Jestem świeżo po lekturze książki. Miałem wielkie oczekiwania względem filmu [serialu]. Niestety.
Film bardzo mocno odbiega od książki. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że "ekranizacje" często odbiegają od źródła, ale tutaj nie mogę się doszukać przełożeń. Chyba wszystko to pozmieniano.
Szkoda, bo wg mnie sama książka jest tak napisana, że mogłaby w całości posłużyć za scenariusz.
Nie wiem dlaczego, aż tak zaingerowano w fabułę, postaci i wydarzenia.
Choćby lot rakietą bana Baynesa. W książce leciał z Europy do San Francisco w 40 min, a tu z jednego wybrzeża na drugie w niecałe 2 godziny. Czy producenci uważają, że... No właśnie dlaczego nawet taki szczegół [bądź co bądź produkcji sci-fi] za warty zmienienia.
Inny ważny aspekt to główny wątek czyli film, a w zasadzie "kronika filmowa". OK, w książce to była książka, w filmie może to być film. Ale bardzo ważne jest to, że w książce to Naziści zakazywali czytania tej książki, a na terenach okupacji groziła za to śmierć, tak? Japończykom książka nie przeszkadzała.
No niby szczegół, ale wydaję mi się istotny, bo ukazywał różnicę, między nazistami, a Japończykami.
Ciekawe czy podzielacie moje spostrzeżenia, zapraszam do dyskusji.
PS
Nie krytykuję dla samej krytyki, cieszę się, że ekranizacja "Człowieka z wysokiego zamku" powstała, mam nadzieję na więcej ekranizacji dobrych sci-fi.
Po prostu mam wrażenie, że ktoś olał wszystkie szczegóły. Na przykład Japończyk obsługujący białego w barze, mnie to raziło po oczach.
Fakt, nie zwróciłem na to wcześniej uwagi, ale to rzeczywiście spore nadużycie w stos. do książki, przecież tam relacje rasowe były zupełnie odwrotne.
Gdyby tak oddzielić serial od książki... ale się nie da. I nie uchodzi. Zgadzam się, że książka sama w sobie może posłużyć za scenariusz. Dlaczego z tego nie skorzystano? Nie mam pojęcia. Ale z drugiej strony pilot dobrze się oglądało. Nawet bardzo dobrze. Klimacik fajny, choć aktorstwo młodych aktorów mało przekonujące. Śliczna dziewczyna, ale to aikido mogli sobie darować.
Jest jednak w tym jakiś potencjał. Odchodzą od powieści, co jest irytujące i zapowiada katastrofę, ale może jakoś z tego wybrną i w dalszych odcinkach wrócą na właściwą ścieżkę?
Podoba mi się, że animacje są tutaj delikatne, subtelne. Nie ma przerostu formy nad treścią. Ciężko jednak ferować wyroki po jednym odcinku, a ingerencja w fabułę książki nie wróży jednak najlepiej...
No i nie rozumiem, dlaczego pan Baynes został już na początku przedstawiony jako tajny agent...
W ogóle zastanawiam się, czy gdybym nie czytał "Człowieka..." to inaczej spojrzałbym na film. Czy, po obejrzeniu pilota, wiedziałbym w ogóle o co chodzi. Tak jak o tym myślę, to trochę chaotycznie przedstawiono w nim poszczególne wątki...