Mam ten serial na liście do obejrzenia od jakiegoś roku. Odkładałem seans, ponieważ nie chciałem przedwcześnie przeżywać uczuć, które jak podejrzewałem dopadną mnie i tak w perspektywie najbliższych 5-ciu lat. No cóż… okazuje się, iż moje założenia były przesadnie optymistyczne, ponieważ 2 tygodnie temu pie*dolony rak wątroby ostatecznie zatryumfował i nie ma już na tym świecie jedynej osoby, na której mi zależało. Gorzej już czuć się raczej nie będę, zatem mam pytanie: Czy warto wreszcie obejrzeć ten serial i wraz z głównym bohaterem przepracować życiową stratę, czy lepiej sobie darować gdyż fabuła nie jest cukierkowo sentymentalna i dużo w niej wątków, które mogą jedynie pogłębić żałobę? (Zanim ktoś zacznie odsyłać mnie do psychologa albo po antydepresanty to lepiej niech sobie daruje. Nie jestem bohaterem. Wiedziałem, że sam nie poradzę sobie z tą sytuacją dlatego już od 3 miesięcy obdzwaniam wszystkie telefony wsparcia i chodzę na spotkania do lokalnego ośrodka kryzysowego. Zatem bardziej interesuje mnie subiektywna odpowiedź na postawione pytanie.)