... ale całość jak ładowanie wódy nad ranem na siłe by w końcu zasnąć, gdy koledzy w pokoju obok jeszcze drą ryja.
Rzemiosło jest udoskonalone, ale wirtuozeria gdzieś uleciała,
albo w końcu na starość utraciłem wewnętrzny portal do krainy dupy i mnie to przestaje bawić i nie ma w tym winy maestra.