Pierwszy odcinek to jakaś kpina, nie zamierzam oglądać dalej.
Rozbłyski uszkadzają ci statek - co robisz? Oddalasz się? Nieee.
Wlatujesz w gwiazdę rzecz jasna. I przeżywasz i statek zostaje w jednym kawałku.
Tylko systemy komunikacji (dlaczego?!) i staza padają.
Jak naprawić statek kosmiczny? Albo wciskasz enter na klawiaturze, albo wyłączasz i włączasz. I nagle napęd nadświetlny, który prawie wybuchł parę minut wcześniej zaczyna działać. Hyh. Ten Netflix...
Pomijam już w ogóle to, że próbujesz się komunikować z obcymi napieprzając dźwiękami gołębi w randomową krystaliczną strukturę, która najpierw sobie leciała nad miastem, a potem jakby się nagle rozbiła.
I to jak bardzo te wszystkie postacie są bez kontekstu. W ogóle tu wszystko jest bez kontekstu.