Olivi to jak dla mnie może być - zarówno pod względem wyglądu jak i postaci. Ciekawą role gra, która wprowadza jakąś akcje a nie że jest tylko po to by być (jedyny minus dla niej to to, że pozbyła się Ethana którego strasznie polubiłem). Jednak z Taylorów to moim no. 1 jest Henry:)
I rzeczywiście teraz też zauważyłem, że każda postać którą lubiłem albo nie żyje albo została usunięta i już nie występuje - Edgar, Ryan, David Palmer i przede wszystkim Bill! A np: Mike Novick przepadł bez śladu podobnie jak (i to jest dla mnie jeden z największych błędów) Kate Warner! Nie mam pojęcia (i to chyba zagadka typu trójkąta bermudzkiego) dlaczego zrezygnowano z jej postaci w kolejnych sezonach. Ech.
Pzdr.
OH.MY.FUCKING.GOD. WHAT.THE.FUCK?
Zostałem zmiażdżony. Zniszczony. To się nazywa zakończyć odcinek. Końcówka niczym taran, monster track czy mocny cios obuchem w głowę. Teraz już wiem czemu te dwa poprzednie odcinki takie łagodniejsze. Scenarzyści chcieli uśpić naszą czujność i przynajmniej w moim przypadku to się udało. To co nam zgotowali w tym to istne "o kur**". Tym samym potwierdzili mi to dlaczego tak kocham ten serial i jest on moim no.1 po wsze czasy. Ale po kolei. Początek z całą akcją Tonego bardzo dobry - znów mogliśmy podziwiać jaki z niego zabijaka teraz. Dalej Jonas u Pani Prezydent - kolejny popis umiejętności Voighta - osobiście sam niemal mu uwierzyłem we wszystko jak z przejęciem mówił o krwawiącym sercu itd. Jack dający bure i reprymendę Renee. No i oczywiście spotkanie po latach. Aż mi się łzy zakręciły w oku. Sceny o strasznym natężeniu emocjonalnym - może nie aż takim wielkim jak w 2 sezonie podczas ich pożegnania ale... No i ta Kim - piękna jak zawsze:) No i oczywiście rzecz najważniejsza czyli mocarna końcówka z Tonym. Najpierw myślałem, że ten jego wspólnik to jakiś agent Jumy czy coś a tu... Twist na jakiego czekam od początku sezonu. Troszkę późno go nam dali ale warto było czekać. Oby tylko teraz jakoś ładnie to wytłumaczyli co i jak i z kim i po co i dlaczego. Osobiście nie jestem za tym, że jednak Tony jest zdrajcą ale swojej jakiejś też własnej teorii na ten temat nie mam. Jednak zastanawia mnie czemu tylko dusił Larrego zamiast go zastrzelić. Fakt chyba Larry nie przeżył (na trajlerze do kolejnego odcinka tak to wygląda) i to jest chyba jedna z tych dwóch niespodziewanych śmierci jakie miały się pojawić (osobiście stawiałem, że to będzie Moss jednak myślałem, że doczłapie się do końca sezonu). Ech, biedna Renee.
Poza tym odcinek pokazał kilka bardzo intrygujących rzeczy. Pierwsza to rozmowa Jonasa z Gregiem w Białym Domu. Dość to intrygujące że Hodges o niczym nie wiedział - cały czas byłem przekonany, że to on wszystko ukartował z tą akcją z Almeidą. To daje do myślenia. No i słowa Hodgesa do Prezydent Taylor o tym, że jest tylko małym trybikiem w wielkiej maszynie. Czyli pewnie jest jakaś wielka organizacja albo ogromny spisek. No i jeszcze co ciekawe to to iż wypierał się współpracy z Jumą - o tyle to ciekawe, że przecież do innych rzeczy się przyznał więc tego nie rozumiem - mam wielką nadzieję, że zostanie to porządnie wszystko wytłumaczone w tym lub kolejnym sezonie. Oby tylko nie zrobili tego co w sezonach 2 i 5 czyli, że dobrzy ludzie chcieli poprzez złe rzeczy zrobić coś dobrego tylko wymknęło się to spod ich kontroli. Wyszło by wtedy, że Jonas jest jednak dobrym (sic!). Pożyjemy zobaczymy.
