No to jak co tydzień. Wczoraj minęło 35 lat od premiery jedynki, więc mam nadzieję na przyzwoity odcinek.
5/10
Nie wiem czego mniej spodziewałbym się pod szyldem "Evil Dead": pierdzącego Campbella czy Limp Bizkit.
Odcinek na przeciętnym poziomie serialu, mam tylko mocno mieszane odczucia co do ostatniej sceny. Najpierw za pomocą Kelly, potem Brocka sugerowali coś co chociaż trochę posunęłoby tych bohaterów do przodu, jakąś choćby delikatną wielowymiarowość zamiast postaci ze Scooby'ego-Doo. I nagle, po naprawdę nieźle odegranej przez Majorsa scenie widzimy jego mózg rozchlapany na ulicy i Campbella karykaturalnie parodiującego największy ze schematów. Jasne, Evil Dead to głupawka z gore i slapstickiem, ale wtedy oparte były na tym trzy 80-minutowe filmy, z bohaterem który często pozostawał sam na ekranie, a nie 20 odcinków serialu z czwórką głównych postaci. Podejście twórców zużyło się już w zeszłym sezonie, zresztą sami próbują wprowadzać dramatyczne wątki ciągle przypominając o masakrze w 1981 roku.
Ciekawe jakież to rewelacje chciał przekazać Brock. Zapewne okaże się, że Murzynka za kierownicą Delty jest tak naprawdę córką Asha i Lindy Bates. Oj tam, oj tam, że 30 lat. Cały czas odwołują się do przeszłości którą i tak się nie przejmują.
Fajna rola Teda Raimi, mam nadzieję, że będzie go dużo więcej w następnych odcinkach. Wiem, że seria startowała jako podziemny, zakazany film, a teraz jest raczej oparta na popkulturowej maskotce z piłą mechaniczną, więc pole do popisu jest szerokie, ale jednak trochę przesadzają z tym wymyślaniem jak najbardziej zboczonych okropności. Tydzień temu głowa w dupie, teraz odgryzanie penisa i odcięta głowa w klozecie, takie szokowanie dla szokowania bez większej klasy. Tak, wiem, pewien amatorski horror sprzed 35 lat miał leśny gwałt, ale czuć jednak wymuszone mnożenie takich sytuacji. Dobrze, że Bruce jakoś zrównoważył to slapstickowym gagiem z piłą chowaną za plecami.
Fajny motyw z opętanym autem (Christine?) mógł wnieść coś nowego, ale został lekko zawalony przez tą dziwną animacje podskakiwania in-CGI, uciekaniem ludzików wszędzie-oby-na-wprost i road-killem w "takim" momencie + piszcząca murzynka. Rzeźnia w kiblu za słaba w porównaniu do poprzedniczki z e02, lecz miło. Czarnowłosa nie powinna pić alkoholu, bo jest za łatwa, tzn. naiwna. Pączki rządzą.
Aha, jeszcze kołpak +
Jak dla mnie odcinek jak najbardziej na plus. Rozwalił mnie "Pączek". Cały odcinek był pełen absurdu. Morderczy samochód w stylu Christine, odcięty łeb w kiblu, zapijanie smutków przez Kelly oraz rodzinne pojednanie Asha z ojcem. Normalnie taka tandeta że aż fajne. Daję 7/10.
Najlepszy odcinek jak do tej pory :)
Ten początek mnie zabił xD
Dobra akcja z opętanym samochodem Asha, chociaż ta Mudżynka trochę psuła, swoją dosyć słabą grą aktorską.
Ojciec Asha rozwala xD I w ogóle cała imprezka w barze była świetna i miała super klimat. Oprócz dobrego humoru, nie zabrało też poważniejszych wstawek z Kelly, którą chyba dopadł jakiś kryzys (swoją drogą co z jej relacjami z Pablem? W 1 sezonie dosyć się mieli ku sobie, a teraz nic) oraz podobała mi się rozmowa Asha z ojcem, który myśli że Ash jest jakimś psycholem, który pozabijał kilku ludzi w tym swoją siostrę.
Walka w kiblu, kozacka, a niespodziewana końcówka, naprawdę zaskakująca.
Jestem ciekawa co ojciec chciał powiedzieć Ashowi, ale przede wszystkim jestem kurczę strasznie zawiedziona, że uśmiercili staruszka :( Miałam cichą nadzieje, że jak uwierzył Ashowi, to dołączy do ich teamu albo będzie się od czasu do czasu przewijał po ekranie, a tu takie coś :c
PS. Nie chcę wywoływać gównoburzy, ale w 1 sezonie właściwie było to samo, a teraz nadal widzę narzekanie co odcinek i nie rozumiem już w końcu co niektórzy oczekują od tego serialu? Ludzie to miała być i jest lekka, kiczowata czarna komedia, jak wam nie odpowiada taka konwencja, to sobie może odpuście ten serial, nie szkoda wam czasu na coś co się wam nie podoba?
Nie przepadam za tym serialem, ale ciekawość fana trylogii nie pozwala mi przestać. I tak o to tkwię w męczącej symbiozie, a te mendy jeszcze 3 sezon ogłosiły :)
Mam tak samo. Przy całej sympatii do Campbella, wychodzi z niego, jak to ktoś celnie napisał, podstarzały Stifler. Niestety...