Hej, co wy myślicie o tym odcinku? Kiedy Buffy zranił demon i myślała, że tak naprawdę w psychiatryku, a to wszystko: wampiry, przyjaciele, siostra, pogromczyni nie istnieje? Ja oczywiście byłam pewna, że naprawdę to win a tylko demona, ale tao statnia scena, kiedy lekarz mówi, że odeszła, a jej mama obok jej nieruchomego jak w transie ciała stoi... przerqaziła mnie z leksza...
Jeden z lepszych odcinków. I końcówka najlepsza "tracimy ją ..." Zauważyłem podobne patenty w innych serialach s-f np w smallvillu i poniekąd w ostatnim odcinku supernaturala.
to chyba taki metaforyczny chwyt, czytałam w jakiejś angielskiej analizie,co do pożegnania się Buffy z rodzicami i powortu, wciąż miała nierozwiązaną sprawę ze spikiem, a spike tak nazwała Willow to coś ostrego od demona i było że ma też lekarstwo czyli, że Spike jest i lekarstwem i chorobą, czy jakoś tak... a to jakby się nie działo naprawdę to nie miało chyba sensu ze względu na spinn off Aioł Ciemności