Witam i zapraszam, na napisany przeze mnie, 9 sezon czarodziejek. Czytajcie i komentujcie. Na razie opublikowany zostal 1 odcinek The Nine year Witch... is it the end[Dziewięć lat czarowania... czy to koniec?]
Zapraszam www.charmed-9-season.blog.onet.pl :)Będe informował tu o nowych odcinkach:)
Ciekawie to wymyśliłeś, fajnie się czyta i to budzące ciekawość zakończenie...
To jest super!! Bardzo mi się podobało ;) Czytałam już wiele takich wymyślonych 9 sezonów na różnych blogach i w każdym przywracano Prue do życia ;) Myślę, że Ty też tak zrobisz ;) Z niecierpliwością czekam na dalszą część ;) PzD 4 U ;*
Wiecie, usunąłem bloga, poniewaz mam jeszcze jednego i musiałem zrobic troche miejsca, nowwe odcinki będę umieszczał tu:) Oto pierwszy:
SEZON 9/ODCINEK 1: The Nine year Witch? is it the end?[9 lat czarowania? czy to koniec?] part 1(część 1)
W San Francisco panowała ciemność. Ulice oświetlały tylko latarnie. Jakaś kobieta idzie ulicą, nosząc torbę z zakupami. Po kilku minutach za nią pojawia się zakapturzony mężczyzna. Kobieta, jednak go nie zauważa, spokojnie idzie dalej. Po chwili zwlekania, wyjmuje nóż, zabija kobietę i znika?
Piper, Phoebe i Paige siedzą w P3.
- To już za tydzień? nasza rocznica? och, 9 lat.- powiedziała Piper.
- O, tak, to minęło tak szybko.- odpowiedziała Phoebe.
- Dla mnie to dopiero szósty rok.- wtrąciła Paige.
- Och, ciekawe co by się stało, w naszym życiu, gdybyśmy nie były czarownicami.- powiedziała Piper.
- Piper! Nawet tak nie mów, bycie czarownica jest świetne!- powiedziała Phoebe.
- Przecież, nie mówię, że to źle. A tak a propo, gdzie jest Billie?
- W domu, pytałam czy chciałaby z nami pójść, ale powiedziała, że musi wszystko przemyśleć.- odpowiedziała Paige.- A z kim zostali chłopcy?
- Z Leo, w domu.
- To jak uczcimy te dziewięć lat?- spytała Phoebe.
- Może rytuał?- zaproponowała Piper.
- Świetny pomysł, albo zróbmy imprezę.- odpowiedziała Paige.
- Dobra, mamy jeszcze tydzień, może coś wymyślimy.- powiedziała Piper.- A teraz, bawmy się, w końcu to nasz wieczór.
Na miejsce morderstwa przyjeżdża policja. Okazuje się, że kobieta, nie jest pierwsza ofiarą. Umarła już czwarta kobieta w tygodniu. Każda z zabitych miała na nodze wyryty znak, pentagram, a pod nim literę , pierwsza J, druga E, trzecia R, a czwarta E.
Ranek, pięć dni później, Piper przygotowuje śniadanie.
- Wyatt! Wstawaj!- krzyknęła, by obudzić syna. Po chwili Wyatt, zorbował się obok niej.
- Cześć, mamo.- powiedział, wesołym głosem.
- Wyatt, mówiłam Ci już, że nie powinieneś używać magii w domu.
- Przepraszam.
- No już dobrze, a teraz, idź i obudź ciocie Paige i ciocię Phoebe, bo musze z nimi pogadać.
- Dobrze.- powiedział zadowolony Watt i pobiegł na górę.
- Ciociu Phoebe, ciociu Phoebe, wstawaj!- powiedział, gdy wszedł do jej pokoju. Niespodziewanie, zobaczył Phoebe, śpiącą, z? Coop?em. Phoebe natychmiast wstała.
- Wyatt, mówiłam Ci już, że trzeba pukać.
- A kto to jest ten pan?- zapytał ciekawski chłopiec.- Co Wy tu robiliście?
Phoebe zamilkła, nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili zwlekania, powiedziała Wyatt?owi, że później mu powie i żeby obudził Paige. Chłopak wyszedł z pokoju.
Gdy już, siostry i Chris, jadły śniadanie, Phoebe powiedziała o zaistniałej sytuacji Paige i Piper.
- I co mu powiedziałaś?- zapytała Paige z uśmiechem.
- Nic. Piper powinnaś z nim o tym porozmawiać.
- Dobra, zrobię to, jak wróci ze szkoły, o ile się przełamie? To będzie trudna rozmowa.
- A teraz, co robimy w nasza rocznicę?- spytała Paige.
Siostry nie zdążyły odpowiedzieć, ponieważ do domu wszedł Henry. Przywitał się, podszedł do żony i pocałował ją.
- Mam sprawę.- zaczął.- W mieście dochodzi do makabrycznej serii zabójstw kobiet, każda z ofiara, ma a nodze wyrytą pentagram, a pod nim jakąś literę.- Henry, pokazał siostrom zdjęcia ofiar. Ułożył je w logiczny ciąg liter. gdy Piper zobaczyła, co wyszło? wstała.
- To niemożliwe, przecież unicestwiłyśmy go już bardzo dawno i to dwa razy?
- O kim mówisz?- spytała Paige.
- O Jeremy?im, demonie, z którym zetknęłyśmy się po raz pierwszy jako czarownice?- powiedziała Phoebe.- Piper, czy Tobie też się wydaje to dziwne, że on się pojawia tuż przed nasza rocznicą?
- Tak. Wiem, że zaatakuje, jeszcze raz? brakuje jednej litery.
- To trochę dziwne, gdy bym była demonem, chciała bym się zemścić.- powiedziała Phoebe.
- Ciekawe co on kombinuje?
- Przepraszam, że przerywam burzę mózgów, ale możecie mi powiedzieć więcej?- powiedziała Paige.
- Dobra, Jeremy, poluje na czarownice, by zabrać im ich moce, unicestwiłyśmy go z Prue?- tu Piper westchnęła.- Dokładne osiem lat temu i jakieś 363 dni.
- Wiem, już wszystko.- powiedziała Paige i ubrała sweter.- Idę do Billie, ostrzec ją.
- Pa, Henry.- pocałowała męża w policzek i wyszła.
- Na mnie, tez już czas. Pa.- powiedział.
Po wyjściu z domu, Henry mruknął do siebie:
? Jak tak ma wyglądac moje życie, to ja dziękuję. Ide do nich ze sprawą, pocałunek i dowidzenia? ?Świetnie!?
- Co ten Jeremy kombinuje, jak to możliwe?- spytała jeszcze raz Piper.
- Nie wiem, ale musimy być ostrożne.
- Idę do P3, pa.- powiedziała najstarsza siostra.
- Pa.- odpowiedziała Phoebe.
Tymczasem w podziemiu, Jeremy ?ostrzy? nóż.
- Wiedźmy, 9 lat, czekałem, teraz się zemszczę na nich, w końcu. Po posiądzięciu tych darów, będę nieśmiertelny.
- Nigdy! Piper, Phoebe i Paige mnie uwolnią, kimkolwiek jesteś.- odezwała się dziewczyna siedząca w kącie ze związanymi rękami i nogami, była to? Billie.
- Mam plan doskonały, nigdy mnie nie zwyciężycie, zło zapanuje nad światem!
- Jaki plan?- spytała podchwytliwie Billie.
- Porwę, tą co mnie jeszcze nie widziała? Paige. Nie mam mocy trzech, nie ma szans na unicestwienie. HAHAHA! To koniec.- powiedział i zniknął.
Paige, jest w mieszkaniu Billie. Na ziemi są porozwalane książki, gazety i wiele innych rzeczy. Jak by po włamaniu. Paige zauważyła karteczkę.
? Ta będzie ostatnia, no prawie ostatnia. Y.?
Paige przestraszyła się, natychmiast wybiegła i poszła w stronę domu. Przez drogę myślała, o Jeremy?im. ?Zabije go! Jeśli on coś zrobi Billie to??. Po kilkunastu minutach doszła do domu.
- Phoebe, jesteś tu?- spytała. Nie otrzymała odpowiedzi. Położyła torebkę na kanapie i poszła na strych, dowiedzieć się czegoś o Jeremy?im.
Gdy dotknęła księgi, za jej plecami pojawił się Jeremy.
- Witam, Paige, miło Cię poznać.- powiedział.
- Jeremy? zginiesz? jeśli coś zrobisz Billie, to obiecuje osobiście zabiję Cię, własnymi rękami!- powiedziała zdenerwowana Paige.
- Już to widzę, wiedźmo, a teraz pójdziesz ze mną.
- Nigdy!- krzyknęła i zoorbowała lampę, na głowę Jeremy?iego. Jednak ten stał, jak by nic nie poczuł. Spokojnie podszedł do Paige. Ta jednak, wyborowała, za niego i kopnęła go z całej siły. Ten odwrócił się, złapał ją za ręce i zniknęli.
- Paige! Phoebe! Jest tu któraś z Was?- dobiegał głos Piper z dołu.- No to jestem sama. A co to?- spytała sama siebie widząc, że na ziemi leżą dwie karteczki. Przeczytała:
? Ta będzie ostatnia, no prawie ostatnia. Y.?
? Nie ma mocy trzech, nie ma Was!?
- Szlag!- powiedziała wkurzona.
- Co ty od nas chcesz?- spytała Paige, Jeremy?iego w podziemiu. Była związana.
- Zemścić się i tyle.- odpowiedział spokojnie.
- To w takim razie, czemu Nas nie zabijesz?- spytała Billie.
- Billie, ale masz pomysły.- upomniała ją Paige.
- Jeszcze możecie, się przydać? A teraz wybaczcie, idę po Piper, zabije ją. Phoebe zostawię na sam koniec. Zniknął.
- Możesz się stąd wyborować?- spytała Billie, Paige.
- Nie wiem, gdzie jestem.- odpowiedziała.
- Świetnie, ugrzęzłyśmy w piekle!
Piper i Phoebe, rozmawiają.
- Jesteśmy bezbronne, jeśli nie uwolnimy Paige, on nas zabije.- powiedziała Phoebe.
- Leo!- krzyknęła Piper. Po chwili koło niej stał jej mąż.
- Zabierz stąd dzieci, szykuje się niezła walka.- powiedziała. Leo wykonał polecenie i wyborował.- No, ale jak to możliwe, jest, no było tyle demonów, a tu nagle, jeden, którego unicestwiłyśmy dwa razy i nagle sobie z nim nie poradzimy.
- Spokojnie, Piper, nie panikuj.- powiedziała Phoebe.
- Czy ja panikuje?- krzyknęła Piper.- Nie ja nie panikuje, ja świruję!
- I dobrze.- powiedział głos, mężczyzny, dochodzący zza drzwi.
- Jeremy.- szepnęła Piper.
- Szybko, do księgi.- powiedziała Phoebe.
- Po co?
- Nie wiem, może ona nam pomoże.
- Ale w jaki sposób, Phoebe spokojnie, oddychaj.
Po chwilach zwlekania, Phoebe i Piper były już na strychu. Przed nimi stał Jeremy.
- Spotkanie po latach.- powiedział.
- Tak!- Piper wystawiła ręce i próbowała rozsadzić Jeremy?iego. Ten tylko na chwilę zniknął i znów się pojawił.
- Nie pokonacie mnie!- Jeremy, podszedł do spanikowanych sióstr. Te nic nie mogły zrobić, tylko uciekać.
- I jak to jest we dwie?- spytał.
Piper znów wyciągnęła ręce, tym razem chciała zamrozić Jeremy?iego. Udało jej się to.
- Jest! Udało się!- powiedziała radośnie.
- Szybko, do księgi! ? Phoebe i Piper, szperały w księdze, nie wiedziały jednak czego szukają. Nieświadome, tego że Jeremy, odmroził się, szukały dalej. Demon wolnym krokiem, podchodził do Piper. Gdy był już bardzo blisko, wbił jej nóż w plecy. Zniknął. Piper upadła.
- Piper!- krzyknęła.- Leo!
Po chwili pojawił się anioł.
- Uzdrów ją!- powiedziała Phoebe, ze łzami w oczach.
Leo wyciągnął ręce nad Piper i uzdrowił ją.
Od zdarzenia minęło kilka godzin.
- I co Ci to dało, Leo na pewno uzdrowił Piper.- powiedziała Paige do Jeremy?iego.
- Spokojnie, to część mojeo planu, miałem bardzo dużo czasu na myślenie, udało mi się wydostać z piekieł i tego nie zaprzepaszczę!
- Co robić? On może się tu pojawić w każdej chwili.- spytała sama siebie Piper. Humor który emitował u niej wcześniej, zniknął.
- Wezwijmy babcię, może ona cos poradzi, zawsze do niej chodziłyśmy z naszymi problemami.
- Dobrze.- zgodziła się Piper. Dziewczyny zrobiły krąg ze świec i wypowiedziały zaklęcie. W kole pojawiła ich babcia.
- Babciu, mamy wielki problem.- zaczęła Piper.
- Wiem, na górze, o niczym innym się nie mówi.
- jest jakiś sposób?
- Jest tylko jeden.
- Jaki?- spytała Phoebe.
- Prue?
CDN...
SEZON 9/ODCINEK 2: The Nine year Witch? is it the end?[9 lat czarowania? czy to koniec?] part 2(część 2)
W poprzednim odcinku(pokazywane są sceny):
Demon zabija kobietę. Henry, pokazuje zdjęcia zamordowanych siostrom, odkrywają one prawdę. Jeremy porywa Paige. Jeremy rani Piper. Ostatnia scena, rozmowa sióstr z babcią.
- To się nie dzieje naprawdę, to się nie dzieje naprawdę.- powtarzała Piper.- Szlag! To nie możliwe.
- Piper, spokojnie, daj wytłumaczyć.- powiedziała Penny.
- Ja się w ogóle nie denerwuję, w ogóle. Mów.
- By pokonać Jeremy?iego, musicie mieć moc trzech, Paige została porwana.
- Ale było wiele, przypadków, w których byłyśmy w zagrożeniu życia, a nawet umierałyśmy i wtedy nic!- krzyknęła, wkurzona Piper.
- Spokojnie!- wrzasnęła babcia sióstr.- Jeśli chcecie, coś wiedzieć, to dajcie mi dojść do słowa!- W tym momencie, zaświeciło niebieskie światło, tak oślepiające, że siostry i Leo odwrócili się. Gdy światło przestało promienieć, wokół świec nie stała Penny? lecz Prue i nie była przezroczysta, jak duch. Na jej widok Piper, Phoebe i Leo zaniemówili, nie mogli wykrztusić, ani jednego słowa, nie wiedzieli co robić. Po chwili zdezorientowania, Piper wykrztusiła z siebie.
- Prue?- powiedziała, ze łzami wzruszenia w oczach.- To naprawdę Ty?
- Piper, Phoebe! Nareszcie!- krzyknęła Prue, także płakała, podbiegła do sióstr. Przytuliły się. Po raz pierwszy, od sześciu lat, zobaczyły się. Wszystkie trzy płakały. Nie mogły się opanować. Po kilkunastu minutach, bez słowa, w płaczu, Phoebe zapytała:
- Jak to możliwe?
- Nie wiem, po prostu, zorbowałam się tu.- powiedziała Prue.
- A ty, wiesz co się działo przez te sześć lat?- spytała Piper.
- Tak, wszystko widziałam z góry. Wiem, o Paige, o Cole?u, o Chris?ie, Wyatt?cie i innych.
- Nie mogę w to uwierzyć.- powiedziała, wzruszona Piper.- Prue, zostaniesz już tu na zawsze?
- Nie wiem. Formalnie nie żyję.
- No pewnie, drugi raz Cię nie oddamy.- powiedziała Phoebe, poważnym głosem.- Piper, Prue, mamy zadanie.
