Nie rozumiem tego wątku kompletnie, hajtnęli się, pomogli sobie nawzajem po czym się rozstają, bo kobieta jedzie do rodziców, żeby tam skonfrontować się z własnymi bólami i to oznacza koniec tego związku mimo wielkiej leczącej miłości. Dlaczego w tym serialu jest tyle głupkowatych wątków i postaci wrzucanych i wyrzucanych z durnych powodów? Rozumiem, że małżeństwa poza Chicago nie funkcjonują, w Chicago nie ma skype, nie można do siebie przyjechać, a jakikolwiek wyjazd poza granice jest równoznaczny z rozstaniem.
To już któraś postać z kolei, która wskakuje w główną fabułę i zaraz z niej rezygnują z jakąś słabą wymówką typu: "nie pomogę ci trzymając cię tutaj, więc jedź do rodziców i więcej się nie spotkamy", pa Brittany.
Jeszcze przyjęłabym ten wątek z przyklaskiem, gdyby puenta była inna = brak miłości, a jedynie kurczowe trzymanie się tego "lekarstwa" i dojście do wniosku, że to nie to, a tutaj wielka miłość, wyznania na koniec i wspomnienia o świetnym małżeństwie na pięć minut. Pls, chyba czegoś tu nie zrozumiałam.
Nie oglądałam jeszcze odcinka po odstawieniu Brit na dworzec/lotnisko, ale patrząc na tendencję scenarzystów domyślam się, że ta panna już więcej się nie pojawi.
Po pierwsze, scenarzysta wspominał coś, że kiedyś jeszcze Brit może się pojawi, czyli, że jeszcze o niej myśli ;)
Po drugie, i ona, tak samo jak Kelly, mieli ciężki okres - oboje kogoś stracili ;( I to, gdy się po raz pierwszy spotkali, coś ich połączyło..i ta ,,krótka" więź - dala im przetrwać te piekło, które nosili w sb. Na pewno się sb podobali, ale za szybko się poznali, pobrali i dlatego to spowodowało, że nie mogli być dłużej. Może, gdyby nie wyjechała, zakochali by tak się mocno w Tobie, że przetrwali by wszystko ;)