Dosyć słabo ;) Nie oszukujmy się, w AHS rządzą dwie osoby - Conroy i Lange. Kiedy do ekipy dołączyła Bates, stworzyły przepiękną Święta Trójcę tego serialu. A w tym sezonie obydwie giną w połowie, zostawiając Lange z bardzo średnią rolą, zagraną jakby od niechcenia. Mam nadzieję, że kolejny sezon będzie lepiej przemyślany... Sam wątek z pośmiertnym cyrkiem całkiem spoko, ale zbyt dużo wątków w tym sezonie było naciąganych, bądź dodanych na siłę.
Mnie sie nie podobało. Nie wiem czego sie spodziewałam, ale na pewno nie tego. Jakoś dla mnie to było takie płytkie...
Narobiłam sobie nadziei na zemstę Mordrake'a, kiedy na początku odcinka zobaczyłam, że będzie w nim grał Wes Bentey. A tu takie rozczarowanie... Elsa zła po stokroć, sam Mordrake to mówi, a mimo to nie zabiera jej ze sobą na wieczne potępienie(na które moim zdaniem zasłużyła) tylko odsyła ją do poza grobowego cyrku(?), w którym wszyscy znowu kochają Elsę i zachowują sie jak gdyby nigdy nic. Dla mnie to troche bez sensu.