- Wiem.- powiedziała Prue.- Musimy pokonać Jeremy?iego.
- Teraz, jest już nasz, mamy moc trzech, tylko trzeba się zastanowić, jak uwolnić Paige i Billie.
- Właśnie, uwolnimy Paige, ale wtedy nie ma mocy trzech, tylko? czterech.- powiedziała Prue.
- Tym będziemy się martwić później, tymczasem, musimy je uwolnić i pokonać Jermey?iego.- powiedziała Phoebe.- Gdy, już to zrobimy, idziemy na zakupy, masz bardzo duże zaległości, Prue.- Najstarsza z sióstr, uśmiechnęła się tylko. Piper, Phoebe i ?zmarła? Prue, zeszły na dół, postanowiły, nacieszyć się sobą, przy omawianiu, planu odbicia Paige i Billie. W czasie rozmowy, Piper powiedziała:
- Trzeba w końcu coś wybrać, musimy się zdecydować!
- To może? -zaczęła Prue. Po chwili zastanowienia, dokończyła- Zaatakujmy go znienacka, przecież mnie się nie spodziewa, będzie zaskoczony, wtedy go pokonamy i uwolnimy Paige i Billie.
- Świetny, pomysł, ale mamy problem, nie wiem gdzie jest Jeremy?- powiedziała Phoebe.
Tymczasem w podziemiu, Jeremy, kombinuje coś przy Paige i Billie.
- Co ty robisz?- spytała młoda czarownica.
- Nie jestem taki głupi, jak sobie myślicie.- powiedział.- Unicestwiłyście, tyle potężnych demonów, więc ubezpieczam się. Mała pułapka, gdy by siostry coś, zepsuły.- Po chwili do pomieszczenia, wszedł jakiś mężczyzna.
- Chciałbym, Wam przedstawić? oto, mój następca, Jenonem.- powiedział Jeremy. Uczeń odszedł, a czarnoksieżnik, związał usta dziewczynom i użył lśnienia, by zniknąć.
- Leo!.- zawołała Piper. Po chwili mąż był już przy siostrach.
- Możesz nas wyborować, do podziemia?- spytała Prue.
- Chyba, żartujecie.- powiedział.
- Nie, nie żartujemy, musimy uratować Paige i Billie.- powiedziała Phoebe.
Po krótkich namowach, Leo, prze orbowałsiostry do podziemia.
- I co teraz?- spytał, drwiącym głosem.
- Rozejrzymy się.- powiedziała, nie pewnie Phoebe.
Siostry poszły, jednym z korytarzy, nie widziały za dużo. Po kilkunastu minutach doszły, do jakiegoś pomieszczenia. Były tam Paige i Billie. Prue, Piper i Phoebe, podbiegły do nich, jednak Jeremy, zastawił im drogę.
- Witam!- powiedział, pewnie. Jednak gdy zobaczył Prue, zląkł się.- Trzy?
- Tak, trzy, dobrze widzisz.- powiedziała Prue. Złapły się za ręce i zaczęły mówić.
- Moc trzech, uwolni nas wnet, Moc trzech uwolni nas wnet, Moc trzech uwolni nas wnet, Moc trzech uwolni nas wnet.
Jeremy, po kilku chwilach, wybuchł.
- To po robocie.- powiedziała Piper i przytuliła Prue i Phoebe. Po chwili, podeszły do związanych i zaczęły je rozwiązywać. Najstarsza, stała na czatach. Sznury, były jednak zawiązane, bardzo solidnie i za nic, Piper i Phoebe, nie mogły ich rozwiązać.
- Może tak będzie?- nie dokończyła, ponieważ, ziemia pod nią otworzyła się. Piper wpadła,
po chwili także Phoebe. Nie zdążyły rozwiązać, Paige i Billie. Gdy Prue, to zobaczyła, od razu tam podbiegła, lecz? nie zdążyła. Trafiła w nią kula energii, którą rzucił Jenonem. Prue przeleciała, przez pomieszczenie i upadła. Uczeń Jeremy?iego odszedł. Prue po kilku minutach, podniosła się z ziemi. Podbiegła do Paige i Billie. Rozwiązała je telekinezą.
- Dzięki, mniemam, że jesteś moją siostrą, Prue?- powiedziała Paige z uśmiechem.
- Tak.- powiedziała i odwzajemniła uśmiech. Prue podeszła, do otworu w ziemi.
- Piper! Phoebe!- krzyknęła. Nie otrzymała odpowiedzi. Jenonem, słysząc dochodzące głosy Paige i Prue, wszedł do pomieszczenia.
- Witam!- powiedział, spokojnie.
- Nie była bym taka pewna siebie.- powiedziała Billie i wyciągnęła rękę, by odepchnąć demona, jednak demon ani nie drgnął.
- Jak to możliwe?- spytała.
- Nie wiem ale lepiej szybko, coś wymyślmy.- powiedziała Paige. Moment później, za nimi stały, już Piper i Phoebe.
- Jesteśmy, trochę długo nam zeszło, lewitowanie tu, ale jestem za gruba i Phoebe, nie mogła mnie unieść.- powiedziała Piper.
- Dobrze, ze w ogóle jesteście, bo?- Paige nie dokończyła zdania. trafiła w nią kula energii. Poleciała, przez pomieszczenie i upadła. To samo stało się z Piper, Phoebe i Billie. Były bezradne, wobec bardzo szybko lecących kul Jenonem?a. Prue i demon, stali oko w oko.
- I co teraz? Chyba nie za fajnie, jest drugi raz umrzeć. Co?- spytał Jenonem.
- Zamknij się.- powiedziała Prue.- Leo!- szepnęła, by Jenonem jej nie usłyszał. Pojawił się anioł. Demon, bardzo zdziwił się i od razu wysłał kule w Leo. Ten orbował i uniknął trafienia kulą. Prue tymczasem, próbowała obudzić Paige, Piper i Phoebe. Leo walczył z Jenonem?em. Po kilku minutach, wszystkie cztery siostry stały razem i trzymały się za ręce. Jenonem natychmiast odwrócił wzrok od Leo. Teraz dopiero zauważył, ze Leo miał zając, tylko czas, by Prue mogła uratować siostry.
- Nieźle, ale na następnym razem, to ja będę lepszy.- powiedział i zniknął.
Kilka godzin później, w domu przy Pescott Street 1329. Siostry, jedzą kolację. W pewnym momencie orbuje Leo.
- Nie chcę przeszkadzać, ale? muszę zabrać Prue.- powiedział. Zapanowała głucha cisza. Po chwili Piper odezwała się:
- Co?! Czy oni są chorzy, czy oni nie znają miłości? Wysłali ja tylko, żeby nam pomogła.
- Piper, uspokój się, muszą się naradzić z Prue. Nie wiedza co teraz zrobić. Na pewno jeszcze wróci, choć, żeby to Wam wyjaśnić.- powiedział Leo.
- Dobrze, pójdę.- powiedziała Prue, ze łzami w oczach. Piper i Phoebe, także płakały.
- Nawet się dobrze nie poznałyśmy.- powiedziała Paige. Obie z Prue przytuliły się.
Kilka minut później Prue, nie było już w domu przy Prescott Street 1329?
Hej!!!! zajebiste piszesz te opka! tylko z deczka długie ale spoksik:) może też tu wstawie swoje opko jak myślicie?? też o charmed;) o pheb;p pzdr;*
Nie no! Znów zrobiłeś takie zakończenie, przy którym zaraz zwariuje jak się nie dowiem co będzie dalej :D Odcinek super fajna akcja i relacje pomiędzy siostrami :))) I co jeszcze... Oczywiście czekam na CD :*
Dlaczego Wyatt nie wie kim jest Coop skoro w ostatnim odcinku 8 serii Phoebe wzięła z nim ślub? Mały powinien znać swojego wujka....
To była przyszłość, wiec mógł go jeszcze nie znac, Phoebe w przysżłości ożeni się z Coop'em.
Ja wiem,w przyszłośći wyjdzie za Coopa ale juz wczesniej się z nim spotykała,znała go od chyba 16 odcinka 8 serii,a maly go widzial piewszy raz? Cos mało spostrzegawczy;)
pzdr
A mnie się podoba i cieszę się, że "powstał" sezon 9 ;) chcaiałbym, żeby jeszcze takowy naprawdę nakręcili ;) Mógłbyś "sprawić" żeby Phoebe znów była z Cole'm <prosi> to naj naj para ;):)
Pozd 4U
SEZON 9/ODCINEK 3:Does Prue back?[Czy Prue wróci?]
Zbliżała się północ. Było ciemno, ulice oświetlały tylko latarnie. Księżycowa poświata, wpadała do pokoju Piper, która nie spała, od dwóch dni. Powrót i jednoczesne odejście Prue, bardzo ją przybiło. Siedziała i płakała, tak już od tygodnia. Nie mogła uwierzyć, że jednocześnie odzyskała siostrę, ale ją także straciła. Czuła się jak wykorzystana, chociaż, bardziej było jej żal Prue. Nie mogła uwierzyć, że pozwoliła odejść, jej i Leo, choć ten obiecał, że na pewno jeszcze się spotkają, a minęło już dwa tygodnie.
Phoebe i Paige jadły śniadanie, dzień później. Ich nastrój nie był wcale lepszy niż nastrój Piper, lecz te znosiły odejście Prue i próbowały , żyć normalnie.
- Martwię się o Piper. Ciągle przesiaduje w swoim pokoju. Nie zajmuje się dziećmi, P3.- powiedziała Paige.
- Spróbuj ją zrozumieć.- odpowiedziała Phoebe.- Prue, to jej ukochana siostra. Odzyskała ją i po chwili straciła. Jeżeli, Starsi nie zwrócą Prue życia, to Piper się załamie na śmierć. O ile już się nie załamała.
- Dlaczego to tak długo trwa? Leo, nas nie słyszy. A jakby zaatakował nas jakiś demon i została bym ranna, to co?- powiedziała Paige.- Umarła bym.
- Nawet tak, nie mów. Piper nie przeżyje więcej, śmierci w tej rodzinie. Zresztą ja też.
- Mówisz o Cole?u?- spytała Paige. Nie dostała odpowiedzi. Phoebe wzięła torebkę i wyszła.
Szła ona do auta.
- Cześć!- powiedziała przechodząca, Billie.
- Hej, Billie. Co Cię tu sprowadza?
- Idę, do Paige. mam jej pomóc, namówić, Piper do wyjścia z pokoju.
- I ja nic o tym nie wiem?- oburzyła się Phoebe.
- Myślałam, że Paige Ci powie?- tłumaczyła się młoda wiedźma.
- Trudno? Musze jechać do pracy. pa.- powiedziała, wsiadła do samochodu i odjechała.
Billie weszła do domu. Paige już na nią czekała.
- Cześć, Billie.- powiedziała.- Przejdźmy od razu do Piper. Siedzi w pokoju już dwa tygodnie. Strasznie się o nią boję.
Po kilku minutach, Paige i jej podopieczna, były już pod jej pokojem.
- Piper.- powiedziała, wchodząc do pokoju Billie. Siedzała ona odwrócona do okna. Paige usiadła obok niej. Była zapłakana.- Musisz wyjść, z pokoju, siedzisz tu już tak długo?
- Nie uratuje ani jednego niewinnego, jeśli Prue nie wróci.- powiedziała.
- Piper?- odezwała się Paige.
- No co? Nie znałaś Prue. Co ty możesz wiedzieć co ja czuje?! Gdy, ona umarła, ty się tu przybłąkałaś. Nie rozumiesz mnie! Wynoście się stąd.- krzyknęła.
- Ale, Piper?- powiedziała Billie.
- Chodź stąd.- powiedziała, Paige ze łzami w oczach.- Nie potrzebuje nas.- Obie wyszły z pokoju.
W pokoju Piper, pojawia się demon?
- Ja tego nie chciałam, powiedzieć. To wszystko przez Ciebie.- powiedziała.
- Tak, powiedziałaś to pod wpływem, mojego czaru.
- Paige!- krzyknęła i podbiegła do drzwi.
- Nie otworzysz Ich.
- Jesteś pewien?- odsunęła się i spróbowała wysadzić drzwi. Nie udało jej się. Krzyknęła jeszcze raz- Paige!
- Paige, słyszysz. Piper Cię woła.- powiedziała Billie.
- Nie, pójdę do niej.- odpowiedziała.
- Musisz. Chyba coś jej się stało, bo strasznie krzyczy. Wychodź stamtąd!
- Dobra, ale ostatni raz, już prawie się spakowałam.- powiedziała Paige. W sercu miała nadzieję, ze Piper nie mówiła prawdy.
- Co?! Spakowałaś się?!
- Tak, nie jestem już tu potrzebna. To ostatni raz.
Doszły do pokoju Piper. Drzwi były zamknięte. Billie, otworzyła je telekinezą.
- Co się dzieje?- zapytała Paige.
- Znów Ty?- powiedziała Piper. demona już nie było.- Paige pomóż? Odejdź! Paige to nie prawdziwa ja. Wynos się, znalazło się czwarte koło od wozu. Paige, to nie ja.- powiedziała Piper. Upadła. Najmłodsza z sióstr, podbiegła do niej.
- Jest nie przytomna, ale co to było?- powiedziała Paige, była wyraźnie bardzo smutna, rzeczywiście czuła się jak czwarte koło od wozu.
- Paige? Jesteś?- spytała, głos dochodzący z dołu. Był to głos Phoebe.
- Szybko, chodź tutaj!- zawołała ją Billie. Phoebe po chwili, była już z dziewczynami. Paige opowiedziała co się stało.
- Nie mogę uwierzyć, Piper nigdy nie powiedziała by tak, ani nie pomyślała.
- Jednak?
- Może chciała to powiedzieć, już od dawna? ale te ostatnie słowa, żeby jej pomóc?
- Paige, na pewno tego nie chciała. To musiał być jakiś czarownik?
- To nie zmienia faktu, że się wyprowadzam.
- Co?! Gdzie? Jak?! nie możesz tego zrobić, Piper tego nie powiedziała, musiała być pod wpływem jakiegoś czaru.
- Jestem już spakowana.- nagle zaświeciło się niebieskie światło, pojawił się Leo.
- Mam wiadomość?- nie dokończył, ponieważ zobaczył leżącą Piper na ziemi.- Co się stało?
- Opętał ją demon, czy coś w tym stylu, jeszcze tego nie wiemy.- powiedziała Phoebe.
- A ja się wyprowadzam.- powiedziała Paige i wyszła z pokoju.
- Co?!- spytał Leo.
- Piper, nakrzyczała na nią, że się przybłąkała, ze jest nie potrzebna?
- Ona nigdy tak by nie powiedziała przecież.
Paige była już jednak, zdecydowana: wyprowadza się. Weszła do swojego pokoju, wzięła walizkę i poszła w stronę drzwi frontowych.
- Nie możesz tego zrobić! Nie pozwolę Ci!- przekonywała Phoebe.
- Prue na pewno wróci, więc nie macie się o co martwić, będzie moc trzech beze mnie.
- Paige, Prue nie wróci?- odezwał się Leo, za plecami Phoebe.
- Co?!- krzyknęły na raz Phoebe i Paige.
- Tak, ona przybyła tu, ponieważ byłyście gotowe ją spotkać. Teraz, będziecie mogły przywoływać ją jak ducha.
Paige i Phoebe nie mogły wykrztusić słowa. Nie wiedziały co robić. Paige po kilku minutach bez słowa, brała już walizki do ręki.
