Mam wrażenie, że serial miał ambicje być polskim "The Dark". Ale od wizji i pomysłu do porywającego scenariusza i rewelacyjnego aktorstwa niemieckiej produkcji daleka droga. Na początku historia wciąga, ale im dalej w las (a raczej: w jezioro), tym gorzej. Wątki się gubią, niektóre absurdalne momenty w ogóle nie są wyjaśniane lub poświęca im się mało uwagi (nie znoszę, gdy traktuje się widza jak idiotę). Zakończenie chyba najbardziej rozczarowujące. Fatalne aktorstwo antagonistów; miałam wrażenie, jakby czytali kwestie z kartki. Córka Opalińskiej zabiera obce dzieci, a te nie zadają nawet żadnych pytań, tylko pokornie idą marznąć w jaskini? Motyw tajnego podziemnego laboratorium wygląda tak kiczowato i pretekstowo, że brak słów. Po co wątek z chorobą Wilsona? Czemu miały służyć przebitki ze wstrzykiwaniem dzieciom krwi tych dziwnych morskich stworzeń? Co to miało niby dać? To całe Vril czym ma niby być? Pustynią, po której przechadza się kilka dziwnych osób? Kraina była opisywana jako nieśmiertelny raj i przestrzeń o wielkiej mocy, a dostaliśmy Pustynię Błędowską z 3D trójkątem zbudowanym z butelek po Perle Export xD Żałuję, że nie zakończyłam w połowie i dałam szansę. Rozczarowanie.