Taki trochę Alcatraz, tylko w drugą stronę, że złoczyńcy nie przybywają z przeszłości, tylko z
przyszłości. Tyle tylko, że ci złoczyńcy to obrońcy praw człowieka, których ortodoksyjne
działanie ma na celu uchronienie prawa każdego obywatela. Przy tym wszystkim
wychodzi na to, że główna bohaterka jest głównym łotrem, bo walczy w imię zasad
korporacji, które chcą przejąć kontrolę nad światem, jednak dla niej jest to działanie w
imię sprawiedliwości. Wątki z podróżami w czasie są moimi ulubionymi, ale jeszcze nikt
nie wybrnął z tego w dobrym stylu. Tutaj już na sam początek narzuca się to, dlaczego
Alec pozwolił Kierze cofnąć się w czasie ze wszystkimi żołnierzami, skoro będzie
kompromitowała ich akcje. Owszem wystąpił błąd i zamiast o 6 lat cofnęli się o 60, ale to
nie umniejsza tej nielogiczności. Poza tym nie wierzę, że przez cały sezon policja i ta
agentka z takim funkcjonalnym kostiumem nie sprosta siedmiu najemnikom, z których
jeden jest naukowcem, kolejny jest ranny, jest wśród nich jedna kobieta i starszy
dziadek, który nie wiedzieć czemu gdzieś przepadł. Widzę, że ojczym Aleca wraz ze
swoimi znajomymi założyli już mały ruch oporu, który będzie się rozwijał. I coś mi się
wydaje, że ten młody koleś w jadalni w domu Aleca, to jego przybrany brat i jednocześnie
ten koleś z 2077, który w pierwszej scenie nadawał transmisję.
Dobrze ktoś to napisał "Serial jest płaski jak naleśnik".
Myślę, że Alec doskonale wiedział, że terroryści cofną się o 60 lat. Wiedział i to wszystko, łącznie z tym że Kiera pójdzie razem z nimi było zaplanowane, bo juz to widział w swojej przeszłości. A w 2077 pewnie nawet sam to zaplanował, bo do czegoś mu to będzie potrzebne.
Nielogiczności faktycznie w tym serialu sporo. Przede wszystkim to nie wiem kto jest tu zły. Od pierwszej chwili założyłam, że Korporacje, które rządzą w świecie przyszłości, ale dlaczego w takim razie policjantka Kiera walcząca za ich porządek jest pokazana jako ta pozytywna, a bojownicy którzy próbowali walczyć z korporacjami to bezwzględni terroryści? No i dlaczego w pierwszym odcinku ci terroryści robią w przeszłości rozpierduchę, napadają na banki i atakują policję, co sugerowało, że podejmują w przeszłości walkę o swoja przyszłość, a w drugim odcinku nagle żalezy im tylko na powrocie do swoich czasów? Bałagan który zrobili w pierwszym odcinku i ścigająca ich policja z całego miasta z pewnością im tego nie ułatwia.
Oni nie chca wrocic do swoich czasow. Chce wrocic do roku 2071. Tam gdzie chcieli sie cofnac od poczatku tylko sie nie udalo.
W sumie to jeszcze gorzej, bo teraz nie wiem dlaczego Kiera tak bardzo chciała wracać z nimi, kiedy "podpieła sie" do ich powrotu w drugim odcinku. Po co jej powrót do roku gdzie żyje jej alternatywna wersja, a synka, za którym tak bardzo tęskni pewnie jeszcze nie ma na świecie.