- Czekaj.- powiedział głos dochodzący z góry, był to głos Piper.- Przepraszam, za tamte słowa, byłam opętana, przez demona. Dowiedziałam się wszystkiego, to, że Prue nie będzie żyć, jeszcze umocniło mnie do bycia złą. Całymi dniami siedziałam w pokoju, obmyślając plan, który pomógł by wrócić Prue. Demon chciał nas skłócić, a gdy ty się wyprowadzisz, zaatakować i pokonać. Paige, przepraszam.- podeszła do niej i przytuliła. Nieoczekiwanie, miała w ręce.. nóż, wbiła go Paige w plecy. Ta upadła.
- Piper! Coś ty zrobiła?- krzyknęła Phoebe i podbiegła do rannej, siostry.- Leo! Ulecz ją.
Leo podszedł do Paige i wyciągnął ręce nad nią. Paige obudziła się. W tym czasie Piper walczyła z Phoebe.
- Piper! To nie ty, demon Cię opętał, to nie twoja wina.
- Moja, zabiłam już moją siostrę, przed chwilą drugą. Nie mogę bez nich żyć, to koniec.- powiedziała i odsunęła się od Phoebe. Wyciągnęła przed siebie nóż.
- Żegnaj.- powiedziała. Nagle w pokoju zaświeciło niebieskie światło, orbingu. W pokoju była Prue?
- Piper, nie rób tego!- powiedziała najstarsza siostra.
- Prue?
- Tak, to ja.- podeszła do Paige i Phoebe i złapały się za ręce. Prue wyciągnęła rękę do Piper.
- Piper, żyję naprawdę, złap mnie za rękę, nie rób tego.- Z ciała Piper, zaczął wychodzić demon, po chwili stał już obok sióstr. Zdezorientowana Piper, złapała Prue za rękę. Nad nimi zaświeciło niebieskie światło.
- Moc czterech?- powiedziała Prue.- A teraz, pokonajmy go.
- Ale jak?- spytała Phoebe.
- Powtarzajcie za mną: THE POWER OF FOUR WILL SETS US MORE, THE POWER OF FOUR WILL SETS US MORE, THE POWER OF FOUR WILL SETS US MORE, THE POWER OF OUR WILL SETS US MORE. Demon spalił się.
- Paige, przepraszam, omal Cię nie zabiłam.- powiedziała Piper i przytuliła ją, już bez noża.
- to nie byłaś, prawdziwa Ty, to był demon.
- Jednak, to przeze mnie się stało.
- Zapomnijmy o tym. Prue, jakim cudem?
- Nie mogę powiedzieć, obiecałam, że to zachowam w sekrecie.
- No dobrze. To idziemy na zakupy?!- zaproponowała, wtrącając się Billie.
- Mam lepszy pomysł.- powiedziała Prue.- Idziemy całą grupą do kina.
- Całą grupą?- spytała Paige.
- Nie bądźcie takie skromne, wiem, o wszystkim. Cała paczka, to my, Billie, Coop, Henry, Leo, Chris i Watt. Chyba nikogo nie pominęłam.
- Watt. Muszę z nim porozmawiać, o?- szepnęła do siebie Piper.- Ale to jutro, teraz idziemy do kina, ale na co?
- Proponuję, Film o pszczołach.- powiedziała Phoebe.- Podobno, fajna bajka.
Kilka godzin później cała rodzina, wychodzi zadowolona z kina.
- Watt, Chris, podobał się?- spytała Prue.
- Tak, ciociu Prue.- powiedział Wyatt.
- Niezła była ta bajka, musimy się częściej wybierać na takie coś.- powiedział Leo.
- O czym ty mówisz, przecież nasze życie to jedna wielka bajka?
Trzymali się za ręce; Prue, Piper, Phoebe, Paige, Leo, Henry, Coop, Watt i Chris.
Zapowiedź kolejnego odcinka:
sezon 9/odcinek 4:The Witch wears Prada[Wiedźma uiera się u Prady]
Tytuł odcinka jest naziązaniem do filmu pt."Diabeł ubiera się u Prady"
Billie, dostaje pracę w biurze, magazynu mody. Jej szefowa jest okrutną, pracoholiczką. Szczerze mówiąc, "nad używa" się na Billie. Czarodziejki namawiają ja do rzucenia pracy, lecz ona tego nie robi... W między czasie poznaje w biurze, bardzo przystojnego chłopaka, z którym się zaprzyjaźnia... Siostry tymczasem, spędzają coraz, więcej czasu ze sobą, chodza do sklepów itp. Zapominaja o tym, że są czarownicami. Co z tego wyniknie? Co zrobi Billie, rzuci pracę? Być może dowicie się to, czytają następny odcinek.
Tracy w serialu pzostanie na 3 odcinki, a tajemniczy chłopak, na trochę więcej...
nie wiem, czy za duzo nie zdradziłem:))
Bardzo fajny odcinek! masz talent. Powinieneś się wziąść na poważnie za pisanie scenariuszy. pzdr
A gdzie Cole??? Ale i tak baaardzo mi się podobało;) kiedy natępny "odcinek"???
Nie przesadzasz?:):)
Cole'a narazie nie planuje dodać do obsdy serialu, przynajmniej narazie... ale wszystko może się zmienić:)
Niedługo dodam zapowiedź:)
jednak tamta zapowiedź jest nieaktualna:P
Zapowiedź kolejnego odcinka:
sezon 9/odcinek 4:...... nie zdradzę go, Silesia przeczytała, ale będzie to zupełnie inny odcine, będzie trochę powrotów, dwóch aktorów grającyh wczesniej, wystąpi gościnnie w tym odcinku... będzie z intro, do tego jednego odcinka:))
Tytuł: Love Actually[To własnie miłość]
BARDZO FAJNIE... mASZ WIELKI TALENT. P.S. ZAPRASZAM DO MNIE!!! Możecie głosować na Prue i Piper, a zaczej Shannen i Holly...
Te scenariusze są naprawdę świetne;) z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek
Pzdr.
SEZON 9/ODCINEK 4:Love Actually[To właśnie miłość]
Piękny, grudniowy dzień. Słońce świeciło bardzo mocno. Padał lekki deszczyk. Zbliżał się wieczór. Paige i Henry siedzieli w mieszkaniu i rozmawiali.
- Dlaczego?- spytała zdenerwowana czarodziejka.
- Spędzamy za mało czasu ze sobą. Ostatnio widziałem Cię dwa tygodnie temu. To ma być małżeństwo?- spytał Henry.- Nie mogę tak dłużej żyć.
- Oh, Henry wiesz o tym, że jestem wiedźmą i nikt, ani nic tego nie zmieni.
- Ale jesteś także moją żoną. Wprowadź się do mnie, choć spróbujmy, żyć normalnie.
Paige nie wiedziała co powiedzieć. Zatkało ją. Jak będzie pomagać siostrom? To jej przeznaczenie. Po kilku minutach namysłu, powiedziała:
- Dobrze.
- Naprawdę?- powiedział, niedowierzając Henry. Był jednak bardzo szczęśliwy.
- Tak, dużo nad tym myślałam, przez ten tydzień. Nic ani nikt, nie zmieni tego, że Cię kocham. Jadę do domu po rzeczy.- Para pocałowała się.
W domu Halliwell?ow.
- Piper, wiesz gdzie jest Paige?- spytała Phoebe. Była bardzo wesoła.
- Nie mam pojęcia. Co się tak cieszysz?
- Elise dała mi dwa tygodnie wolnego.- Phoebe miała zamiar błogo spędzić dwa tygodnie. Bez czarów i demonów, tylko leniuchować.
- Ale, Ci fajnie.- odezwała się, wchodząc do pokoju Prue.- Ja dziś dostałam pracę, fotografa, po raz drugi?
- To świetnie!- powiedziała Piper. Leo wszedł do pokoju.
- Piper, już?
- Jeszcze nie. Zaraz im powiem.
- O czym?- spytała zaciekawiona Phoebe.
- Skoro, Phoebe ma dwa tygodnie wolnego i jest cały czas w domu. Chcieliśmy wyjechać na tydzień odpocząć. Mogłabyś zaopiekować się Chris?em i Wyatt?em? Akurat się złożyło, że jesteś w domu. Nie chcieliśmy jakiejś niani zatrudniać?
- Eee? jasne, nie ma sprawy.
- Super, dzięki.- Piper razem z Leo poszła na górę.
- Trójka starych bab kontra dwóch małych urwisów. Nie mamy szans.- powiedziała Phoebe.
- Dwa na dwa.- powiedziała, wchodząca do kuchni Paige.- Wyprowadzam się do Henry?iego.
- Co?! Wyprowadzasz się?- powiedziała Prue.
- Tak, jutro do Henry?iego.
- Nie możesz.
- Mogę.
- Ale?
- To już postanowione. Koniec. Idę się spakować.
- Czekaj. To znaczy, że nie chcesz już być wiedźmą?
- Oczywiście, że chcę. Kocham być czarownicą jest świetne, ale czary, nie przeszkodzą mi w miłości.- Paige poszła na górę. Prue i Phoebe zostały same. Popatrzyły na siebie dziwnym spojrzeniem.
Nazajutrz rano.
- Lepiej nie mówmy Piper o wyprowadzce Paige.- powiedziała Phoebe do Prue.- Powiemy jej po przyjeździe.
- Cześć dziewczyny. Gdzie Paige? A zresztą, nie widziałyście moich rękawiczek?
- Tu są.- powiedziała Prue i podała jej rękawiczki.
- Dzięki, pa.- pożegnała się Piper.
- Cześć dziewczyny.- powiedział Leo, idąc w stronę wyjścia.
- Zostałyśmy same z dwójką dzieci. Super.
- Chyba, Ty zostałaś sama, ja idę do pracy. Pa.- powiedziała Prue i wyszła do pracy.
- Coop.- zawołała Phoebe. Po chwili jej narzeczony pojawił się.
- Jestem sama w domu, no prawie jeszcze Wyatt i Chris Myślę, że nie będą sprawiać kłopotów, pobawią się tu. My musimy pogadać.
W podziemiu. Jenonem rozmawia z jakimiś demonami.
- Czarodziejki rosną w siłę.- powiedział jeden z nich.
- My także.
- Ostatnio wiesz, pokonały Cię?
- Nie przypominaj!- krzyknął.- To był mój błąd, z Hollow. Mam już plan unicestwienia czarodziejek. Potrzeba mi tylko trochę czasu. Sądzę, że tą Prue przywrócili, bo dowiedzieli się o mnie, że znów działam. Ale to będzie totalna klęska dobra, totalna?
- Mam taką nadzieję panie.- powiedział właśnie wchodząc demon.
- Herrnes? Jak dobrze Cię widzieć. Mam dla Ciebie zadanie. Pójdziesz na czarodziejki. Są w takim błogim spokoju. Nie spodziewają się ataku? Ciebie.
- Tak, jest mistrzu.
Prue robi zdjęcia jakiemuś mężczyźnie.
- Długo fotografujesz?- spytał.
- Eee?- wyjąkała Prue. nie mogła mu powiedzieć, że miała sześcioletnią przerwę na śmierć.- Tak, nawet długo.
Pod koniec sesji spytał.
- Czy mógłbym prosić o twój prywatny numer telefonu w razie gdybym chciał umówić się, niekoniecznie na sesję.
Prue uśmiechnęła się. Milczała przez chwilę, lecz w końcu zdecydowała się.
- Proszę, oto numer służbowy.- dała mu swoją wizytówkę.
- Ale?- powiedział mężczyzna. Prue już tam nie było. Wyszła z biura. Nagle pojawił się ten sam demon, z którym Jenonem rozmawiał w podziemiu. Najstarsza z sióstr widząc sposób w jaki się tu znalazł, odepchnęła go telekinezą. poleciał na jakiś samochód i rozbił szybę.
- Ale trick?- powiedział i wstał. Prue szybko pobiegła do samochodu, wsiadła i odjechała.
- Paige? Przyjeżdżaj szybo do domu, tego twojego byłego. Pamiętasz jeszcze adres? Demon mnie zaatakował.
- Demon? Już zapomniałam znaczenie tego słowa, od tak dawna nie było żadnego ataku. Ok., zaraz będę.
Po kilkunastu minutach Prue i Paige były w domu.
- Phoebe?- krzyknęła Prue. Nikt nie odpowiadał.
- Ciocia Phoebe jest w swoim pokoju.- powiedział Wyatt.
- Dzięki Wyatt.- powiedziała Paige i razem z Prue pobiegły do pokoju.
- Phoebe. UPS. Już wychodzimy, nic nie widziałyśmy.- powiedziała Prue, widząc Phoebe i Coop?a?
Za drzwiami powiedziała:
- Phoebe, mamy demona. Będziemy na strychu.
Po pięciu minutach siostry i Coop byli na strychu.
- Zaatakował mnie jakiś demon.- powiedziała Prue, szukała go w Księdze Cieni.- Mam! To on.
- Herrnes?- spytał Coop. Przestraszył się.
- Tak, to na pewno on. Coś się stało?
- Przeczytaj opis.- powiedział kupidyn. Był wyraźnie zdenerwowany.
- Herrnes.- zaczęła czytać Paige.- Żywi się miłością. Zabija jednego z zakochanych, a z drugiego wysysa miłość. Ostatnio został uwięziony w 1782 roku. Sposobem na jego pokonanie jest pogodzenie się ze stratą ukochanego/ukochanej.
- Ale czemu zaatakował właśnie Prue?- spytała Phoebe.
Prue milczała. W głębi siebie wiedziała, dlaczego to właśnie ją zaatakował demon?
- Prue? Nie wiesz czemu zaatakował właśnie Ciebie?- spytała Phoebe.
Prue łzy napływały do oczu. Odwróciła się.
- Wiem dlaczego. ciągle nie pogodziłam się ze śmiercią Andy?iego. Wciąż go kocham.- Prue płakała.- Ukrywałam to w sobie bardzo długo. Tam na górze, byłam z nim. Byliśmy razem. A teraz znowu?
Pheobe i Paige przytuliły najstarszą siostrę. Po chwili Coop odezwał się.
- Prue. Musisz pogodzić się ze śmiercią Andy?iego.
Nagle pojawił się Herrnes. Natychmiast rzucił czarną kulą w Paige i Phoebe, te poleciały przez cały strych, upadły i straciły przytomność. Po chwili to samo stało się z Coop?em.
- Zostaliśmy sami.- powiedział do Prue. Ta wciąż miała łzy w oczach. oboje stali bezczynnie.
- Oboje wiemy, że mnie nie pokonasz.- odezwał się demon.
Nagle koło Prue zaświeciło się jasne światło. Stał obok niej nie kto inny jak? Andy.
- Andy?- odezwała się Prue.
- Co?!- krzyknął Herrnes. Natychmiast rzucił czarną kulę w stronę Andy?iego. ta jednak tylko odbiła się od niego i wleciała w demona. Upadł.
- Tak. To ja. Przysłali mnie tu, by pomóc Ci pokonać demona. Prue, musisz zrozumieć, że ja nie żyję. Wiem, że mnie kochasz i nie przestaniesz, ale musisz się z tym pogodzić. Zajdź następną miłość. Następnego świetnego faceta, takiego jak ja.
Prue uśmiechnęła się. Herrnes powoli wstawał z ziemi.
- Prue wygrasz z nim.- zmobilizował ją Andy.
Herrnes i Prue stali naprzeciw siebie.
- To twój koniec wiedźmo.- powiedział. Z jego ust wydobyła się czarna smuga dymu, która skierowała się w Prue.
- Nie pokonasz mnie.- powiedziała.- Kocham Andy?iego, nad życie. Jednak muszę żyć dalej, znaleźć inna miłość. Nie zabijesz mnie po raz drugi!- odepchnęła go telekinezą. Poleciał przez cały strych i spalił się.
Andy wciąż stał obok Prue.
- Cieszę się, ze to zrozumiałaś.- powiedział i pocałował Prue.- Żegnaj.
- Andy, czekaj. Kocham Cię.- Pocałowała go.
Po chwili nie było już go na strychu.
