Napisy napisami, a jak tam Wasze wrażenia po drugim odcinku? :)
Cytując internety: "nie no ja się popłakałam". Dla mnie to, co Norman zrobił dla Bradley było absolutnie piękne; sam fakt, że w ogóle jej pomógł po tym, jak się nim tak pobawiła, był bardzo... szlachetny z jego strony. Żal mi było, że nie mógł jej odwieźć na ten autobus osobiście. Uważałam i uważam ją za *****, ale jakoś udzieliła mi się natychmiastowa tęsknota obu braci za nią. Sprawka dobrego, przekonywującego aktorstwa.
Aczkolwiek oczywiście żałuję, że Bradley opuściła nas wyjeżdżając, a nie ginąc, na co liczyłam. Ale może co się odwlecze... ;)
I swoją drogą, nie wiedziałam, że Vera Farmiga tak ślicznie śpiewa. Co za utalentowana kobieta.