Jestem po 5 odcinkach i jest okej z tego co wiemy to ma byc ostatni sezon az 15 odcinkow bedzie pewnie podzielone na 3 czesci jak zawsze muzyka na pierwszym miejscu reszta to juz kwestia gustu :)
P.S czy tylko mnie tak drazni ta szurnieta bladyneczka ktora sama nie wie czego chce yhhh
Tory balansuje między byciem bohaterką a antybohaterką. Ma przykre i naznaczone trudem życiem, w porównaniu do dzieci państwa LaRusso. Zbyt wcześnie musiała dojrzeć i stać się odpowiedzialna za rodzinę. W połączeniu z przemocowym ojcem(sugestia, gdy widzimy jak jej mama została zraniona i przekonuje córkę, że nie potrzebują mężczyzny, by być samowystarczalne), biedą, poczuciem niesprawiedliwości, żałobą bała się postawić na osąd swoich sensei, którzy wielokrotnie okazali się stronniczy. Karate to jedyna rzecz, którą posiada i bała się, że niesłusznie zostanie jej to odebrane przez faworyzację Sam. Tory pragnie udowodnić sobie i innym swoją wartość - mimo trudnego startu w życie, chce coś osiągnąć.
Kto niby faworyzuje Sam? Nic takiego nie było, nawet Daniel specjalnie wyznaczył Johnny'ego do sędziowania żeby był bezstronny.
Owszem, ale przez cały ostatni sezon widzimy, jak Daniel potajemnie przed Johnnym trenował między innymi Sam.
Dostrzegała uprzywilejowanie Sam i jej o wiele wygodniejsze życie od własnego. Ponadto Kreese zasiał w jej sercu niepewność mówiąc, że i tak LaRusso pewnie wybierze swoją córkę jej kosztem.
A u Kreesa'a będzie mieć wygodniejsze życie? I jakie niby uprzywilejowanie Sam widziała? Podasz przykłady?
Jej życie nigdy nie było wygodne. Czuła jednak, że Kreese będzie wnikliwszy w ocenie. Swoim mentorstwem trochę zastępował jej ojca. Ich więź jest niejednoznaczna.
Ona nie potrzebowała żeby ktoś zastępował jej ojca, bo miała przyjaciół, którzy ją wspierali. Przede wszystkim miała chłopaka - Robbiego, który rozumiał ją jak nikt inny, bo też miał ciężkie życie. Miała też przyjaciółkę, być może pierwszą prawdziwą w życiu, czyli Sam. Wystarczyło żeby im powiedziała od razu o śmierci matki, a dostałaby od nich wsparcie. Kreese nie nadawał się na jej mentora i ona powinna dobrze o tym wiedzieć, bo będąc w Cobra Kai widziała jak złym jest człowiekiem i jak wyglądają jego metody. Doświadczyła tego na własnej skórze, widząc jak wydobywał ze swoich uczniów same najgorsze cechy, sprowadzając ich na złą ścieżkę. A mimo to zdecydowała się porzucić swoich przyjaciół i do niego wrócić.
A co do uprzywilejowania: odkąd Tory pojawiła się na ekranie widzimy, że jej rzeczywistość o wiele bardziej ponura niż jej rówieśników. Opiekuje się chorą matką, poza nauką, musi pracować i utrzymywać rodzinę. Na jej barkach jest wielka odpowiedzialność. Odczuwa te braki patrząc na Sam, która nawet nie wie, czym jest praca i utrzymywanie się samodzielnie. Przecież między innymi z tej niewiedzy, Tory straciła pracę, gdy Sam przyszła do jej miejsca pracy i zrobiły rozróbę. Oczywiście Tory nie jest bez winy, ma swoje za uszami. Karate było(jest) jej jedyną odskocznią od ciężkiego życia.
Uważam że akurat to jak Tory się zachowuje ma logiczny sens, jak osoba wyżej to dobrze opisała, jest to skomplikowana postać, którą jednak jestem w stanie zrozumieć ze względu na jej tło i fakt że dopiero co zmarła jej matka, która była jej najbliższa i dla której wszystko robiła, mnie osobiśćie Devon bardziej irytuje.