Wieczór, tego samego dnia. Paige, Prue i Phoebe są na zakupach. W pewnym momencie zadzwonił telefon Prue.
- Słucham?- odebrała.
- Cześć, pamiętasz mnie Prue? Miałaś dziś ze mną sesję zdjęciową.
- Skąd masz ten numer?- spytała podejrzliwie Prue.
- Jestem detektywem?
Zapowiedź 5 odcinka:
sezon 9/odcinek 5: The Source vs. Charmed-Ones vol. 1[Źródło kontra Czarodziejki vol. 1]
Sam tytuł sugeruje... Źródło wróciło! Jak będzie wiadomo w ciągu odcinka... Siostry jeszcze o tym nie wiedzą. Nie wiedzą także, że Źródło ma okropny plan zniszczenia ich. W ciele Jenonema, chce zniszczyć wszystke osoby związane z siostrami. Zaczynana od (...)... W końcu siostry po raz trzeci spotykają Źródło. Tym razem w innej postaci. Ropoczyna się walka... Kto wygra? Co się stanie? W ciągu odcinka, jedna z sióstr dowiaduje się, że jest w ciązy...
Moje pytanie: która siostra zajdzie w ciąze?
-Piper
-Phoebe
-Paige
-Prue
głosujcie:))
PS: Mam nadzieje, że nie zajdą, żadne zmiany...:)
SEZON 9/ODCINEK 5: Highlander:The Source[Nieśmierteny:Źródło]
Od kiedy Prue pokonała Herrnesa minęło dwa tygodnie. Był już grudzień. W powietrzu czuło się chłód. Nie były to straszne mrozy, lecz jak na San Francisco było dość zimno. Do świąt zostało tylko dwa tygodnie. Piper i Leo wrócili z wycieczki. Ich podróż przedłużyła się z powodu awarii samolotu. W domu byli z dwudniowym opóźnieniem. Prue nadal spotykała się z poznanym na sesji mężczyzną. Phoebe siedziała w domu, z powodu wolnego. Spędzała bardzo dużo czasu z Coop?em. A Paige mieszkała z Henry?im. Żaden demon nie dawał znaku życia. Siostry były z tego powodu bardzo szczęśliwe. Mogły spędzać dużo czasu ze swoimi mężami czy narzeczonymi. Jednak, nie miało to dobrego wpływu na siostrzane więzi. Czarodziejki spędzały coraz mniej czasu ze sobą?
W podziemiu. Jenonem siedzi na jakimś tronie. Ma bardzo spokojną twarz. Jego czerwone oczy błyszczą się, jakby cos planował? zemstę. Był bardzo spokojny. W pewnym momencie krzyknął:
- Reffrente!
Przed nim pojawił się jakiś mężczyzna ubrany w złotą szatę. Zdziwił się, że znalzał się w tym miejscu. Rozglądnął się. Gdy ujrzał Jenonema natychmiast uklęknął
- Źródło??- spytał.
- Tak jest! Wróciłem, tym razem w innym ciele. Jestem! Chcę się zemścić na czarodziejkach, za tamtą porażkę w postaci Alastara. To Hollow? Ale to już przeszłość! Teraz to teraz. Zabije je wszystkie i zapanuje nad światem!
- Do czego Ja Ci jestem potrzebny?
- Chcę je zaatakować z nienacka. Nie będą się mnie spodziewały. Dopilnuj, by przez jeszcze dwa dni, nic nie zakłóciło ich spokoju. Wtedy je zaatakuje?
W mieszkaniu Henry?iego. Paige ogląda telewizje. Czeka na swojego ukochanego. Jest już późny wieczór. Po pewnym czasie przychodzi policjant.
- Przepraszam, ale?- zaczął.
- Nic, nie szkodzi.- powiedziała Paige.- Zrobiłam kolację.
- To cos nowego. Co planujesz?
- Zobaczysz.- pocałowała go.
Piper, Phoebe i Prue są w bloku, w którym mieszka henry razem z Paige.
- Piper, na pewno się nie obrazi. Ucieszy się, że przyszłyśmy do niej.- powiedziała Phoebe. Siostry szły w stronę mieszkania pary. Phoebe sama nie była pewna swoich słów.
- Pamiętasz, jak po śmierci Prue wtargnęłyśmy do jej mieszkania? Pamiętasz, jak się zdenerwowała?
Nie dostała odpowiedzi na te pytania, ponieważ były już pod mieszkaniem swojej najmłodszej siostry. Prue zapukała. Po chwili otworzył je Henry.
- Ee? Co Wy tu robicie?
- Miłe powitanie.- szepnęła Piper do Phoebe.
Do drzwi podeszła Paige. gdy zobaczyła siostry zdenerwowała się.
- Przyszłyśmy do naszej siostry i do Ciebie też. Trzeba oblać to, że mieszkacie razem.- pokazała szampana, którego trzymała w ręce.- Po za tym bardzo długo nie widziałyśmy się.
- Wejdźcie.- powiedział mężczyzna.
Kolacji, którą Paige zrobiła dla męża, wystarczyło dla wszystkich. Siostry, oprócz Paige świetnie się bawiły. Ta była smutna i przygaszona.
- Paige, co się stało? Zachowujesz się bardzo nie swojo.- spytała w pewnym momencie Piper.
- Dobrze. Powiem Wam, chciałam to pierwsze powiedzieć Henry?iemu, ale jak już jesteście? jestem w ciąży, dziś byłam u lekarza. Trzeci miesiąc.
Zapanowała cisza. Nikt się nie odzywał. Wszyscy byli zdziwieni. Po chwili Prue uśmiechnęła się.
- To cudownie!
- Tak, świetnie, będzie kolejny dzieciaczek.- powiedziała Piper.
Siostry bardzo się ucieszyły.
- Paige.- odezwał się Henry.- Postaram się być najlepszym tata pod słońcem. No i nad też.- pocałował żonę.
Po kolacji siostry wróciły do domu. Było około północy. Najdziwniejsze było to, że drzwi od domu były otwarte.
- Przecież zamykałam te drzwi!- mówiła Piper.
Była zdenerwowana, tak jak pozostałe siostry.
- Zniknęło coś?- spytała.
- Chyba nie?- powiedziała Phoebe.- O, nie! Zniknął nasz zeszyt, w którym były telefony do przyjaciół, znajomych. Adresy. Ale po co komuś adresy do naszej rodziny czy znajomych.
Piper była zdezorientowana, tym, że sprawca włamał się tylko po ten zeszyt. Prue, także nie wiedziała co myśleć.
- Co robimy?
- Może powiedzmy o tym Paige?- zaproponowała najstarsza siostra.
- Dobry pomysł.. I od razu Leo.
Po chwili koło niej stała i najmłodsza siostra i mąż Piper.
- Co się stało?- spytała zdenerwowana Paige.- Przerwałyście mi? nam? nie ważne.
- Mamy problem? ktoś włamał się do domu i ukradł notes z adresami naszych znajomych.- wytłumaczyła Phoebe.
- Ale po co?
- Nie wiemy, dlatego właśnie Was tu ściągnęłyśmy.
- Musze iść do łazienki.- powiedziała Paige i wyszła.
- Nadal, dziwnie się zachowuje.- powiedziała Piper?- Leo, idź spytaj Starszych, czy coś wiedzą.
Gdy Paige wróciła siostry ustaliły, że całą sprawą zajmą się jutro.
Podziemie. Ciemne światło pali się na suficie w jakiejś wielkiej Sali. Dookoła niecierpliwie chodzi Reffrente. w pewnym momencie w ogniu pojawia się Jenonem.
- W końcu? Nikt nie zakłóci spokoju czarodziejek.- powiedział demon.
- Świetnie się spisałeś. Teraz idź do nich i nastrasz. Powiedz kim jesteś. Zajmą się tobą, wtedy ja zaatakuję. gdyby się nie udało mam plan awaryjny?
- Tak jest.- powiedział i zniknął.
Piper jest w P3. Rozmawia z jakimś mężczyzną.
- Tak, dokładnie, chcę żeby pan zmienił napis P3 na P4.
- Dobrze. Nie ma sprawy, będzie gotowe do tygodnia.
- Bardzo dobrze. Dziękuję. P3 nie istnieje.
Prue i Phoebe są w domu.
- Muszę zaraz lecieć do Elsie. Wyleje mnie z pracy.- powiedziała Phoebe.
- Ja mam sesję dopiero o 18, więc dużo czasu jeszcze.
Nagle do domu wpadła Billie. Była w koszuli nocnej. Miała rozczochrane włosy. Musiała tak biec przez połowę miasta? w grudniu. Dyszała.
- Billie!- powiedziała Prue.- Czyś ty oszalała? Rozumiem, że nie masz faceta, ale latanie po całym mieście, w koszuli nocnej, w grudniu to lekka przesada.
Billie nie mogła wydobyć z siebie słowa. Strasznie zmęczyła się. Po kilku minutach wydusiła z siebie:
- Zaatakował mnie demon. Potężny! Pojawił się, od razu go odepchnęłam na szafkę. On wtedy trafił mnie w rękę, jakąś kulą nietypową. Wtedy na tej ręce pojawiło się to.- Billie pokazała rękę, pisało tam: ?Nigdy mnie nie pokonacie, a ja Was pokonam. Reffrente.?
- Phoebe, do księgi. Szybko! Dzwonię do Piper. Billie, zawołaj Paige.
Po kilkunastu minutach siostry i Billie były na strychu.
- Reffrente, demon?- zaczęła czytać Phoebe. Nie skończyła, ponieważ w ogniu pojawiło się Źródło.
- To nie on.- powiedziała Billie niespokojnie.
- Oczywiście, że to nie on! To ja, nowe Źródło pod postacią Jenonema. Zemszczę się za moją porażkę, pod postacią Alastara. Zło zawsze wraca!- krzyknął.
Rzucił kule ognia w Piper, ta zatrzymała ją. Prue odepchnęła w stronę Źródła, lecz udało mu się odskoczyć. Nagle za jego plecami pojawiło się trzy demony.
- Wyrównajmy szanse.- powiedziało Źródło.
Rozpętała się wielka walka. Jeden z demonów rzucił kulę energii w Paige ta, jednak zawróciła ją w jego stronę. Gdy Billie zobaczyła, że uniknie kuli, skierowała ją niespodziewanie prosto w niego. Wybuchł. Piper rozsadzała drugiego demona. Próbowała go także zatrzymywać, lecz nie udawało jej się to. Demon przezwyciężał jej dar. Pomogła jej Phoebe, która używając swoich zdolności bokserskich pobiła demona. W tym samym czasie walczyła z innym. Dzięki Phoebe, Piper unicestwiła demona. Zostało jeden i Źródło. Prue walczyła właśnie z nim. Przez jego asasyna umarła. Chciała się na nim zemścić, tak samo jak on na nich. Demon, z którym walczyła Phoebe, został zabity, przy pomocy Billie. Teraz dziewczyny mogły skupić swa uwagę na Źródle.
- I kto jest górą?- spytała Prue z pogardą.
- Ja.- odpowiedziało Źródło. Rzucił kulą energetyczną w Billie. Nie chybił. Wiedźma poleciała przez cały strych i upadła.
- Nie!- krzyknęła Paige. Chciała podbiec do młodej czarownicy, lecz została ugodzona kulą i upadła.
- Mówiłem, że wygram!- W reku miał już następną kulę, lecz Prue szybkim ruchem ręki odepchnęła ją. Następnie za pomocą projekcji astralnej znalazła się za przeciwnikiem. Kopnęła go z całej siły. Ten upadł na kolana. Piper rozsadziła go. Po chwili jednak ?posklejał się?.
- Nieźle!- powiedział.- Następnym razem, jeszcze lepiej się przygotuje. nie bądźcie zaskoczone, gdy zginie ktoś? Nie zdradzę niespodzianki. Kości zostały rzucone.- zakończył i zniknął.
SEZON 9/ODCINEK 6:Santa Claus vs. Santa Clause[Święty kontra śnięty]
W San Francisco zachodziło Słońce. Święta zbliżały się wielkimi krokami. Ludzie biegali po ulicach, w poszukiwaniu najróżniejszych rzeczy i prezentów. Nie ?czuło? się jednak tak zwanej ?magii świąt?. Jak zwykle, w sklepach ciągnęły się ogromne kolejki. Na ulicach nie świeciły się różnorakie świecidełka, a została tylko jedna noc do Wigilii. Być może przez tę noc coś się zmieni i będzie można wyczuć święta.
W domu Halliwell?ow od ostatniego ataku Źródła wiele się zmieniło. Zranione w walce Billie i Paige, uzdrowił Leo. Powoli dochodziły do siebie. Siostry bały się następnego ataku Jenonem?a. Postanowiły jednak, że na czas Wigilii zapomną o demonach . Chciały spędzić normalnie czas, z rodziną i przyjaciółmi. Przygotowanie ruszyły pełną parą dzień później?
Wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. Prue, Phoebe, Henry i Paige wzięli wolne na ten specjalny dzień. Wszyscy byli w domu.
- Zaczynamy przygotowania do świąt!- oznajmia radośnie Piper. Jako właścicielka klubu to ona wszystkim kierowała.- Chris i Watt pójdą, z tatusiem po choinkę i razem ją ubiorą. Ja i Paige przyrządzimy potrawy na Wigilię. Phoebe i Prue zabezpieczą dom przed demonami i duchami i czym tam jeszcze można.
- Przepraszam, ale jak to mamy zrobić?- spytała najstarsza siostra.
- Nie wiem, na pewno coś wymyślicie. Coop i Henry zadbają o wystrój domu. Świecidełka i te pierdółki. Wszyscy wiedzą co mają robić?
- Przepraszam za spóźnienie.- powiedziała Billie, która właśnie weszła do domu.
- A jeszcze Billie? ty pomożesz Prue i Phoebe. Mamy czas do wieczora, pospieszcie się!
Przygotowania ruszyły pełna parą. Każdy robił to co wyznaczyła mu Piper. Leo kupił choinkę, a jego synowie za pomocą magii wieszali na nią różne bombki, łańcuchy i ozdoby. Piper i Paige krzątały się w kuchni. gotowały przeróżne smakołyki. Mąż najmłodszej sióstr i chłopak Phoebe wieszali wkoło domu ozdoby. Billie, Phoebe i Prue studiowały księgę Cieni. chciały aby nic, ani nikt nie zakłócił ich świąt.
- Mam!- powiedziała młoda czarownica w pewnej chwili.- Wymyśliłam zaklęcie.
- Mów.
- Ulepszyłam to zaklęcie.- pokazała na jedną ze stron z księgi Cieni.
Lawenda, mimoza, szkło
usuń z tego domu zło,
na świąt magiczny czas,
usuń z tego domu strach!
Nagle z Księgi wydobyły się złote promienie. Wtopiły się w ściany domu.
- Chyba podziałało.
- Mam nadzieję.
Po kilku godzinach, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jedzenie przyrządzone, choinka ubrana, dom wystrojony i ochroniony. Była jeszcze młoda godzina. Piper i Leo pojechali na zakupy, po prezenty. To samo zrobił Henry, Prue i Paige. Z Wyatt?em i Chris?em została Phoebe, która najwyraźniej kupiła prezenty.
- Ciociu, pobawmy się.- powiedział najmłodszy syn Piper.
- W co chcesz się bawić?
- W chowanego.
- Dobrze, ja klupię. Chowajcie się.- odliczała.- 10, 9, 8, 7, 6? Szukam!
- Mam Cię!- powiedziała, gdy znalazła Wyatta. Zdziwiła się, że nawet na nią nie spojrzał? Nagle zobaczyła jakiegoś mężczyznę. Był on brudny i miał podarte ubranie. Był przebrany za mikołaja. jego wygląd zdradzał wiek, był bardzo stary. Pheoeb widząc, że pojawił się z nikąd kopnęła go. Upadł na komodę.
