Od zera do bohatera - formuła komedii stara jak świat która swą skuteczność potwierdzała już wiele razy z gorszym lub lepszym skutkiem. Zerem tym razem zostanie zupełnie przeciętny pracownik IT, a status bohatera osiągnie po wystawieniu na działanie nanocząstek. Zapowiadała się zatem idealna pozycja dla geeków, nerdów i fanów zabawnych sensacji, wyszedł zaś serial nieco niesatysfakcjonujący.

Dosyć dużą zaletą serialu jest jego lekki charakter i dystans, dzięki któremu serial ogląda się bez większego bólu (w odróżnieniu od skąpanej w zgniłej zieleni remake'u "Bionic Woman"). Za tą lekkość odpowiadają dwie z czterech głównych postaci - geekowaty Jake oraz podkochująca się w nim nieco nieśmiała lekarka Diane. Duet ten, dobrze zagrany przez Christophera Gorhama i uroczą Keegan Connor Tracy, jest chyba największym magnesem tego serialu. Pozostała dwójka zawodowych agentów wypada niestety znacznie gorzej.

Serial cierpi nieco przez sporą ilość odcinków niezbyt geekowych. Podstawą serialu było lekkie traktowanie obowiązków oraz wiedza i styl bycia Jake'a. Niestety wraz ze wzrostem jego kompetencji, coraz więcej pojawia się odcinków typowo sensacyjnych, w których jedynymi śladami pierwotnego charakteru serialu pozostają relacje Jake'a z Diane. Świetnie to widać w dwóch ostatnich odcinkach - w "Dead man talking" gdzie poznajemy przeszłość dyrektor Beckett oraz w finałowym "Upgrade" w którym postawiono na zderzenie dwóch kultur i humor nim wywołany.

Wiele seriali spotyka podobny los - zaczynają się z impetem który wytracają wchodząc na ścieżkę rutyny. "Agent przyszłości" wyjątkiem nie jest. Jeżeli jednak masz chwilę czasu, a lubisz nieco lżejsze seriale sensacyjne albo ciekawi Cię starcie umysłu geeka i policyjnego wyszkolenia (w zależności na jaki odcinek trafisz) to możesz się na tym serialu całkiem dobrze bawić.
2/5