jestem po obejrzeniu tego odcinka i chyba moim zdaniem najlepszy od początku , akcja się rozwineła , wyjaśniło się masa wątków.
po 1 jednak Syder zna osobiście tych obcych ,spotkał ich , i z jego reakcji i opisu bardziej był pod wrażeniem niż żeby się ich bał czy coś
dowiedzieliśmy się że jest więcej koloni co akurat było do przewidzenia
zastanawia mnie po co ten Mur na morzu , i teraz jestem już prawie pewny że ten Mur postawili obcy a nie ludzie
nie ufam Syderowi z jego obietnicami wydaje mi się że robi ich w balona i obiecuje gruszki na wierzbie
akcja w barze trochę słaba , po ci wrzucili gaz a Willowi nic nie jest i dokładnie ich widzi , mimo że ci mają pełne wyposażenie ., wchodzą pojedynczo żeby miał łatwiej trafić , troszkę słabe
katie grająca na 2 strony , coś czuje że w końcu się to wyda
drony przysyłane są przez obcych to już pewne , ale czemu kiedy katie stała wozem koło miejsca walki drony ją nie śledziły , bardzo dziwne ,
czekam na kolejne odcinki moja ocena to 9/10
Nie traktuj każdego kadru jak reality show, nie chodzi w tym serialu o wytłumaczenie każdej drugoplanowej akcji, drony były w tle otoczką dla sceny z Katie i tyle.
Co do akcji to za wiele moim zdaniem się nie wyjaśniło, Syder nie zna osobiście obcych, już w którymś odcinku była o tym mowa kto ma bezpośredni kontakt z obcymi. Wydaje mi się że ściemniał, w serialu przedstawiają go jak na razie osobę mało wiarygodną, krętacz i obłudnik. Akcja w barze to fakt do ataku oddziałów specjalnych nie należała, ale to rebelianci i nie wszyscy są w policji. Głównym celem tego wątku było zdezorientowanie Katie gdzie się ukrył Syder, chociaż nie do końca bo scena była dwuznaczna.
Rzeczywiście "nalot" na bar ciężko nazwać "nalotem", przypominał on bowiem raczej "spacerek". Niby tych gości było tylu - widzieliśmy ich całą grupę za drzwiami ewakuacyjnymi, gdy Katie próbowała wypchnąć za nie Snydera), a potem bar "szturmuje" trzech gości w takich odstępach czasu, że wystawiają się na strzał jak kaczki. Co za absurd! I czemu właściwie Broussard nie kropnął Snydera, gdy zauważył go w kiblu? Przecież mógł go załatwić, a następnie opuścić bar drzwiami ewakuacyjnymi, za którymi czekali inni rebelianci.
Snyder to, moim zdaniem, kłamliwa świnia. Wykorzystuje syna Willa do tego, by nim manipulować, aby tańczył jak mu zagra. Według mnie sam Snyder guzik znaczy, jest zwykłą płotką. Widzieliśmy nie raz, jak trząsł portkami, jak podpytywał ś.p. szefową Willa o to, czy rozmawia z przybyszami, potem podlizywał się jakiejś babie w jakimś kongresie czy gdzieś tam.
Swoją drogą nie mogę zdzierżyć Katie, jej głupota mnie przeraża. Dlaczego po prostu nie wyzna mężowi, w co się wpakowała? Po jakiego grzyba to w ogóle przed nim ukrywa? Na co liczy? Przez cały odcinek miałam nadzieję, że Snyder lub Will zajrzą do jej skrytki lub że wypadnie jej ta krótkofalówka. Z niecierpliwością czekam na to, aż się wyda, że współpracuje z rebeliantami.
Po ostatnim odcinku, wydaje mi się na podstawie kilku przesłanek, że Will zorientował się o zaangażowaniu Katie dla ruchu oporu i próbuje grać na dwie strony tzn. w stosunku do niej i do kolaborantów. Wtedy to wszystko by miało większy sens i łączyło się w całość, bo są nieliczne luki w akcji albo to błędy scenariusza.
"Syder nie zna osobiście obcych, (...) Wydaje mi się że ściemniał". Też odniosłem takie wrażenie. I w sumie nawet nieważne, co było mówione wcześniej, kto zna obcych i ma z nimi kontakt. Tamto zawsze mogło być tylko częścią prawdy, którą można było w danej chwili przedstawić. W każdym razie Syder stał się już na tyle mało wiarygodny (choć i tak od początku nie wzbudzał zaufania swoim głupkowatym charakterem), że trzeba brać duży margines na to, co mówi lub obiecuje. Raczej sprawia wrażenie osoby mało ważnej - pionka, który otrzymując wysokie stanowisko, wykorzystuje je, aby dbać o własny tyłek - w tym celu manipulując, czy tam zwodząc innych. Z pewnością, ci którzy mu dali ową posadę, znali się na psychologii i wiedzieli, że sie wczuje w rolę. To taki człowiek, któremu się wydaje - i niestety trochę słusznie, że prostymi chwytami - tu obietnica, tam obietnica, może kontrolować poczynania innych tudzież trzymać ich w szachu. Tak jest niestety z Willem. Wystarczy ciągle "grać" tym argumentu o dziecku, by trzymać go niby po swojej stronie, a przynajmniej na tyle, że ma świetnego obrońcę przed ruchem oporu.