Mnie najbardziej irytuje Sam podobnie jak cała rodzina LaRusso. Rozkapryszona dziewucha której wydaje się że postradala rozumy świata, wszystko dostala na tacy od mamusi i tatusia. Braciszek to samo. Gnoil dzieciaka w szkole i rodzice wielce zdziwieni że to nie możliwe że ich synuś się znęcał nad kolega. Rozmowa Sam z Tori - tekst Sam że popełniła błąd jak chciała odbić Tori chlopaka ale to było rok temu to jak termin ważności. Księżniczce wolno było rok temu a teraz się przeterminowało. I beznadziejny Daniel LaRusso jak synusia chciał wziąć na turniej. Nie słucha rad. Przez niego wiele osób ucierpiało bo też uważam się za najmądrzejszego a jest przemądrzały.
Ale w końcu Daniel przyznał, że obaj są stronniczy, więc potrzebują eksperta od karate, który nie zna dzieciaków i nie jest wobec nikogo uprzedzony. I Barnes prowadził dość skuteczną selekcję, póki Johnny nie postanowił tego spier..., żeby pomóc Devon. Daniel potem już się nie wtrącał, jak Barnes zaczął sprawdzać dzieciaki. A Johnny nie potrafił się wycofać. I tak na turniej pojechała Devon, a odpadł Hawk. A przecież z chłopaków on, Robby i Miguel na pewno powinni jechać. Z dziewczyn Tory i Sam. I zostaje jeszcze jedno miejsce. Moim zdaniem Kenny. Co do poziomu umiejętności, to jeszcze mu co nieco brakuje, ale jest bardzo szybki. Także w turnieju ma szansę dojść wysoko, bo to walka na punkty. Istnieje szansa, że byłby szybszy od wielu przeciwników. Ale to moje zdanie. Jednak ostatecznie cały system selekcji poszedł się kochać, bo Johnny chciał pomóc Devon.
Absolutnie nigdy nie zrozumiem uwielbienia dla postaci Tory. Nie lubię też Sam jako postaci (chociaż bardzo lubię ją z Miguelem), ale wolę już kibicować rozpieszczonej dziewczynie, która nie potrafi przyznać się, że coś jest jej winą niż taką, która funduje drugiej głębokie PTSD tylko dlatego, że sama miała w życiu gorzej i nie potrafi się powstrzymać kiedy widzi, że ta druga dosłownie trzęsie się przed nią ze strachu. O Sam można powiedzieć naprawdę wiele rzeczy, ale miała rację mówiąc, że to, że ktoś ma gorzej w życiu nie upoważnia go do bycia dręczycielem. A Tory jest napisana w taki sposób, że nawet znając jej historię nie jest mi jej w ogóle szkoda.
Tory umiera matka i nie dostaje żadnego wsparcia, zarówno od swojego chłopaka jak i reszty dojo. Jest decyzja jest całkowicie wytlumaczalna.
Z jednej strony działania Tory są zrozumiałe, ponieważ przy każdej możliwej okazji czuła, że musi pokazać więcej. Ale też nie dała sobie pomóc w momencie śmierci matki, nie odebrała telefonu, nie powiedziała nawet swojemu chłopakowi.
Od pewnego momentu wiadomym było jak ten odcinek się zakończy.
Jeśli chodzi o stronniczość to bałem się też zarzutu przy walce chłopaków, bałem się że Robb znowu poczuje się pokrzywdzony ze strony ojca i pójdzie z Tory.
No i ostatnia kwestia - trochę szkoda, że nie wyjaśniła się od razu sprawa ze środkami na przeczyszczenie, bo podejrzewałem że Kenny też się tam pojawi.
Tu scenariusz kuleje. Po pierwsze, Kenny dostał biegunki i dlatego przegrał. Nie dość, że wszyscy się śmiali, co nie było fair, to nie powtórzono biegu. Serio? Devon nie wygrała dlatego, że była lepsza, tylko dlatego, że przeciwnik miał problemy żołądkowe. Powtórzenie wyścigu w celu wyłonienia zwycięzcy wydaje się logiczne. Po drugie, Tory. To że dziewczyna wybiegła wkurza
wybiegła wkurzona, to można zrozumieć. Zmarła jrj matka i nie myślała trzeźwo. Ale że nikt nie poszedł za nią, żeby po prostu ja wesprzeć, to jakiś idiotyzm. Moim zdaniem Amanda albo Sam powinna iść za nią. A trenerzy powinni ustalić nową datę pojedynku, a nie się kłócić.