Ten serial jest moim ulubionym! Jest STRASZLIWIE wciagajacy, więc jeśli chcecie coś na parę tygodni to się nie uda ;) - obejrzałam wszystkie sezony w dwa dni, nie mogłam się oderwać! Jak prawie zawsze sa jednak minusy. Zaczynam od plusów. Castingowe arcydzieło. WSZYSTKIE postacie sa DOKLADNIE takie same jak je sobie wyobrażałam. Sa wprost wyciagniete z powieści Lucy Montgomery. Jest mnóstwo ekranizacji/adaptacji Ani z Zielonego Wzgórza, ale to jest pierwsza, w której Ania ma faktycznie rude włosy, piegi, jest chuda i drobna, rysy twarzy jak z wyobrażeń. Gilbert także idealnie odwzorowany i wreszciw jakiś naprawdę przystojny aktor się w niego wciela :)).Inne postacie również perfekcyjnie. Piękna jest także scenografia - XIX wieczne kanadyjskie miasteczko i wieś w 100% ze wszystkimi detalami i tak naprawdę to głównie zachwyca. Jednak - Trochę zepsuto z ogarnięciem fabuły. Za bardzo rozwinęli ksiażkę. Dodane watki, nie były jakieś złe, ale niepotrzebne i czasem psujace ten klimat stworzony przez Lucy. Głównie chodzi jednak o włożenie między tę historię "współczesnych" pogladów, lewicowych. Wiadomo że to będzie w produkcji Netflixa, ale jednak nie chciałabym tego w tym serialu. Historia dzieje sie w 1897-1900. W tamtych latach niepopularne było popieranie homoseksualistów, czarnoskórych, praw kobiet itp. Ja się z tymi pogladami zgadzam, naprawdę, ale bohaterzy serialu nie powinni. Na Wyspie mieszkało wówczas 0,5% czarnoskórych i byli oni potępani. W życiu nikt by w wiosce nie zareagował na Sebastiana pozytywnie (z tego co kojarzę nawet go w oryginale nie ma, więc musieli "włożyć" czarnoskorych aktorów). Młoda dziewczyna nie sprzeciwiłaby się ojcu, z myśla o zostaniu stara panna. Ania nie napisałaby feministycznego artykyłu, a Gilbert by tego nie popierał. Watek z homo to już w ogóle. O ile wspomniane wyżej problemy faktycznie wtedy istniały, to (jak akurat wspomniano miedzy wierszami w produkcji) bycie "innej" orientacji w ogóle nie istniało. Oczywiście że były lesbijki i geje, ale żadna z takich osób nawet sama nie była tego świadoma, nie było jakby tego. Stara ciocia Józefina lesbijka. To totalnie nie pasuje, a gej przedstawiony bardzo stereotypowo - delikatny, dziewczecy chłopic z dusza artysty. Jeszcze w innym serialu o XX wieku może bym się nie przyczepiła ale w Ani? To zepsuło klimat tamtych czasów. Zbyt współcześnie przedstawiono główna bohaterkę. Technicznie - cudne dzieło, ale ze scenariuszem - 7/10.