- Ciociu! czemu kopnęłaś mikołaja?- powiedział Wyatt.
- Nie znalazłaś mnie.- mówił Chris, który właśnie wszedł do pokoju. gdy zobaczył Mikołaja ucieszył się.
- Święty Mikołaj! Święty Mikołaj! W tym roku byłem bardzo grzeczny i zasługuję na prezenty.
- Wyatt, Chris zejdźcie na dół ja muszę porozmawiać z mikołajem.
Chłopcy pokornie zeszli na dół.
- Wróciliśmy? wszyscy.- dobiegł głos z dołu.
- Chodźcie tu szybko, mamy magiczną sprawę.- krzyknęła Phoebe.
Po chwili siostry i Billie stały naprzeciwko mikołaja.
- Kim jesteś i jak się tu znalazłeś.- spytała Paige oschłym głosem.
- Paige, spokojnie, widzisz, że jest wychłodzony i głodny. Porozmawiajmy z nim. Piper daj mu coś do jedzenia.- powiedziała Prue.- Usiądź.
Wskazała mu miejsce na kanapie. Piper podała mu jakiś posiłek. Zaczął jeść.
- Kim jesteś?- spytała Billie spokojnie.
- Nazywam się Mikołaj z Miry. Urodziłem się w 270 roku. Inaczej jestem świętym mikołajem. W 345 roku zostałem uwięziony przez tak zwanego Śniętego Mikołaja. To wysłannik zła, w przeciwieństwie do mnie. jego zadaniem jest niszczenie świąt. Moim dawanie radości innym. Od tamtego czasu nie mogę wykonywać swojej pracy. Uwięził mnie w lochu, bez wyjścia. Przeżyłem tylko dlatego, bo jestem prawie nieśmiertelny. Gdyby nie zachowała się tradycja, rozdawania prezentów, umarłbym. Na szczęście udało mi się wydostać z lochu, za pomocą magii. Przybyłem tu, ponieważ wiem, że jesteście czarodziejkami i tylko Wy możecie pokonać Śniętego, uratować mnie.
Nikt się nie odzywał. Zapadła głucha cisza.
- Czemu mamy Ci wierzyć? To niedorzeczne.- powiedziała Billie.
- A czy trolle, elfy, nimfy i syreny są normalne. To świat magii. Tu wszystko jest możliwe, nawet Święty Mikołaj.
- Leo!- powiedziała Piper.- Idź zapytaj Starszych, czy wiedzą coś o św. Mikołaju.
Anioł wyborował.
- Nie ufacie mi. Czarodziejki, pfff?
- Tylko upewniamy się, czy nie kłamiesz.- powiedziała Phoebe.
Prue patrzyła w jego oczy,. Wierzyła mu. W pewnym momencie powiedziała:
- Musimy mu pomóc. Pokonać tego Śniętego. ja mu wierzę, jeżeli jemu nie wierzycie, uwierzcie mnie.
- Dobrze. Pomożemy Ci.- powiedziała Paige.- Tylko jak? I musimy się wyrobić do 20, bo mamy Wigilię.
- Jest jeden sposób na pokonanie Śniętego. Trzeba go unicestwić, zabierając mu wielką rózgę, takie przeciwieństwo pastorału i wbić mu w serce. Wtedy ja będę wolny, a on umrze. Niestety, nie rozstaje się z tą rózgą. Będzie mnie na pewno szukał.
- Do domu nie wejdzie, bo jest zabezpieczony.- powiedziała Piper.
- Dziś jest jedyna szansa na jego pokonanie.- powiedział Mikołaj.
- Wiesz, gdzie on teraz może być?
Nagle do pokoju orbitował Leo.
- Mikołaj z miry, zaginął ponad tysiąc lat temu. uwięziony został przez tak zwanego Śniętego.
- Kochanie, już to wiemy, chciałyśmy się tylko upewnić.- powiedziała Piper.
- Ma swój specjalny zakątek w Podziemiu. Wiem, gdzie to jest.
- Trzeba wymyślić plan.- powiedziała Billie.
- Paige i Leo przeorbitują nas do Podziemia.- zaczęła Prue.- Możemy napisać zaklęcie, któro go osłabi, wtedy zabiorę mu tą rózgę, a któraś z Was wbije ją w jego serce. Później Paige na dwa razy nas stamtąd wyniesie i wrócimy na Wigilię, co Wy na to?
- Idę z Wami.- powiedział Mikołaj.
- Nie ma takiej możliwości.- powiedziała Phoebe.- On na Ciebie poluje, Ciebie chce, więc ty zostajesz tu. Kto pisze zaklęcie?
- Mam wenę, więc mogę napisać.- odezwała się Billie.
Po kilkudziesięciu minutach wszystko było gotowe. Mikołaj powiedział Leo i Paige, gdzie przebywa Śnięty.
- Napisałam zaklęcie, na unicestwienie, ale jak nie zadziała, to na pewno go zrani.- powiedziała Billie.
- Gotowi?- spytał.
- Tak jest. Transportuj.
Po chwili Paige, Billie, Prue, Phoebe, Piper i Leo byli w podziemiu. Anioł wyborował stamtąd.
- Jest.- szepnęła najmłodsza siostra, wskazując na Śniętego. Rozpoznała go po rózdze, którą trzymał w ręku.
- Zaklęcie, mówmy.
Śnięty co tu przywędrował
Już niedługo będzie drżał
Usłyszcie żywioły gdy czarownica woła
Usuńcie z tych ścian tego stwora.
Nagle śnięty złapał się za serce. Upadł.
- Paige, teraz!- powiedziała Phoebe.
- Rózga!- krzyknęła Paige. Pojawiła się ona w jej ręku.
- Wiedźmy! Nie pokonacie mnie.- odezwał się Śnięty.
- Nie?- Prue użyła telekinezy, by wbić rózgę w serce demona. Chybiła.
Piper szybko pobiegła po rózgę. Została ugodzona kulą energetyczną. Straciła przytomność.
W domu Halliwell?ow.
- Czuje, że Ne dobrze się tam dzieje.- powiedział Mikołaj do Leo.- Przenieś mnie tam.
- Ale..
- Żadnego ale. Po prostu przenieś, muszę je uratować.
Po chwili byli w podziemiu. Piper, Prue i Paige leżały na ziemi nie przytomne. Billie ciągle zabierała rózgę demonowi, razem z Phoebe próbowała wbić ją w serce Śniętego Mikołaja. Tamten powoli wygrywał. Wtedy do akcji wkroczył prawdziwy, dobry Mikołaj. Udało mu się zabrać rózgę. Billie odepchnęła fałszerza na ścianę. Święty Mikołaj podszedł do niego. Wbił mu rózgę, prosto w serce. Demon tylko głośno krzyknął i rozpłynął się.
Siostry powoli odzyskiwały przytomność.
- Dziękuję Wam. To ostatnie święta beze mnie. ? podziękował Mikołaj.
- Pomyślałyśmy, ze może zostałbyś u nas na Wigilii.
- Naprawdę? Z wielką chęcią.
Wieczór. Na dworze jest już ciemno. Przy wigilijnym stole siedzą Piper, Prue, Phoebe, Paige, Leo, Henry, Wyatt, Chris, Coop i Świety Mikołaj.
- To co śpiewamy kolędy?- spytał.
Po chwili wszyscy śpiewali. http://www.info.kalisz.pl/KOLEDY/a18.htm
- Cicha noc, święta noc,
pokój niesie ludziom wszem,
a u żłobka Matka Święta
czuwa sama uśmiechnięta,
nad Dzieciątka snem.
Po odśpiewaniu kolędy wszyscy wesoło mówią:
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Świetny odcinek;) Taaaki świąeczny ;)
Czekam na dalsze i gratuluje pomysłu i talentu;)
Pzdr.
Te odcinki sa takie $$wietne ze poprostu ... nie mam slow :* Czekam na kolejne ;]
Pozdrawiam xD
A kiedy przeczytasz moj odcinek ;p;p????
Na twój czekam oczywiście , z niecierpliwością;)
"W San Francisco panowała ciemność. Ulice oświetlały tylko latarnie. Jakaś kobieta idzie ulicą, nosząc torbę z zakupami."- to z I odcinka. Rzuciło mi sie w oczy, bo jest niepoprawne gramatycznie. Powinno być tak:
"W San Francisco panowała ciemność.Ulice oświetlały tylko latarnie. Jakaś kobieta SZŁA ulicą NIOSĄC torbę z zakupami."- jeśli piszesz w czasie przeszłym to trzymaj sie tego do końca :) Ewentualnie mogłoby być tak:
"W San Francisco PANUJE ciemność. Ulice OŚWIETALAJĄ tylko latarnie...itd."
I nie pasuje mi "jakaś kobieta". Lepiej by zabrzmiało "młoda kobieta" lub po prostu "kobieta" bez żadnych określeń. Takich drobnych wpadek było trochę więcej w tych 5 odcinkach, ale nie chce mi sie teraz tego przytaczać. Fabuła nawet niezła, tylko dziwi mnie jedno- Prue została wrócona do życia i dostała pracę. Wobec tego musiałaby mieć tez dowód osobisty i całą resztę papierów, a nawet gdyby je nadal miała, to przecież na jej pogrzebie było wiele osób, które mogłyby ją rozpoznać. I skąd nagle Prue ma moc, skoro jej moc (tylko zmienioną) przejęła Paige. Zawsze mówiło sie o mocy trzech, nawet jest taki znak Czarodziejek, który oznacza moc trzech. Ale to tylko szczegóły...No i te demony...nie wzbudzają strachu, czasami ta ich gadka jest za bardzo wyszukana. Demony powinny raczej więcej walczyć niż gadać. Ale oczywiście to twoje opowiadanie, nie przyjmuj tego jako jakiejś złej krytyki, to tylko moje zdanie :). No i rozmowy sióstr w serialu zawsze były zabawne, często ironiczne, tutaj raczej są przesłodzone. Bez urazy oczywiście :). Za to świetne są tytuły. Np. ten z nawiązaniem do "To właśnie miłość" (bo sam odcinek był mdły).
Pozdr! i nie bierz mojej krytyki do serca, to moje zdanie.
Co do Prue, będzie odcinek specjalnie poswięcony i on wyjaśnie jakim cudem prue dostała pracę itp.
To świetnie :). Co do tego co napisałam- nie bierz tego do siebie to tylko moje zdanie :). Pozdrawiam!
Szczerze, ja etz hnie moge sie doczekać, aż go napisze. W piątek go ujrzycie:D :>
SEZON 9/ODCINEK 7: Wicth wears Prada[Wiedźma ubiera się u Prady]
Jest druga w nocy. W P4 gra pewien zespół. Bawi się bardzo wiele osób. Billie i Piper rozmawiają.
- Gdzie poszła Prue?- spytała młoda czarownica.
- Nie mam pojęcia. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Nic nie mówi. Wcześnie wychodzi, późno wraca. Phoebe to już w ogóle się z nią nie widuje. Też ciągle przesiaduje w pracy. Martwię się o nie. Widziałaś ostatni artykuł Phoebs o rodzeństwie?
- Nie… Co napisała?- spytała zaciekawiona Billie.
- Pozwól, że zacytuje:
„ Rodzeństwo, jak dobrze je mieć. Wielu ludzi narzeka na swoje rodzeństwo. Nie wiedzą co tracą… Ja jednak opiszę to na własnym przykładzie. Mam trzy siostry. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyte. Jednak nie mamy dla siebie ostatnio zbyt wiele czasu. Ciągle się gdzieś spieszymy. Tak jest zawsze. Wszyscy się gdzieś spieszą. Lecz zatrzymajmy się. Zastanówmy się nad tym, za czym biegniemy. Zastanówmy się co może przerwać ten bieg. Życie jest krótkie… Nie marnuj go. No właśnie. Jakbyśmy się czuli po utracie ukochanej osoby…”
- To co najważniejsze przeczytałam. Widzisz, bardzo się zmieniła w ten miesiąc od świąt. Już żałuje, że żaden demon nie zaatakuje. Wszystkie będziemy musiały się zebrać i pogadać. Ten artykuł, prawie cały napisany jest o Phoebe i Prue… Jak za nią tęskniła.
- Wiem coś o tym…- powiedziała Billie.- Wciąż tęsknie za Christy, ale za tą dobrą…
Zapanowała cisza.
W pewnym momencie zadzwonił telefon Billie.
- Słucham?- odebrała.
- Pani Jenkins? Chciałbym poinformować, że została pani przyjęta, na stanowisko asystentki redaktora naczelnego w piśmie Cosmoplitan. Gratulacje. Przepraszam, że dzwonię tak późno w nocy, ale musi pani zacząć już jutro o 9.
- Eee…. Wspaniale. Dziękuję. Będę jutro. Do usłyszenia.- odłożyła słuchawkę.
- Co? Co się stało- spytała Piper.
- Nie uwierzysz! Zostałam asystentka redaktora naczelnego w Cosmopolitan!
- Ale Ty zawsze chciałaś być dziennikarką…
- Ta praca pomoże mi się stać dziennikarką. Wiesz jakie będę miała referencje? Musze lecieć. Zobaczymy się jutro.- czarownica szybko wybiegła z lokalu.
INTRO http://www.youtube.com/watch?v=yvIyWQ0A3zE
Biały śnieg na ulicach San Francisco utrzymywał się od czasu świat, aż do teraz. Było to dziwne, ponieważ nigdy nie było tak zimno w styczniu.
Przez ten miesiąc dużo się zmieniło… Żadnego demona. Normalne życie. Siostry prawie w ogóle się nie widywały. Prue i Phoebe były zajęte pracą; natomiast Paige i Piper razem spędzały dużo czasu. Piper opowiadała siostrze, jak to jest mieć dziecko. Paige zachwycała się jej opowieściami… Przyszły tata, Henry bardzo dobrze zajmował się swoją żoną. Opiekował się nią. Nie pozwalał się jej przemęczać.
Prue spędzała bardzo dużo czasu w pracy. W domu prawie jej nie było.
Phoebe była zajęta pisaniem swej kolumny i artykułów do gazety. Mało czasu spędzała z siostrami, jak i z Coop’em.
Billie jest pierwszy dzień w pracy. Idzie do biura redaktor naczelnej.
- Dzień dobry- powiedziała na wstępie.
- Zobaczymy czy będzie dobry…- odpowiedziała szorstko pracodawczyni.- Melinda Hethaway. Jesteś moją asystentką. Twoje obowiązki to: przynoszenie mi kawy, odbieranie telefonów i załatwianie spraw za mnie.
Billie zmieszała się.
Po chwili Melina powiedziała:
- Mogłabyś się jakoś ubrać do tej pracy. A nie, przyciasna koszulka, spódnica z lat 70. i wełniany sweter.
Młoda Jenkins zdenerwowała się. Popatrzyła się na siebie. Była przecież ubrana normalnie.
- Zapomniałabym! Musisz zadzwonić do Kalvina, powiedz mu, ze wybieram czerwone; przynieś mi kawę na 10; o 13 chce mieć stek na biurku; później mamy wybór ubrań na sesję do 415, o 17 chcę porozmawiać z Aramanim, mam pretensje do ostatniej kolekcji Prady.
Billie stała nieruchomo. Nie wiedziała co powiedzieć. Z tego co powiedziała Mendla, prawie nic nie zapamiętała.
- No co tu jeszcze robisz? Do roboty!
Czarownica wyszła.
- Witam w Cosmoplitan.- powiedziała dziewczyna siedząca naprzeciw jej biurka.- Mogłabyś się jakoś ubrać. I bierz się do pracy.
- Cześć. Możesz mi powiedzieć jak mam zadzwonić do Kalvina?- spytała Billie.
- 874563205.
Billie wykręciła numer.
- Łącze z Meliną Hethaway.
Jenkins spojrzała na zegarek. Za 3 minuty dziesiąta.
