No niestety, po Lost i Prison break poprzeczka zawieszona tak wysoko, że niełatwo ją przeskoczyć. Breaking Bad miał u mnie zielone światło, ale sumarycznie to 7/10.
Bolały mnie dwie rzeczy:
- nudność wątków. A coś ukradł, B znalazł, więc C go zabił, D śledzi C, który jest bratem B a siostra wujka ze strony ciotki jest szefem A. Szef A ginie w wypadku, spowodowanym przez E, a E to dziewczyna D która sprzedała drożdżówkę A. Wszystko super, ale po n-tym odcinku zaczyna to nużyć
- historia powinna zmieścić się w góra 3 sezonach. A 2 sezony zapychane są historiami typu katastrofa samolotu. Czy ta katastrofa miała jakieś znaczenie, oprócz tego że pospadało conieco na domki a przyczynił się do tego A, którego córka była dziewczyną B, który był wspólnikiem A?
- i chyba najważniejsze: irracjonalizm. Pinkman jako szef dealerów dragów? Huehuehue. No i jego sprzedawcy na ulicy, sprawiających wrażenie ociężałych umysłowo. Sorki, ale nijak nie wyobrażam sobie takiego teamu trzymającego w garści całe miasto. Do tego historie z finalowego odcinka, gdzie "inteligentny" karabin zabija wszystkich złych - ostatnio takie hecne numery widziałem w Stawce większej niż życie. Może i White miał wiedzę, ale coś mi sie nie wydaje, aby przy użyciu chałupniczych metod uzyskać narkotyk lepszy jakościowo od tego wytwarzanego w profesjonalnym laboratorium. A potem i tak się okazuje, że większej filozofii w tm nie ma, bo byle łepek (np Pinkman) potrafi to robić.
Serial fajny była, ale nie podzielam ogólnego zachwytu :-)
Jak mi powiesz skąd bochaterowie Lost mieli odżywki do włosów, szampony i makijaż przez tyle czasu, to doczytam to co napisałeś do końca.
OK, to wyjaśnię, żeby zaraz hejtów nie było :-)
Tak, porównałem z całą świadomością. Porównałem w kontekście świeżości, nowości, nie fabuły. Lost (spuśćmy zasłonę milczenia na środkowe sezony i zakończenie) szokował pomysłami, precyzją i dbałością o szczegóły. Prison akcją w każdym odcinku i twistami co chwila. Breaking Bad - cóż, no nie było tego "czegoś" co by mnie przykuło do ekranu. Najbardziej podobał mi się sezon 1 i 5, środek to wątki tworzone nieco na siłę, nie mające większego wpływu na główny nurt akcji. I to tyle.
A nie sądzisz, że PB powinien skończyć się na pierwszym sezonie? Już od drugiego to tylko upychanie na siłę. Skazany na śmierć wyszedł z więzienia, dodać do tego dwa odcinki pokazujące jak poradził sobie na wolności i koniec. Reszta sezonów nie miała nic wspólnego z pocxzątkowym zamysłem serialu, czyli po prostu uratowniem swojego brata przed śmiercią. Dla mnie śmieszne było kiedy ta lekarka trafiła do więzienia i ta cała reszta z pozostałych sezonów. Spójrz na ranking i miejsce tego serialu.
Co do Lost. Właśnie kazałem Ci wyjaśnić mi czemu wszyscy mieli piękne włosy i makijaż, a Ty piszesz, że dbali w serialu o najmniejsze szczegóły. Serial albo jest dobry, albo ma dobry jeden sezon. "(spuśćmy zasłonę milczenia na środkowe sezony i zakończenie)" - to temu nie dowodzi.
Wymień mi serial, który fabularnie jest podobny do Breaking Bad i zastanów się ile razy był poruszany temat ludzi, którzy byli gdzieś "zagubieni" i walczyli o życie w małej grupce. A teraz jeszcze raz zastanów się nad słowami "świeżość" i "nowość". Uratownie kogoś z więzienia? Proszę Cię, dzięsiątki filmów.
W PB podobało mi się bardzo to, że nie ciągnięto jednego wątku w nieskończoność. Sam byłem zdziwiony, gdy uciekli z więzienia i pomyślałem sobie - sorry, mieli uciec, uciekli i to w zasadzie koniec serialu. Co miałoby być dalej? No i byłem mile zaskoczony bo co sezon to tło akcji się zmieniało, a sama ucieczka to była tylko mało znacząca rozgrzewka przed tym co ma być dalej.
Przyznam, że część BB odpuściłem sobie, czytając tylko opis odcinków. Ten poszedł tam, ten się przyznał do czegoś tego ktoś zabił, kropka. Prawie jakbym jakąś telenowelę oglądał :-) I spokojnie mogłem sobie 3-4 odcinki odpuścić, bo wiedziałem że ich treść da się streścić w dwóch-trzech zdaniach i w zasadzie wiele się nie traci. W PB przegapienie jednego-dwóch odcinków nie pozwalało mi zrozumieć co się dzieje w kolejnych. A w BB trochę nudziło, że po raz n-ty żona coś podejrzewa, n+1 Walt ucieka policji, n+2 Hank jest o włos od rozpracowania sprawy itp. Brakowało mi tej "świeżości", czyli czegoś co znacząco popchnie akcję do przodu. Dokładnie to, czego mi brakowało np w Homeland czy Upadek. Jest super, coś się dzieje ale cały czas mam wrażenie że kręcimy się w jednym garnku.
