Chyba najgroszy sezon, tak obrzydliwe naszprycowany ideologią że przychodzą na myśl czasy socrealizmu. Żałuję że poświęciłm no to tyle czasu i czuję się wręcz zbrukany oglądaniem takiego dna.
Zgadza się. W pierwszym sezonie nie było tego aż tyle, albo było ujęte bardziej subtelnie. A jak zamiast jakiejś sceny romantycznej, między Annette a Richterem po finałowej walce, albo chociaż snucia wspólnych planów, ona nagle oświadczyła, że teraz jedzie walczyć z niewolnictwem to wymiękłem. XD