Ten cały sezon jest pozbawiony sensu, jakości i dobrej fabuły (odcinek z Winter Solder'em jeszcze dobrze się oglądało) ale błagam mamy tak: zrzyna z pacific rim, szkaradny potworek jako drugi odcinek o Agacie (ogólnie lubię jak przedstawiono tą postać w serialu o niej ale w what if to jest abominacja), dobry odcinek, dziwny odcinek komediowy ale szczerze nawet spoko, odcinek którego fabuła trzyma się jak spójność planety w tym odcinku, odcinek który chciał być westernem chęci dobre wykonanie na poziomie:
-ooo wrzućmy 10 pierścieni bo dawno nie było z nimi wątku,
-ale szefie jak go wrzucić w western,
-nie wiem po prostu to zrób,
I na koniec perełki w morzu tragedi sezonu 3 czyli odcinek 7 i 8, które mogłyby się nazywać What if ... SIF (strong independent females) czyli idealne odzwierciedlenie jak nie robić filmu/odcinka, jak zepsuć dobrze zrobiony wątek, odcinek o Kahhori w 2 sezonie to był chyba mój ulubiony jak chodzi o tamten sezon ogólnie postać dobrze stworzona, ciekawa i naprawdę interesująca, kapitan Karter to wątek który powinien być definicją określenia "przeciągnięty wątek", ona powinna zostać w sezonie pierwszym gdy jeszcze była ciekawa (odcinek o Wintersolderze aka Steve Rogers jeszcze git, dla mnie trochę nieciekawy ale trudno, odcinek 1602 ... zostawię bez komentarza).
Thor Storm no ta postać nie ma historii i tyle samo ma według mnie charakteru w tych odcinkach, jakby równie dobrze mogłoby jej tam nie być.
Birdy (nie pamiętam jak ją tam nazwali sorki) to posrać, która istnieje tylko po to aby denerwować, wzięła wszystkie negatywne cechy z lat 80 i szalonej serialowej postaci (chodzi mi o ten rodzaj postaci co jest często w serialach jako ta zwariowana i którą każdy lubi choć nie w tym wypadku)
I w ten sposób powstaje zlepek super kobiet, które ratują obserwatora (wymawiając przysięgę ... jakby błagam was) a zarazem przyćmiewają wszystkie dobre rzeczy z tego sezonu swoją bezsensownością i okropną historią.