Obejrzałem niedawno serial i natknąwszy się na opis w Filmwebie zerknąłem też na natywną recenzję. Tak mi w niej zgrzytnęło, że aż postanowiłem się wpisać, choć to chyba tylko gest w kierunku moich emocji - podejrzewam, że polemika z recenzentem nie jest zapewne możliwa.
Autor recenzji pisze o alternatywnej moralności scenarzystów ("poprzestawiane wartości") , którą na dodatek (ciemna?) publika kupuje. Pada np. pytanie o to, czy doniesienie człowiekowi o romansie córki, ma być moralnie brzydsze od współudziału w morderstwie. Kiedy czytam te przesiąknięte oceną i pozbawiona wątpliwości aprobatą dla dziwnej dla mnie wersji moralności, chciałbym zacytować Autorowi pytanie ze scenariusza, które być może przeoczył: A kim jest ten "człowiek"? Ministrantem?
Jak możliwe jest zarzucanie córce romansu z bandytą, kiedy samemu jest się bandytą? Jak można tak bardzo dziwić się gangsterskim postępkom syna, kiedy samemu przez wiele lat gangsterkę się uprawia? Tyle, że w rękawiczkach, choć biel tych rękawiczek wg mnie wiele pozostawia do życzenia. Może zatem moralnie odpowiedzialnym za zło, które się dzieje, jest bardziej ten, który je rozpoczął i dał przykład, niż ten, kto innego sposobu na życie nie zobaczył, a rękawiczek nie chciał lub nie potrafił używać? Ale Autor recenzji uważa widać inaczej.. Ja tam gratuluję scenarzystom..