Co do Katie, trzeba przyznać, że wie, jak kłamać, mimo iż w kilku sytuacjach była na krawędzi zdemaskowania. Z tego ruchu oporu padło, że w sumie zachowuje się, jak podwójny agent. W zasadzie nawet nie tyle nim jest, co jedynie stara się za wszelką cenę, nie wydać przed mężem i tylko tyle właściwie robi - tylko lub aż, bo może tyle wystarczy, żeby nazwać ją tą, która gra na równi na dwie strony. A zastanawia mnie, na ile Will ją podejrzewa, a na ile dał sobie spokój w pierwotnymi podejrzeniami, które mu zasugerowała współpracownica w biurze? A na marginesie, jeśli ta aktorka grająca Katie mnie ogólnie denerwowała w The Walking Dead, to teraz jeszcze bardziej ;-) Nie wiem, ale ma w sobie coś takiego, co drażni. A niby ładna kobieta, ale ja widać to nie wszystko. Ale to na marginesie.
A wracając do Sydera... szczery czy względnie szczery mi się wydał w rozmowie z Katie. Swoją drogą przed tą sceną czułem, że zaraz się okaże taki niby prosty, poczciwy, wyrzuci z siebie coś takiego, co pozwoli jakąś lekką nutkę sympatii a przynajmniej nie wrogości wzbudzić do niego, a po to, żeby Katie miała dylemat, czy go zaraz wydać, czy może odkryć w nim zwykłego człowieka, który po prostu pełni teraz taką rolę, a przed najazdem obcych był taki jak ona, niewinny, zwykły itd. I z jednej strony chyba trochę Katie się "kupiła" na jego gadkę i jakąś empatię w niej wzbudził. Ale chyba tylko trochę, bo potem jakoś nie miała oporu, by próbować go wydać.
Scena z Katie w tej alejce faktycznie mocno naciągana. Nigdzie ani żywej duszy i taki samotny samochów 100 metrów od miejsca zasadzki powinna zwrócić uwagę dronów (albo przeceniam możliwości ich SI).
Snyder to socjopata i trudno wierzyć w to co mówi. Ewidentnie widział, że Katie najchętniej sama dałaby mu kulkę w łeb, więc mówił to, co chciała usłyszeć. Dziwię się tylko, że Will i Katie kupili tę gadkę o biurokracji. Obcy stworzyli system totalitarny, a tu raczej nie ma zbyt dużo miejsca na biurokrację.
Ciągle nie daje mi spokoju to w jaki sposób ludzkość została podbita. Miasto za murem nosi ślady walki, z poprzednich odcinków wiemy też, że obcy w ciągu 8 godzin byli w stanie unieruchomić cała komunikację i obronę ludzkości. A jednocześnie nikt nie widział ich ani statków kosmicznych... Ciągle kojarzy mi się to wszystko z teorią spiskową o NWO, depopulacją i zbiciem resztek ludzkości w niewielkie kolonie które łatwo kontrolować. Alternatywnie zamiast grupy ludzi może to być też SI lub obie opcje razem. SI jest bardzo prawdopodobna, bo miałaby realne możliwości przejąć systemy obrony i tak ukierunkować atak, aby złamać wszystkie punkty oporu (obrócić wszystkich przeciwko wszystkim). Atak był bardzo precyzyjny i w pierwszej kolejności zabito niemal każdego człowieka mogącego przeciwstawić się zmianom polityków, wojskowych, agentów etc. Następnie za pomocą zebranych z sieci danych wybrano ludzi, którzy chętnie przystaną na współpracę i tak powstały marionetkowe rządy kolonii.
Cotygodniowych fajerwerków (pokazów) urządzanych przez obcych nie kupuję, to jakieś efekty specjalne mające tylko podtrzymywać mit. A teleskopy są zabronione, bo wtedy ludzie zobaczyliby że tam w górze nic nie ma, a wtedy bunt większości społeczeństwa byłby nieunikniony. Bo nie widzę innych powodów, dla których obcy zdolni podbić w kilka godzin planetę mieliby obawiać się tego, że ktoś ich podejrzy na orbicie ;)
Ten odcinek traktuję jako zapychacz, bo tak naprawdę nie wierzę w Snydera i jego słowa.
Nie robi na mnie już takiego wrażenia wielki mur tworzący sztuczną zatokę. Ta konstrukcja wygląda tak, jakby została wykonana ze stali. Szerokość jednego segmentu to ok 100 metrów (skaluję na podstawie ujęcia z 5 odcinka na tle Hollywood sign) a wysokość ok. 40 metrów (każdy mniejszy blok wchodzący w skład segmentu ma 10 metrów wys.; ten oceaniczny składa się z 4 bloków nad lustro wody, ten w mieście z 7 bloków ponad poziom ulicy, a ten przy Hollywood sign z 3 bloków). Ten tworzący sztuczną zatokę wdziera się w głąb oceanu na 23 segmenty, a więc tam, gdzie woda nie jest jeszcze aż tak głęboka. Jego wielkość to wrażenie optyczne, bo ciągle oglądamy go od strony przedmieść, gdzie nie ma tak wysokich zabudowań. Krótko mówiąc, ludzie których nie ograniczają środki finansowe i mający do dyspozycji nieograniczoną liczbę niewolników byliby w stanie wykonać taką ścianę i to bardzo szybko.
"nie ufam Syderowi z jego obietnicami". W rzeczy samej, trudno mu już zaufać po straceniu "Geronimo", a także składał obietnicę. Ta dana Willowi zabrzmiała śmiesznie, jako słowa obłudnika, który powie wszystko, byle ratować swój tyłek. Z drugiej strony podświadomie daję mu jeszcze małe szanse, że może w czymś chce być szczery - choć chyba nie jest nią sprawa dziecka Willa i Katie. W niej raczej kręci tylko po to, aby trzymać Willa przy sobie i nim sterować. Ale może - kto wie, okaże się, że w tym nie zwodził?