W tej samej kategorii porównuje BB i Lost. W Lost nawet czytając opisy dwóch odcinków w przód nie ogarniałem akcji, bo cały czas coś się zmieniało - nowi bohaterowie, nowe lokacje, nowe intrygi. Oczywiście, BB akcja jest zupełnie różna, ale znów wracam do mojej głównej myśli: w BB nie widzę czegoś, co mnie zatrzyma przed ekranem. Plus mało wiarygodne postacie - czy to dilerzy o umiarkowanej inteligencji czy bossowie (Lydia) o charakterze zastraszonych myszek itp.
Wow jesteś niesamowicie inteligentny.Sam bym to lepiej nie opisał. Szkoda że większość społeczeństwa to kretyni dla których Prison Break zasługuje na ocene 7,5 a breaking bad w którym nic się nie dzieje na 8,8 ....
No, byłbym daleki od określania miłośników BB kretynami :-) Są różne gusta i guściki, np w takim Kill Bill miejscami "nic się nie dzieje" a napięcie mimo to sięga zenitu.
Mała poprawka co do mojej wypowiedzi: tych seriali nie ma w rankignu 100 najlepszych :D
To jednak głosy dość szerokiego grona ludzi więc mówi to samo za siebie. Rozumiem, gdyby dzieliła te seriale różnica 5-10 miejsc. W tym przypadku to ponad 100.
Jak dla mnie PB i Lost powinny skonczyc sie na 1 sezonie. PB ogladalem i modlilem sie zeby juz nie robili kolejnego sezonu. Pierwszy byl swietny ale drugi to juz 2 klasy nizej. Losta porzucilem gdzies na poczatku 2 sezonu.
Breaking Bad zaskakiwal mnie przez cale 5 sezonow i po obejrzeniu ostatniego zaluje, ze sie skonczyl. Pomysly i sposoby na nakrecenie scen w BB byly niesamowite, tworca genialny. Cale 5 sezonow obejrzalem w kilka dni i byly dla mnie jak podróz, ktora niestety musiala sie skonczyc.
Ale oczywiscie wszystko kwestia upodoban, gdybysmy mieli wszyscy te same gusta o byloby dopiero nudno :)
Różnica między BB a lost i prison break jest taka , że breaking bad jest przemyślanym serialem od pierwszego do ostatniego odcinka serialu( serial ma 62 odc tyle co układ pierwiastków) ma masę odwołań do popkultury itp. ( np. do Magbeta!!!!!) i jest dopracowany , nie wiem o co ci chodzi z tym . Breaking bad to nie tylko kryminał , dramat i ... komedia , ale też psychologia . Jak by na siłę szukać dziury w całym to by coś znalazł , .
A Prision break i lost ? Twórcy , którzy tworzyli pierwsze odc nie mieli pojęcia jak to zakończyć , prawdziwe arcydzieło poznaje się właśnie jak zaczyna i kończy . Prision break oglądałem do 3 sezonu a lostów do początku 4 ....
Z tymi gustami to właśnie prawda :-)
A mnie właśnie BB nie zaskakiwał. Pierwszy sezon był super,wciągający, zakręcony i w klimacie dramatu psychologicznego. Ale dalej było (jak dla mnie) płasko. Ugotowali dragi, stracili lab, stracili kasę, odzyskali lab, ugotowali dragi, stracili kasę, odzyskali lab, ugotowali, stracili - tylko zmieniały się okoliczności przyrody. Saul nadawał tyko kolorytu :-) Dopiero 5 sezon nabrał rumieńców, ale np. finał mimo że zrobiony "wow" to jakoś zrobiony na siłę (karabin!)
PB i LOST - kwestia gustu. Ale: po ostatnim LOST szlag mnie trafiał, że tak durnowato serial zakończyli. I zarzekałem się że nigdy więcej! Ale tak się złożyło, że Lost obejrzałem cały ponownie po jakichś dwóch latach - i naprawdę widać finezję (typu np. jakiś motyw z S01E09 pojawia się w S04E03, a tajemnica z S05E5 była pokazana w S02E15 itd).
PB? Oczywiście miejscami jechali po bandzie (bezprzewodowe wykradanie danych z dysków), ale wciskały w fotel twisty. Typu "A jest kluczem do odpowiedzi, tylko on coś wie i nikt inny, cały sezon wyciągają go z paki, w ostatnim odcinku whoa!, udało się! Teraz już pójdzie jak z płatka! A tu pierwszy odcinek nowego sezonu i w pierwszej minucie rzeczony bohater ... ginie". I tak non-stop.