Pozwoliłam sobie na wspomnienie "Legendy Wilhelma Tella" przy okazji dyskusji o "Przygodach Bosco", gdyż zauważyłam kilka podobieństw między tym nowozelandzkim serialem i tą japońską animacją. Po pierwsze - w jednej i drugiej historii prawowici władcy baśniowych krain giną pokonani przez podstępnych uzurpatorów. Po drugie - można by rzec, że potomknie jednych i drugich władców to rówieśniczki, choć dzieli ich pochodzenie. Po trzecie - obie księżniczki natrafiają na osoby wprawdzie różniące się charakterem i usposobieniem, ale za to gotowe pomóc potrzebującym w każdej chwili. No i po czwarte - i w "Legendzie...", i w "Przygodach Bosco" jedni i drudzy muszą nieustannie uciekać przed prześladowcami księżniczek, jednak ostatecznie dochodzi do ostatecznej konfrontacji obu stron. Lecz przede wszystkim najważniejszą rzeczą, która łączy nowozelandzki serial z japońską animacją, jest istota prawdziwej przyjaźni, która pokonuje różnice między bohaterami i sprawia, że pokazują oni swoje najlepsze cechy. I przy okazji pokuszę się o stwierdzenie, że "Legenda Wilhelma Tella" to poważniejsza wersja "Przygód Bosco", aczkolwiek ktoś może się na mnie za to skrzywić. W każdym razie, kto ma własną opinię na ten temat, może się śmiało przyłączyć do dyskusji. Bo przecież po to jest dyskusja, by na niej wyrażać swoje zdanie, prawda? :)