PS. Tony nie może okazać się zdrajcą! Po prostu nie może! Liczę na was scenarzyści!
PS2. Wytłumaczy mi ktoś czemu w napisach początkowych wymienieni byli Aaron z Olivią mimo iż w ogóle się nie pojawili?
PS3. To z Tonym to... No! ;p
PS4. Znów za mało Jacka! Zaczyna mnie to już wkurzać!
Dawno już nie czekałem na kolejny odciek z taką niecierpliwością!
Tick boom Tick boom Tick boom...
wczoraj w nocy ogladalam 18 odcinek i mialam nadzieje ze mi sie to snilo. ja mysle ze antony najpierw byl zly potem nabieral tych dobrych ze jest dobry a teraz nabiera tych zlych ze jest zly a tak naprawde to jest dobry i zabije wszystkch zlych ludzi na swiecie. ale cos mi juz switalo ze tony okaze sie zly jak jacek poprosil alison o uniewinnienie dla tonego a ona sie tak szybko zgodzila. i jak tony sie zmartwil ze jack moze przezyc. no nie no! chociaz juz wole zeby umarl larry niz tony, bo larry taki poczciwiec jest sympatyczny ale wkurzaja mnie wszyscy z tego FBI, niedlugo czas na renee<Cwaniak>.
a co do grega, to on m sie ciagle wydaje taki podejrzany. jest taki niepewny jonasa, mysle ze w koncu okaze sie ze jest po dobrej stronie;]
3/4 sezonu za nami, a jak wiadomo w ostatnich godzinach dzieja sie najniezwyklejsze rzeczy, wiec ujawnienei sie tonego bylo tylko rozgrzewka na to co sie stanie w 19 odcinku;]
no i mogliby pokazac troche chloe i morrisa mojego lysolka <3:)
Co do Stantona to on chyba zachowuje się dziwnie bo zdradził Jonasa, a ten myśli że taki miał plan i uważa go za geniusza:D
Dlaczego uważasz, że Stanton zdradził Hodgesa?? Przecież strzelał ślepakami do strażnika, który miał zabić Tony'ego, a potem zaprowadził FBI do pustego magazynu, z dala od tego z bronią, żeby zyskać trochę czasu...
Larry'ego szkoda, owszem, ale cóż - taki lajf. Gdyby przeżył, byłoby to scenariuszowo słabe, takie powtórzenie "zabicia" agentki Walker z pierwszych odcinków.
Co do Tony'ego - jego "zdrada" naprawdę trzyma się kupy. Od samego początku wiemy, że ma pewne... hmmm... pretensje do rządu federalnego; mógłby więc po prostu grać swoją grę od któregoś momentu: zdobyć wirusa po to, by zdobywszy zaufanie trafić do Białego Domu i tam rozpuścić toto paskudztwo. Że prezydent Taylor niczemu jest niewinna? Cóż, rząd to rząd. Tony mógłby więc być równie dobrze człowiekiem Hodgesa, grajacym własną grę, wolnym strzelcem, który skorzystał z okazji - jak i "mózgiem" stojącym za całym planem. Stopień wyrafinowania jest przecież podobny jak w sezonie 3, gdzie Jack zdobywał zaufanie Salazarów, by ich pogrążyć.
Albo też, chłechłechłe, Tony może być pionkiem tej "jeszcze większej konspiracji". Pożiwiom, uwidim.
Obejrzałem jeszcze raz końcówkę tego odcinka i zauważyłem że jak Tony dusił Larrego, to nie zakrywał mu całkowicie nosa(widać to jak jest kamera z boku), tak że Larry być może był w stanie oddychać, a jego śmierć była udawana. Albo po prostu Tony ma za małą rękę. A jak już mowa o Tonym to dzisiaj doznałem lekkiego szoku jak sprawdziłem datę urodzenia aktora, grającego Tonego - koleś ma 47 lat! nie wygląda.
gregory seaton a nie roger stanton;p
tony jest wiecznie mlody <mniam> no pewnie sie zmieni jeszcze 21040142 razy i okaze sie ze jack zaberal po trochu broni biologicznej z kazdego sezonu i zatruje caaaaaaaaly swiat w 10 sezonie. na pewno:)