przed domem White'a? pamiętacie? była taka scena na początku 2 czy 3-ech odcinków, czarno biały
obraz, faceci w kombinezonach coś wyławiają z basenu, dwa trupy w plastikowych workach przed
domem Walta obok jego samochodu, gdzie później w serialu jest rozwinięcie albo wytłumaczenie
tej scenki?, czy nie jest to czasami chwyt a zarazem oszustwo scenarzystów, tak aby przytrzymać
widza przy oglądaniu serialu nawet w tych nudniejszych momentach? bardzo proszę o sensowne
odpowiedzi, dziękuje.
Wyjaśnienie było chyba w ostatnim odcinku tego sezonu. To były ciała pasażerów samolotu, który zderzył się z innym. Nieszczęsliwym trafem, ciała znalazły sie między innymi na posesji Walta. To dokładnie 13 odcinek 2 sezonu. Żaden chwyt. Wszystko jak najbardziej składa się w logiczną całość.
stary, z całym szacunkiem ale niczego takiego nie pamiętam, a pochłonąłem wszystkie 5 sezonów w przeciągu bodajże ostatniego tygodnia, jeżeli jest tak jak mówisz, to po co zakładali kombinezony i maski tlenowe, tak jakby teren był skażony substancjami radioaktywnymi?
Obejrzyj w takim razie koniec 13 odcinka 2 sezonu oraz 1 odc 3 sezonu (tam jest wyjaśnione wszystko czarne na białym). Do wypadku przyczynił się ojciec dziewczyny Jessego, który po jej śmierci przyszedł do pracy w bardzo złym stanie i źle wywiązal sie ze swoich obowiązków (był kontrolerem lotów). Kombinezony nie wiem po co, być może po prostu takie przepisy, jakis stopien zabezpieczenia. Nie znam się. Ale jestem pewna, że chodziło o wypadek. Te sceny z wynoszeniem ciał na początku niektórych odcinków służyły właśnie temu, żeby widz zastanawiał się skąd to, dlaczego, żeby wzbudzić ceiakawość. A w ostatnim odcinku wszystko łączy sie w całość. Mowa o tej katastrofie jest właśnie w 1 odcinku 3 sezonu
ok. niech Ci będzie, chociaż oglądając tę scenkę spodziewałem się że wkrótce wydarzy się coś dużo bardziej szokującego, np. w domu White'a rozpylony zostaje jakiś śmiercionośny gaz, w wyniku czego ginie jego żona i syn, mogę się założyć że twórcy serialu chcieli żeby widz oglądający to właśnie tak myślał, moim zdaniem wykorzystali oni ten element fabuły aby sztucznie ją uatrakcyjnić, tym bardziej że ta scena pojawia się chyba ze 3 razy na początku osobnych odcinków, w moim mniemaniu jest to ewidentna manipulacja
cóż, chociaż serial jest bezdyskusyjnie świetny, to jednak na tym elemencie trochę się zawiodłem, aha i jeszcze jedna sprawa, pamiętacie tę scenę kiedy Walt jest z rodziną w domu Hanka, kiedy ten pokazuje mu notatki Gaila z laboratorium? Walt widzi min. adnotację Gaila, prawie identyczną jak w książce W. Whitmana, którą od niego (tzn. od Gaila) dostał w prezencie, czy pożyczył, nie jestem pewien, ta książka z tego co widziałem leżała sobie luzem na widoku w jego domu, co byście zrobili na miejscu Walta po zobaczeniu tych notatek, dokładnie tej adnotacji? bo ja na jego miejscu od razu bym sobie przypomniał że przecież w moim domu leży sobie nieukryta książka z prawie identyczną adnotacją o tym samym charakterze pisma, natychmiast bym ją zniszczył, mam uwierzyć że facet dbający w najdrobniejszych szczegółach o to aby jego tajemnica nie wyszła na jaw, zapomniał o czymś tak oczywistym? tak jak powiedziałem serial świetny ale nie obyło się bez niedociągnięć
Z tym pierwszym nie do końca się zgodzę. Jest to bardzo ciekawe posunięcie tworcow i ciekawa zależnosć pomiędzy wydarzeniami, która dużo wnosi. Walt godzi się na śmierć dziewczyny Jessego. Jej śmierć zaś doprowadza do tego, że jej ojciec przyczynia się do tej właśnie katastrofy samolotowej. To nie byle jakie powiązanie faktów. Jasne, ja też na początku myślałam, ze to może chodzić o śmierc Walta, czy jego rodziny. Ale rzeczywistość okazała się niebanalna, zaskakująca, intrygująca, nie taka jakiej się spodziewałam. Jak dla mnie to duży plus :) Mi właśnie ten element bardzo sie podobał. To obrazuje jak jeden czyn może doprowadzić do ogromnej lawiny zdarzeń
Co do tej książki od Gaila. Ja na miejscu Walta na pewno nie trzymałabym jej w kiblu. To było przeoczenie, zaniedbanie ze strony "Wielkiego Heisenberga", poprzez które sam się wkopał. Ale nie traktowałabym tego jako błąd twórców, Po prostu wierzę, że nawet "doskonały człowiek" posiada słabe punkty. Walt przeoczył właśnie tę "małą sprawę", wydawałoby się, ze nie znaczącą i właśnie poprzez to Hank go rozgryzł.