- O Boże! Kawa.- Billie szybko wyleciała z biura. Pobiegła do jakiejś kawiarni. Po chwili wróciła z kawą.
- Proszę.- postawiła kawę na biurku Melindy.
- Mówiłam o dziesiątej. Jest dziesiąta jeden. Spóźniłaś się. Jeszcze raz i Cię wyrzuce!
Billie nie wiedziała co powiedzieć, spóźniła się tylko o minutę…
***
Minęło kilka godzin.
Billie jest na próbie przed sesją fotograficzną.
- Który pasek wybrać?- spytał pewien facet Melindy.
Jenkins zaśmiała się.
- Z czego się śmiejesz?- spytała zła Hethaway.
- Przepraszam, ale moim zdaniem te paski są identyczne.
- Identyczne?!- zagrzmiała szefowa.- To jest turkus, a to jest mors. Wiesz czym to się różni?
- Nie mam pojęcia.
- To masz zadanie domowe. Masz się dowiedzieć. I lepiej nie przychodź tu bez tej informacji…
Wieczorem, siostry jedzą kolację, we czwókę.
- Musimy pogadać. O tym co się ostatnio stało.- zaczęła Piper.
- Nienawidzę jej!- powiedziała Billie, wchodząc do domu.
Prue wstała od stołu i podeszła do Billie.
- Co się stało?
- Ta nowa praca! Ta szefowa to utrapienie… Jak spóźniłam się o minutę z doniesieniem kawy, to zagroziła wyrzuceniem z pracy. Później pokazywała identyczne paski i powiedziała, ze mam się dowiedzieć czym się różnią. One były identyczne, tylko zaśmiałam się.
Siostry podeszły do niej.
- Rzuć tę pracę.- zaproponowała Piper.
- O, nie. Nie poddam się!
- To jak się dowiesz czym one się różnią?- spytała Phoebe.
- Jeszcze nie wiem… Przepraszam, miałyście pogadać. Już idę.- wyszła z domu.
- Teraz, możemy pogadać tym co się ostatnio stało.- powiedziała Paige.
Nagle drzwi domu się otworzyły.
- Co to było?- spytała Prue.
Siostry poszły sprawdzić co się dzieje. Zobaczyły… demona. Był on bardzo wysoki. Wyraz jego twarzy nie był zbyt piękny. Był podobny do normalnego człowieka. Tylko większych rozmiarów…
Natychmiast rzucił kulą energii w Piper. Ta zamroziła kulę. Już chciała wysadzić demona, lecz… kula po 2 sekundach odmroziła się i trafiła w Piper.
Następne kule leciały w Prue, tej udawało się je odpychać w stronę demona. Gdy on oberwał kulą, tylko zachwiał się…
W pewnym momencie Paige wyborowała całą czwórkę, poza dom.
- Co to było?!- spytała Phoebe, w mieszkaniu Henry’iego.
Paige leczyła Piper.
- Jakiś demon. Mam nadzieję, że już odszedł… Jego kule go w ogóle nie raniły. Tzeba go znaleźć w księdze… I unicestwić.
Piper powoli dochodziła do siebie…
- Ja już tak nie mogę.- powiedziała Prue.- Zachowujemy się jakbyśmy nie były siostrami, tylko czarownicami. Żyjemy własnym życiem, a kiedy demon zaatakuje jesteśmy razem. Niestety tylko wtedy… Wiecie jak to musi wyglądać?
- Prue ma rację. W ogóle ze sobą nie spędzamy czasu. Przecież nasz siła, tkwi w jedności, w Mocy Czterech…
- Nie możemy dalej tak żyć. To jest takie… sztuczne.- powiedziała Paige.
- Macie racje. Od dziś zaczynamy nowy miesiąc, bo ten ostatni… Orbujmy się do domu.
Po chwili siostry były już w domu.
- Idę sprawdzić, tego demona w Księdze.- powiedziała Phoebs.- Piper zawołaj Leo. Demon był bardzo silny…
- Leo!- zawołała Piper.
Po chwili anioł pojawił się razem z Wyatt’em i Chris’em.
- Co się stało?- spytał.
- Zaatakował nas jakiś demon. Potężny… Prue odpychała jego kule, ale… nawet nie drgnął. Musiałyśmy uciekać.
- Prue! Piper! Chodźcie tu.- zawołała Paige z góry…
Po chwili siostry były na górze.
- Nie możemy otworzyć drzwi do strychu…
- Leo możesz je wyłamać?- spytała Phoebe.
Duch światłości kopnął z całej siły w drzwi. Te ani drgnęły…
- Ała, moja noga!
Piper próbowała wysadzić drzwi. Nic się nie stało…
- Co jest do jasnej cholery?- spytała Prue. Użyła telekinezy, by wyłamać drzwi. To także nie zadziałało.
Paige spróbowała się orbować na strych. Nie udało jej się to… Drzwi ją odepchnęły.
- Leo, idź szybko sprawdzić Starszych… Wyatt, Chris idźcie do swoich pokojów.
Na strychu nic się nie działo. Nikogo tam nie było. Wszystko było w najlepszym porządku.
- Księga!- krzyknęła Paige. Chciała ją wyborować ze strychu. I to nie zadziałało…
W pewnym momencie na strychu pojawił się… Jenoenem!
- W końcu… Koniec z wybranymi!- krzyknął.
Siostry usłyszały jego głos.
- Wiecie, czyj to głos…- powiedziała Paige.
- Źródło…
Jenonem, swoją mocą otworzył Księgę, na pierwszej stronie. Było tam zaklęcie na przyzwanie mocy. Zaczął je czytać… od końca.
Siostry słysząc to dobijały się do strychu. W końcu udało im się wywarzyć drzwi.
Źródła już tam nie było… Ani Księgi Cieni…
Ciąg Dalszy Nastąpi
Baaardzo fajny odcinek;) Emocjomujący;) i wielki plus za zabawne dialogi
Zaraz dodam swój;) więc mam nadzieję, że go przeczytasz
My się micwan znamy... Powiem, że masz parę luk logicznych (oj, chyba się nie oglądało Charmed do końca 8 sezonu...) ale dobry styl, w miarę czytelny. 5-- ode mnie.
Ojojoj... Jak się opuściłem... Zapomniałem tutaj 'emitowac' odicnków! Skończyłem na 7, zistał napisayny 8, 9, 10, 11.
INFO: Sezon zostaje skrócony do 16 odcinków.
9x08: Kiedy Źródło ma brata
N[/size]agle wszystko zniknęło; strych, siostry, księga… Jenonem stał na środku ciemnej sali. Jego wyraz twarzy nie był łagodny, widać było jak był zdenerwowany. Twarz cała czerwona, zielone oczy paliły się ze złości. Ubrany w czarną szatę, jak zawsze, nie przypominał zwykłego człowieka. Jego czarne włosy świerzbiły się jak sierść na kocie. Pulchna twarz mało co nie wybuchała. Reszta ciała, stała jakby spetryfikowana. Na tyle głowy miał wyryty znak przekreślonej triquerty. Widać, jak bardzo nienawidził Czarodziejek. Po ostatniej walce z siostrami Halliwell, dostał pamiątkę. Gwoździa wbitego w lewe ramię. Teraz był to już tylko otwór… Machnął ręką i tuż przed nim pojawił się pewien człowiek. Ubrany w jaskrawe szaty, wyglądał zupełnie inaczej niż Jenonem. Blond włosy, idealnie ułożone; niebieskie oczy, szczupły, nie wysoki. Zupełne przeciwieństwo Źródła. Pan Podziemia popatrzył się na niego. Jego wzrok nie odrywał się od twarzy owego mężczyzny.
- Jenohen… Widzisz, udało mi się. Jestem Źródłem Wszelkiego Zła.- powiedział Jenonem chwaląc się. Widać bardzo chciał zaimponować chłopakowi.
- Czego chcesz? Po co mnie wezwałeś?- spytał szorstko Jenohen.
- Wiem, że mnie nienawidzisz, za to co Ci zrobiłem, ale chciałbym, żebyś mi w czymś pomógł.
- Nienawidzę Cię, nie chce o Tobie słyszeć, nie chce Cię znać! Wyrzekłem się magii, dawno temu. Uszanuj to. Oh przepraszam, sprzeciwiłem się jakiemuś demonowi, do dupy nie podobnemu. I to jest mój brat…
Jenonem natychmiast wycelował kulą ognia w niego.
- Dobrze wiesz, że mnie nie zabijesz… Ty mnie, ja Ciebie.- powiedział Jenohen.- A szkoda…- dodał po cichu.
Po co ja tu jeszcze stoję? Wyślij mnie tam skąd przybyłem!- krzyknął.
- Dlaczego sam tego nie zrobisz? Dlaczego wyrzekasz się magii… czarnej magii.- spytał Jenonem. Urodziłeś się by czynić zło, a Ty się wyrzekasz. Chcesz być dobry, normalny.- Widząc, że brat chce coś powiedzieć, szybko kontynuował.- Musisz mi pomóc. Jeżeli wypełnisz moje zadanie, już nigdy Cię nie wezwę… Pozbawię Cię magii. Będziesz normalnym człowiekiem. Zainteresowany?
- Mówisz, jak normalny człowiek… demona więcej warczą niż mówią, więcej atakują. Czyżby wada wielmożnego Źródła.- powiedział z przekąsem.
- W końcu byłem człowiekiem…- powiedział po cichu.- Sedno sprawy. Chcę byś coś dla mnie ukradł.
- Nigdy w życiu. Nic nie ukradnę. Nie jestem zły, jak Ty. Weź mnie odeślij, zdajesz sobie sprawę jak to sztucznie wygląda? Jakby to jakiś demon zobaczył, uśmiałby się. Jakieś tam Źródło prosi dobrego- podkreślił ostatnie słowo.- człowieka o kradzież… Żal.
- Chce żebyś ukradł pewną Księgę. Wykurzę właścicielki z domu. Ani ja, ani żaden demon nie może jej wynieść. Tylko dobra istota, którą Ty jesteś. To magiczna księga.
- Eeee… zauważ, że jeśli chce ją ukraść będę złą istotą i to coś to wyczuje.- powiedział Jenohen.
- Wcale nie… Zachowuj się jak dobry człowiek, zdobądź ją, a dam Ci spokój. Co Ty na to?
Jenohen wahał się. W końcu zdecydował: Tak, zrobię to; powiedział Jenonemowi.
- Odeślesz mnie już?
- A tak, tak. Wystarczże tupniesz trzy razy w podłogę, a Cię tu sprowadzę.
***
Prue i Paige weszły na strych. Wszystko wyglądało zwyczajnie. Księga na swoim miejscu. Siostry podeszły do stojaka z książką.
- Nic. Ani jednego słowa a tym czymś co nas zaatakowało.- powiedziała Paige, przeglądając strony.
Phoebe była bardzo zamyslona. Tak jakby niesłuchała młodszej siostry. Wpatrywała się w swoje zdjęcie , któro stało w ramce, na szafce. Miała na nim nie więcej niż 5 lat. Łzy stanęły jej w oczach. Jedno o czym myślała to „jak my sobie poradzimy?”.
- Phoebe?!- powiedziała Piper, która najwyraźniej weszła do pokoju.- Płaczesz, co się stało?
Czarownica otarła łzy.
- Nie nic. Już w porządku.- powiedziała. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, lecz nie mogła.- Po prostu… nie ważne.
- Co jest nie ważne?- spytała Prue, wchodząc na strych. W rękach miała jakieś papiery.
- Phoebe płacze i nie chce powiedzieć dlaczego.- powiedziała Paige z przekąsem.
- No dobra, powiem Wam…- zaczęła… i nie skończyła, ponieważ do pokoju orbował się Leo.
- Dobrze.- odetchnął.- Źródło stworzyło alternatywną rzeczywistość. Chciał spróbować pozbawić Was mocy. Zablokował drzwi bardzo silnym zaklęciem. Na szczęście nie zabrał księgi.
- Skąd wiesz?- spytała zdenerwowana Prue.
- Starszyzna wyczuła to. Rzucił zaklęcie tylko na strych, czyli bardzo mały obszar. Wyczuli to.
Phoebe wciąż milczała. Głowę miała wciąż spuszczoną w dół. Paige i Piper zamyśliły się.
- Tego pasożyta trzeba uśmiercić na zawsze, by nie mógł odrodzić się w kimś innym.- powiedziała Prue.- Jak on może się wciąż odradzać?
- Może rozszczepia swoją dusze, jak Voldemort w Harrym Potterze.-zarechotała Phoebe. Widać jej humor poprawił się i łzy zniknęły z oczu.
- Nie czas na żarty. Musicie go unicestwić raz na zawsze. Dobro wtedy zwycięży, myślę, na dobre. Pozostaną pojedyncze demony. Okazja do normalnego życia.- powiedział Leo.- Czy ja aby trochę nie przesadzam?- spytał sam do siebie na stronie.
- Leo ma rację.- powiedziała Prue.- Musimy się za to zabrać jak najszybciej. Paige orbuj nas do Billie. Pogadamy z nią o tym.
- Możemy to zrobić później? Przecież są walentynki.- odpowiedziała błagalnie Paige.
- O Boże. Która godzina?!- krzyknęła Prue.- Jestem umówiona i spóźniona. Musze lecieć. Pa- wybiegła ze strychu.
- Ja też spadam.- powiedziała Paige i wyborowała się z pomieszczenia.
- Phoebe?- powiedziała Piper.
- Idę, idę. Musze Was zostawić samych, rozumiem.- powiedziała.- Coop, możesz tu przyjść są walentynki.- zawołała, ku górze.
***
Mieszkanie Billie. Za oknem świeciło jeszcze jasne słońce. Na chodniku przechodziło bardzo dużo ludzi. Zbliżały się „godziny szczytu”. W pokoju młoda Jenkins prasowała swoje ubrania. W pewnym momencie do mieszkania orbowały się Czarodziejki.
- Billie.- zaczęła Paige.
- Nie.- przerwała czarownica.- Nie możecie się tu tak po prostu orbować. Drzwi są tam.- wskazała na drewniane wejście. Teraz wyjdźcie, zapukajcie i wejdźcie. Musze mieć swoje życie, nie tylko czarowanie. Żadnego „ale”.
Siostry wyszły, zapukały, weszły, jak prosiła Billie.
- Nie, nie, nie. Słyszałyście proszę? Jeszcze raz.
- Billie to jest idiotyczne.- zaśmiała się Piper.
- Żadnego ale!
Prue, Paige, Phoebe i Piper zrobiły znów to samo. Tym razem poczekały na upragnione „proszę”. Weszły w końcu mogły spokojnie porozmawiać.
- Teraz możecie mówić.
- Hahaha. Bardzo śmieszne.- powiedziała Piper z ironiczna miną.- Mówimy poważnie. Źródło jest coraz silniejsze. Chciało nas pozbawić mocy. I na pewno na tym nie poprzestanie. Chcemy zabić tego pasożyta na zawsze, żeby już nigdy się w nikim nie odrodził. Wchodzisz?
- Zawsze.- odpowiedziała, bez zastanowienia.- Ale jak on przechodzi z jednego na drugiego?
- Zabijamy go, a on odradza się w nowym ciele. Mały debil.- szepnęła Paige.
- Powinniśmy się czegoś o nim dowiedzieć. Może rozszczepia duszę jak Voldemort z Harrego Pottera?
- Nie no, następna fanatyczka Pottera.- westchnęła Prue.
Tymczasem do domu sióstr wszedł Jenohen. Rozglądnął się po pokoju. Nikogo nie było. Pomyślał: „raz kozie śmierć”. Wszedł na schody i poszedł w stronę strychu. Gdy wszedł w oczy rzuciła mu się Księga Cieni. Podszedł w jej stronę. Nagle tuż przed stojakiem pojawił się pewien chłopak. Miał on czarne włosy, niebieskie oczy. Był bardzo szczupły i nawet wysoki. Nie miał więcej niż 15 lat. Ubrany w jeansy, koszulkę Wyglądał jak „normalny” człowiek.
Jenohen zląkł się.
- Czego chcesz?- spytał chłopak. Nie uzyskał odpowiedzi. Telekinezą, wbił nóż w brzuch Jenohena. Ten upadł. Po chwili jego ciało zniknęło. Tajemniczy chłopak wyborował z pomieszczenia.
Podziemie. Na masywnym tronie siedzi Źródło. W pewnym momencie przed nim pojawia się ciało jego martwego brata. Jenonem natychmiast upadł, jakby go coś rozdzierało. Krzyczał w niebogłosy. Cały się dygotał. Po chwili zapanował nad tym, powiedział:
- To teraz już po nich…- i zniknął.
- Więc najprawdopodobniej jego duch utrzymuje się na jakimś planie astralnym. Możemy się tam przenieść i unicestwić. Ale pierwsze tego żywego trzeba zabić.- powiedziała Phoebe. Siostry wciąż siedziały w mieszkaniu Billie.
Po chwili w pokoju pojawiło się Źródło. Bez słowa rzucił kulą ognia w Prue. Ta wyleciała przez okno. Nieprzytomna upadła na chodnik. Zaskoczone Piper, Paige, Phoebe i Billie nie wiedziały co robić. Następnie kulą oberwała Paige. Przeleciała przez cały pokój i wpadła na szafę. I ona straciła przytomność… Piper udało się wysadzić Jenonema, jednak ten po pięciu sekundach „złożył się do kupy”. W tym czasie pojawił się tajemniczy chłopak, który zabił Jenohena.
Wokół Prue zebrała się grupa ludzi. Pogotowie było już w drodze.
- Kim jesteś?- spytała Phoebe, która wciąż uzywała swojej aktywnej mocy, by nie dostać kulą ognia.
- Przyszedłem Wam pomóc pokonać Źródło.- powiedział.
- Ty nawet nie masz szesnastki!- krzyknęła przerażona Piper. Chłopak nic nie odpowiedział…
Jenonem wciąż miotał kulami ognia. Piper, Phoebe i Billie broniły się. Niestety szala zwycięstwa dramatycznie przeczyliła się na stronę Źródła. Trafił on Piper, która wyleciała przez to samo kono co starsza siostra. Z małym wyjątkiem; ta spadła na przejeżdżający samochód…
- To nie ich chcesz tylko mnie! To ja zabiłem Twojego brata!- krzyknął chłopak.- Mnie zabij.
Jenonem w swoich rękach utworzył wielką kulę ognia, wielkości 3 piłek do koszykówki. Rzuciła nią w stronę chłopaka. W ostatniej chwili Billie odepchnęła go telekinezą na drugi koniec pokoju. Kula była tak silna, że rozwaliła połowę ściany mieszkania. Jenkins, która stała bardzo blisko dostała jedną z cegieł w głowę. Także Phoebe została trafion kulą energii. Zostało tylko dwóch; chłopak kontra Źródło. Na zewnątrz krzyki ludzi, klaksony aut, dźwięki karetek. Rozpętało się piekło…
CDN…
9x09: MAY THE FORCE BE WITH YOU
W poprzednim odcinku(pokazywane są sceny):
- siostry przygotowują się do ataku na Źródło
- tajemniczy chłopak zabija brata Jenonem'a
- ostatnia scena; Źródło pokonuje siostry i Billie, na polu walki pozostaje chłopak i Jenonem
Piper ścierała blat lady w P4. Przy okazji rozmawiała z Prue, która na czole miała opatrunek.
- Dobrze wiemy, że Henry Jr. to prawdziwy on. Leo, sprawdził to.- mówiła Piper
- Wiem, ale on jest dziwny. Opowiedział nam o sobie wszystko; jest synem Paige i Henry'ego, przybył by uratowac samego siebie... Czy to nie dziwne? Chris nic nie mógł zdradzic, co do swojej osoby...- powiedziała Prue
- Może dlatego, że Paige już jest w ciąży.
- Nie mogę myślec. Ta głowa...
- No wiesz, to nie był byle jaki upadek. Spadłyśmy z 2 piętra.- po tych słowac Piper odwróciła się by wyrzucic niedopałki z popielnicy. Na jej plecach był bandaż, który oplatał całe, popażone ciało.
Zaraz po upadku Phoebe, Źródło stworzyło kulę ognia i natychmiast rzuciło w chłopaka. Ten odepchnął je telekinezą. Szczęśliwie trafił. Jenonem zgiął się w pół I swoją ognistą teleprotacją uciekł...
- Ale patrz na to z drugiej strony, bez niego nie żyłybyśmy już.- powiedziała Piper.
- Dobra, powiedzmy, że przekonałaś mnie.
Po około pięciu sekundach do lokalu wbiegła Phoebe. Była cała zziajana, lecz wyglądała na szczęśliwą.
- Nie uwierzycie!- krzyknęła radośnie.
- Co jest?- spytała Prue.
- Coop... On.- mówiła z przerwami zmęczona Phoebe.- On mi się oświadczył!- podskoczyła, jakby wygrała wybory prezydenckie.
- Naprawdę? Gratuluje!- powiedziała Prue. Przytuliła siostrę.
Chłopak podbiega do Paige i uzdrawia ją. To samo robi z Phoebe I Billie. Te po kilku minutach “dochodzą do siebie”
- Kim jesteś?- spytała Paige.
- Nie ważne, musimy uratowac Piper i Prue. Po za tym policja zaraz się tu ściągnie.
- Co się stało ze Źródłem?- spytała podejrzliwie Phoebe.
Chłopak nic nie odpowiedział. Nagle wszyscy usłyszeli pukanie do drzwi.
- To pewnie policja.- powiedziała Paige.- Co robimy?
- Jak to co? Orbujemy!- odpowiedziała Phoebe.- Bierzemy go ze sobą?
- Sam potrafię orbowac.
Po chwili nikogo nie było w mieszkaniu...
Intro-Kilknij
Billie, w swoim mieszkaniu pakowała książki. Wybierała się na uczelnię. W pewnym moemancie zadzwoniła jej komórka. Naturalnie, odebrała.
- Słucham?
- Billie, w związku z ostatnim chcemy w końcu pokonac Źródło. Potrzebujemy jednak Twojej Najwyższej mocy...
- Paige, przecież wiesz, że sama nie umiem...
- Dlatego spotykamy się wieczorem, by omówic znow te szczegóły.
- Paige, a jeśli znów zaatakuje?
- My to zrobimy pierwsze. O 19 w domu. Pa
Billie załozyła plecak na plecy i wyszła z mieszkania...
***
Jenonem przechadzał się w podziemiu, w jakiejś sali. W pewnym momencie powiedział:
- Reffrente!
W obłoku ognia pojawił się demon...
- Tak, panie?- spytał.
- Wiesz o tym co się stało?
- Oczywiście, panie. Prawie je zabiłeś.
- Prawie mi nie wystarcza!- krzyknął.- Mam dla Ciebie zadanie. Ja się schowam. Będą się przygotowywac... Ja też. Lecz mam plan...
- Jaki, jeśli mogę wiedziec.
- Przygotowuję armię... A Ty zajmij się Billie... Tą małą wiedźmą, z najwyższą mocą...
- Tak jest.- zniknął w swej teleportacji.
***
Nadszedł wieczór. Prue wracała z pracy do domu. Gdy szła chodnikiem, zaczepił ją pewien mężczyzna.
- Przepraszam, pani mieszka dwie przecznice stąd?
- Tak, a co się stało?
- Wprowadziłem się nie daleko... Dylan McFabben.
- Dzień dobry. Prue Halliwell.
Mężczyzna był wysokiego wzrostu. Miał czarne włosy i niebieskie oczy. Był bardzo przystojny.
Od razu "wpadł" Prue w oko.
- Chciałaby pani...
- Prue
- Prue. Pójsc na lunch?
- Chętnie.
- Może jutro o 12 w Quake?
- Jasne. Dzięki. Do jutra.- powiedziała zarumieniona Prue.
***
Po kilkunastu minutach w domu była juz Prue. Na kanapie siedziały Paige, Billie, Phoebe i Paige. Pomiędzy nimi leżała księga. Obok bawił się Wyatt i Chris.
- Zaczynamy?- spytała siadając obok sióstr.
- Jasne. Zacznijmy od Billie. Musisz nauczyc się używac mocy bez Christy. Skoncentruj się
- Nie umiem...
- Billie, wszystko jest możliwe.- powiedziała Piper. Po chwili dodała tytułowe słowa odcinka- Niech moc będzie z Tobą.
Wiedźma usiadła na podłodze, zamknęła oczy i próbowałą się skoncenrtowac.
W tym czasie do pokoju orbował się Leo.
- Jest ważna sprawa.- powiedział poważnie.- Czyściciele wciąż skarżą się Starszyźnie, że muszą po Was sprzątac.
- Chyba musimy walczyc, do cholery!- powiedziała Piper.
- Tak, ale oni nie chcą tego dłużej robic.
- Świetnie! Cudownie. Czy oni są naprawdę neutralni, czy tylko nie chce im sie tak tyłka ruszyc?- spytała Phoebe.
Siostry rozmawiają z Czyścicielami.
- Chyba Wam się nic nie stanie, gdy to posprzątacie... To Wasze zadanie!- powiedziała Prue, która leżała w szpitalu.
- Limit Wam się kończy.
- Kuźwa, nie ma limitów! Czy wszystko już przewraca się przeciw Nam? Nie spoczne dopóki nie zabije tego sukinsyna-Żródła.- niemal wykrzyknęła Prue.
- Prue, spokojnie...
Ten tekst, chyba trafił do "neutralnych" Czyścicieli, którzy pstryknęli palcami, a po chwili zniknęli.
Leo nic nie odpowiedział.
Nagle w obłoku ognia pojawił się Reffrente.
- Demon, demon, demon.- krzyknęła Phoebe.
Reffrente jednak odwrócił się od sióstr a zwrócił się w stronę Billie. Ta była tak skoncentrowana, że nie zauważyła, by przybył demon.
Piper chciała go wysadzic, lecz Paige powstrzymała ją. Myślała "uda jej się".
Reffrente podszedł jescze bliżej. W jego ręku pojawiła sie kula ognia. Jednak nagle zaczął płonąc... Po chwili nie było po nim śladu.
- Billie, udało Ci się!- krzyknęła radośnie Paige i przytuliła ją.
- Coś za łatwo poszło.- powiedziała zwyciężona.
- E tam, ważne, że się udało.- powiedział Leo.
- Leo skoro już przy tym jesteśmy... To muszę Ci... Wam cos powiedziec.- zaczęła Piper
- Ja... Jestem...w ciąży.- powiedziała...
- Aahema- wydał zduszony okrzyk Leo.- Cudownie!- wziął żonę na rece i wyniósł na piętro.
- Skoro znów będę ciocią, zastanowie się z kim przyjsc na Twój ślub Pheebs.- powiedziała Prue i wyszła z domu.
- Paige, co zrobiłas z Hernym Jr.- spytała Phoebe.
- Jest z ojcem... Muszę sprawdzic co u nich...- wyorbowała.
- Ja też już pójdę.- powiedziała Billie. Wyszła z domu, jednak nie zamknęła drzwi, co po chwili zrobiła Phoebe...
***
Prue podeszła pod drzwi pewnego domu. Zadzwoniła dzwonkiem. Drzwi otworzył Dylan, mężczyzna którego poznała na ulicy.
- Prue? Co Ty tu robisz?
Prue bez słowa odpowiedzi, zaczęła go całowac...
KONIEC
9x10: Never forget the day [Nigdy nie zapomnę tego dnia]
Piper siedziała samotnie w pokoju popijając kawę. Był już czerwiec, więc na dworze, było jescze dosc jasno. Rozmyślała nad życiem jej i jej sióstr. Nie wiedziała czy jest nad czym myslec... Demony, mężczyźni, demony, dzieci, demony, życie. Taka była prawdziwa, lecz bolesna prawda o ich życiu. Wszystko kręciło się wokół magii. W końcu magia była ich życiem. Lecz nie myślała tylko o tym. Przecież nie długo zów zostanie mamą! Zastanawiała sie jak sobie poradzą, w trójkę dzieci, trzy czarownice z meżczyznami w jedynm domu. Podczas tego rozmyślania, nie zauważyła nawet, że do domu wślizgnęła się Paige.
- Cześc siostrzyczko.- powiedziała.
Piper wystraszyła się.
- Jezu, nie strasz w biały dzień.
- Sorry, myślałam, że mnie widziałaś. Tak a propo, gdzie jest Pheebs?
- Wyszła z Coop'em na randkę. WIesz, te sprawy...
- Oby jescze nie ona zaszłą w ciąze.- głupio uśmiechnęła się Paige.
Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Otworzę.- powiedziała Paige.
Po chwili weszła razem z Prue i Billie do pokoju, gdzie siedziała Piper.
- Czy to jest spisek?- spytała podejrzliwie Piper.- Chcecie nas z Paige ubrac w te szmatławe ciuchy ciążowe.
- Oj, jeszce nie macie takich brzuchów, kochana.- powiedziała Prue.- Ale spodziewaj się tego...
- Przyszłyśmy z Billie, jako jedyne bez faceta oczywiście, by zaproponowac Wam długi spacer na zakupy.
- Paige, co Ty na to?- spytała Piper.
- Z miłą chęcią.- odpowiedziała młodsza siostra.
- To idziemy.- Piper wstała z krzesła. Wtedy stało się coś czego siostry bardzo nie chciały, pojawił się Leo, w sprawach zawodowych.
- Nie, nie, nie.- zaczęła Prue.- Nie będziemy unicestwiac demonów, idziemy na zakupy, rozerwac się.
- To coś poważniejszego niż demony. Starszyzna funduje Wam wycieczkę po czasie. Tj. żebyscie mogły lepiej poznac magię. Tj. poznacie całą historię magii od kulis. Rozumiecie?
Żadna nic nie odpowiedziała.
- Wiem, to obłędne.- powiedział Leo.- Gdzie Phoebe?
- Eeee... Leo to żart, prawda?- spytała Billie.
- Nie, mówię poważnie. Zaraz wracam, lecę po Pheebs.
Leo orbował się do restauracji, w której siedziała Phoebe i Coop. Szybko podszedł do siostry żony i 'zabrał' ją do domu. Jednak tam już nikogo nie było...
INTRO
- Jak oni śmieli mnie nie wziąc na tą podróż?! Ja tu będę się pewnie nudziła przez całe życie, a one sobie wirują gdzies tam! To nie sprawiedliwe.
- Phoebe, spokojnie.- powiedzał Leo. Wiem, możesz byc zła, ale Ty będziesz miała zamiast temu robotę w szkole.
- Nie Leo. Nie umiem uczyc dzieci.
- Ale uczyc dzieci magii...
- Nie, nie, nie. Ja sobie wole wirowac gdzies tam...- powiedziała obraźliwie, lecz z uśmiechem Phoebe.- Oczywiście, ze pójdę. Kocham dzieci. No może mniejsze niż młodzież, ale trudno. Jeszcze jedno, oni planowali, że ja mam zostac?
- Nie. Ty spóźniłas się. Ten "wir" był bardzo trudny do zrobienia. Włożyli w to dużo pracy. Sam widziałem. Chcieli byście wszystkie to zobaczyły, ale.
- Ostatnie pytanie, ile to będzie trwac?
- Pare dni.- powiedział ze skwaszoną miną.
- Cudownie.
***
Tymczasem Piper, Paige, Prue i Billie leciały wirem. Wokół nich co chwilę pojawiały się jakieś nowe obiekty... Nie leciały zbyt szybko, lecz prawie nic nie wiedziały. Tj. mogły rozmawiac, lecz w tym momencie wir się skończył, a dziewczyny wypadły do... niczego! Wokół nich nie było nic. Były tylko one i nie kończąca się pustka. Nagle coś zaczeło się dziac.
- Dziewczyny, czy myślicie o tym samym co ja?- spytała Billie.- Czy my widzimy jak powstał świat?
- Ten mitologiczny? Więc to prawda?- spytała z niedowierzaniem Prue.
Nagle następiło coś, czego siostry i Billie nie mogły się spodziewac. Wielki wybuch. Z niczego powstał wybuch. Z niego wyłoniła się jedna jasna postac.
- Paige.- powiedziała Piper.- Czy to jest... Czy to jest Bóg?- spytała z otwartymi ustami. Nic oprócz jego twarzy nie sprowadzalo jej wzroku. Zaraz po tym wyłoniła się badzo ciemna postac...
Nagle siostry znów pojawily się w wirze.
- Dziewczyny, sądzicie, ze tak powstał świat? Z niczego wyłonił się Bóg i Źródło, diabeł?- spytała Piper.
- Nie musicie wierzyc, ale tak było.- powiedział jakiś głos.
***
Phoebe rozmawiał z pewnym facetem, o tym co ma zrobic w szkole?
- Więc chcesz, zebym przeczytała te 30 książek, o historii magii? Kpisz? Nie ma mowy. Leo!- zawołała.
- Mówiłeś, że mają tu dla meni jakąś robote.
- Przecież mają, masz czytac.
- Prosze, nie załamuj mnie. To jest ta praca? Nie no, to jest po prostu szczyt.
- Pheebs...
- Dobra, dobra. Przeczytam. Choc wolałabym pozabijac pare demonów.- Leo wyorbował.
W tym samym momencie przed Pheebs pojawił sie jakiś demon. Był wysoki i dośc gruby. Na czole miał znamię, przekreśloną triquertę.
Natychmiast przerzucił Phoebe przez ramię. Ta poleciała przez długi korytarz. Chwilę po tym demon zaczął terroryzowac uczniów. Wyrywał włosy dziewczynom, ściągał majtki chłopakom. Robił im na złośc. Po około 5 minutach czarodziejka ocknęła się. Natychmiast powiedziała.
Demon nie pierwszy i nie ostatni,
niech tylko snem się stanie,
niech zniknie do piekieł,
przez czarodziejkę wygnany!
Gdy zobaczyła to co się stało z uczniami wydała okrzyk, coś w stylu: "janeiemloziwe", po chwili wydusiła:
"Nigdy nie zapomnę tego dnia"
***
- Nie moge uwierzyc.- powiedziała podekscytowana Billie.
Siostry i ona leciały w wirze.
- Widziałyśmy powstanie świata, powstanie Starszych i wszytsko to co z tym związane... Nigdy nie zapomnę tego dnia.
- Oj tak, ja też. Zaraz pewnie będzie polowanie na czarownice.- powiedziała Piper.
Jak przewidziała; siostry wypadły z wiru, by zobaczyc jak jakas wiedźma jest palona.
Nagle do nich odrówcił się pewien człowiek. Bardzo je to zdziwiło, ponieważ w innych sytuacjach były tylko obserwatorkami.
- Mimo, że to widzicie, nie wiecie o niczym! O niczym co się wydarzyło, to tylko częśc wszystkiego. Całego układu! Wycofajcie się. Radzę Wam. To nadchodzi. - po chwili mężczyzny nie było, a siostry wylądowały na kanapie w salonie. Billie spadła niefortunnie na zegar.
***
Niech obiekt pożądania,
tylko snem śię stanie,
niech widoczne,
niewidocznym się stanie.
Paige posprzątała cały bałagan, który wyrządziła Billie.
- Zastanawiam się co on miał na myśli... Mówiąc, że nic nie wiemy. Cholera jesteśmy wiedźmami od 9 lat, no wiecie, i nic nie wiemy?!- spytała Piper.
- Nie wiemy, ale musimy się dowiedziec.- powiedziała Prue.- I to szybko.
- Phoebe, jak było tutaj?
- Całkiem w porządku... Nie licząc demona który, zakładał chłopakom majtki na głowy, całkiem dobrze. A i miał na czole przekreślony nasz znak.
- Triquetre?
- Tak. Dokładnie jak Jenonem.
- To się składa w całośc...- powiedziała Billie.
***
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Siostry oraz Billie siedziały przy komputerze. A dokładniej Billie, któa pisała e-mail.
Przez te kilka dni, nic szczególnego nie działo się w życiu sióstr. Po za tym, że Billie 'pod przymusem' sióstr zapisała się do internetowego klubu samotnych. Przez te kilka dni, właśnie czekała na e-maile od nie znanych zaiteresowanych.
- No otiweraj ten pierwszy.- powiedziała Prue.
Treśc e-maila brzmiała:
Podobno lubisz kręgle(ang. bowling). To prawda?
- Odpisuj!- powiedziała Phoebe.
Tak, lubię kręgle.- napisała szybko na klawiaturze Billie.
- Um, Billie napisz ten e-mail jescze raz.- powiedziałą Piper.
- Dlaczego?
- Bo napisałas obciąganie, napisałas, że lubisz obciąganie(ang. blowing).
Paige, Prue i Phoebe parsknęły śmiechem. Billie położyła głowę na laptopie, a Piper zrobiła śmieszon-głupią minę.
- I oto znane szczęście do facetów Billie Jenkins.
- Oj, nie martw się. Na pewno znajdziesz tego jedynego.
- Nigdy nie zapomnę tego dnia.- powiedziałą Paige, któa czołgała się na podłodze ze śmiechu, miała łzy w oczach.- O, mam Deja Vu, mówiłam już tak kiedys, lub ktos tak mówił.
- Prue a jak tam Twój związek z Dylanem?- spytała Phoebe.
- Kwitnie.- odpowiedziała siostra.
***
Kilka godzin później Czarodziejki i Billie, wciąż siedziały na kanapie, plotkując w najlepsze.
- O mój Boże.- odezwała się w pewnym momencie Paige, łapiąc sie za brzuch.
- Co jest?- spytała Billie.
- Wody mi odeszły.
Nagle do pokoju orobwał się Henry Jr.
- Zaraz się urodzę.- powiedział radośnie.- No może nie zaraz.
Piper, Prue, Phoebe i Billie natychmiast się podniosły.
- Półóżmy ją tam!- kzyknęła Billie, wskzaując stół.
Po chwili Paige tam leżała.
- Paige, zabiję Cie, na kiedy miałas wyznaczony termin?! Dopiero za 5 dni.- powiedziała Piper, by 'odłączyc' Paige od bólu porodowego. Jednak ta krzyczyała.
- Wdech, wydech. Przyj.
- Paige kochanie, widzę główkę, jaka piękna.- powiedziała Phoebe.
Cała 5 miała łzy w oczach. Nawet stojący obok Henry, pilnując samego siebie.
- Już kończymy, już prawie. Jescze troszkę.- powiedziała Phoebe, która już prawie miała bobasa na rękach.- Mamy Cię!- krzyknęła.
- Na rękach miała chłopczyka.
- Nigdy nie zapomnę tego dnia.- powiedziała Paige ze łzami w oczach. Wzięła swojego syna na ramiona.
9x11: The Storm Is Coming [Burza nadchodzi]
Paige wciąż trzymała na rękach swojego małego synka, płakała. Jej radość była nieograniczona. Prue, Phoebe, Piper i Billie przyglądały jej się z wielkim uśmiechem. Także miały łzy w oczach.
Niedaleko od nich stał Henry Jr. Stał w dobrym sensie znaczenia tego słowa. Dopiero co się urodził i stał. Oczywiście chodzi o tego starszego Henry'iego. Starszego jak starszego. Z przyszłości. Rozglądał się dookoła. W pewnym momencie w pokoju pojawiło się 5 demonów. Wszystkie miały na czole ten sam znak; przekreśloną triquetrę. Wyglądali bardzo podobnie. Henry, Piper, Prue, Phoebe i Billie natychmiast rzucili się do ataku. Nikt nie chciał stracić nowo narodzonego dziecka.
- Phoebe odsuń się i myśl nad zaklęciem!- krzyknęła Prue.
Gdy tak walczyli w pokoju, w którym leżała Paige, a raczej już stała pojawił się nie kto inny, niż Jenonem. Nowa matka nie zauważyła go. Jak najszybciej chciała dołączyc do walki, by chronic syna. Wymyślała zaklęcie. U Jenonema w ręce pojawił się kij baseball'owy. Wyczarował on go swoją materializującą mocą. Natychmiast uderzył nim Paige w plecy. Następnie podszedł do Henry'ego.
- Och, jaki słodziutki.- powiedział z naiwną miną.
- Też tak sądzę.- powiedział Henry, który pojawił się za Źródłem. Wbił mu w plecy nóż. Jenonem natychmiast zniknął.
Triquetra na czole,
demon na dole,
dziecko na stole,
Czarodziejki w kole,
a ta rymowanka,
niech stanie się wnet,
ostrym zaklęciem,
demonom precz!- krzyknęłą Phoebe.
Wszystkie pięć demonów spaliło się na popiół...
Siostry i Billie pobiegły do pokoju w którym była Paige i Henry. Wszyscy byli zdrowi.
- To jeszcze nie koniec.- powiedział Henry Jr.
[INTRO]
Miesiąc później
Przez owy miesiąc w życiu sióstr nic naprawdę wielkiego nie wydarzyło się.
Oprócz tego, że Piper powiększył się brzuch i tego, że Dylan sypia z Prue i tego, ze Henry jest ojcem, i tego, że niedługo ślub Phoebe i Coop'a oraz tego, że Henry Jr. Wrócił do przyszłości nic wielkiego nie wydarzyło się.
Jednak czymś zaskakującym w ich życiu, była reakcja Henry'ego na to, ze jest ojcem. Mężczyzna zwyczajnie zemdlał. W szpitalu powiedział Paige, ze bardzo się cieszy, jednak bardzo chciał być przy porodzie.
Przez ten miesiąc nie zaatakował żaden demon...
***
Phoebe właśnie biegła po schodach na strych. Gdy już tam dobiegła, otworzył wielką drewnianą skrzynię. Szukała aktu urodzenia. Jednak zamiast tego, znalazła małą jednak grubą, brązową książeczkę. Na jej okładce było napisane:
"Niech otworzą się kręgi Halliwell'ow. Niech poznam ich tajemnice. By rodzina ta na zawsze została tu."
Phoebe przeczytała na głos owe słowa. Nagle książeczka otworzyła się na pierwszej stronie. Z niej wydobył się obraz. Coś w stylu wyświetlania filmu. Phoebe zobaczyła, swą przodkinię Melindę Warren. Widziała to jak się rodziła. Jakim była pięknym dzieckiem. Jak pisała księgę Cieni. Następnie zobaczyła jak rodzi córkę. Potem widziała śmierć swojej pra... babki.
Natychmiast zamknęła książeczkę.
- Piper!- krzyknęła.- Mamy problem, tak myślę, ze to problem. Choć nie jestem pewna.
- Co jest? - spytała siostra.
- Patrz co znalazłam.
- Książkę?
- Nie byle jaką, to nasze dzieje!
- Nasze? Jak to nasze?
- To znaczy nie nasze. Naszych przodków. Właśnie zobaczyłam jak Melinda się pali.
- Pheebs nie pleć głupot. To nie możliwe... Nie wariuj jeszcze, ślub dopiero za trzy tygodnie.
Phoebe przeczytała jeszcze raz inskrypcję na książeczkę, postawiła ją na ławie. Otworzyła drugą stronę. Nagle wyświetlił się obraz. Siostry zobaczyły córkę, Melindy; Pruedence.
- O mój Boże.- powiedziała Piper.
Nagle z ekranu wyskoczył pewien demon. Był on ubrany w garnitur. Na pewno nie pochodził z czasów XVIII wieku. Rzucił się na siostry. Piper oberwała kulą energii. Jednak w pogotowiu była Phoebe, pobiła demona w makabryczny sposób; pierwsze uderzyła go w krocze, a następnie pięścią w twarz. Demon stracił przytomność.
- Masz nam coś do powiedzenia?- spytała Piper.
Demon leżał w okręgu z kryształów.
- Nic, a nic.- odpowiedział.
- Hmmm... Mówimy zaklęcie?- spytała Phoebe.
- Heh, mówcie i tak mnie nie uniceswicie marnym zaklęciem.- powiedział.
- Chcesz sie przekonać?- spytała Piper.
Ona i Phoebe powiedziały zaklęcie.
Demona przeszły zimne dreszcze. Zaklęcie rzucało nim po okręgu. Lecz nie zabiło go...
- Haha. Mówiłem. Nic ze mną nie zrobicie. A to nadchodzi.
Piper i Phoebe zaniemówiły. Nie wiedziały co powiedzieć.
***
Wieczorem siostry rozmawiały o ciągle siedzącym w kręgu demonie. Przy okazji oglądały książeczkę którą znalazła Pheebs. Poznawały sekrety swojego rodu...
W pewnym momencie, gdy tak oglądały Piper zamknęła książkę.
- Już wiem. To jest niewinny człowiek opętany przez demona.- powiedziała.- Widziałyśmy to tu(wskazałą na książeczkę). Tak samo Brianna była opętana...
- Nie możemy być pewne.- powiedziała Paige.
- Przecież zabiłyśmy prawie każdego demona, będącego w tym okręgu. Tam musi być i niewinny i demon!
- Ale czemu demon nie zginął?
- Widać żywi sie energią tego mężczyzny... Leo!
Po chwili przyszły ojciec(po raz trzeci) pojawił się obok żony.
- Mamy przypadek opętania.- wskazała na mężczyznę.
***
- Musimy wypędzić demona.- powiedziała Prue kilka minut później.
- Jeżeli wypędzicie demona, ten człowiek umrze.- próbował przekonać je Leo.
- On wie wszystko! To o czym mówił ten sukinsyn pod paleniem czarownic!- krzyknęła Paige.- Musimy go poświęcić.
- Dobra. Już nic nie mówię.
- Phoebe masz zaklęcie?- spytała Prue.
- Mam. Proszę.- Dała karteczkę Piper. Wszystkie razem przeczytały ją. Nagle z ust mężczyzny wydobył się ciemny dym. Był to demon. Wnikł on w parkiet. Mężczyzna jescze żył. Z ust lała mu się krew. Leo natychmiast wyniósł go z kręgu i położył na ziemi. Bez skutku spróbował go uleczyć..
- Co jest do cholery?
- Co demon miał na myśli?- spytała Paige.
- Przykro mi to mówić, ale armia demonów nadchodzi. Chcą zaatakować całe miasto i zniszczyć, tak jak Was... Na czele stoi jakiś Jenonem...- wydyszał mężczyzna.
- Zadzwoniłam pod 911. Zaraz będą. Leo co jest?!
- Nie mam pojęcia.- powiedzial zdenerwowany.
- To było powodem żadnych demonó w mieście przez ten miesiąc. Ten demon był chyba jakiś ważny... Wszystko wiedział.- powiedział ostatnim tchem.- Północ.- powiedział i zmarł.
INFORMACJA: Sezon 9 zostaje skrócony do 16 odcinków.
przeczytałam wszystko i pomysł mi się podoba, ale wykonanie nie do końca...
denerwuje mnie wplatanie kolokwializmów i wulgaryzmów jak naprzykład "sukinsyn" czy "debil" - to bardzo psuje radość z czytania, poza tym czarodziejki tak nie mówią...
następna rzecz, która mi się nie podobała to żart niczym z American Pie (z tym obciąganiem)...
aha i dziwe jest to, że w odcinku "never forget the day" Paige na początku odcinka nie ma dużego brzucha by nosić ubrania ciążowe, a kilka dni potem rodzi...