Heyah,
Zacząłem niedawno oglądać TB, jestem na 4 odcinku, serial wydaje się fajny, ale czy tylko mi przeszkadza w tym wszystkim bardzo słaba gra aktorów, ich śmieszne (w negatywnym sensie, nie komediowym) emocje w pewnych sytuacjach? Niestety bardzo mi przeszkadza to w oglądaniu i mam pytanie. Czy później się coś z tym zmienia czy ciągle jest tak samo?
obejrzyj dalej, a zrozumiesz, że reakcje nie są źle zagrane. Zapoznaj się z terminem pastisz i przeczytaj chocby pół tomu książki. To jest swego rodzaju kunszt aktorski a nie brak warsztatu
nie, najbardziej wkurzajace w tym serialu to glupota Sookie ("Tak, uprawialam seks z Billem!!!" przy calym barze), nerwowosc Tary ("Bo co? To dlatego,ze jestem czarna?") i generalnie niedorobienie Billa (tu juz nie mam zadnego cytatu-jest zbyt mdly).
w porownaniu z jakoscia postaci to tak, jak wyzej stwierdzam,ze to jest kunszt aktorski i to calkiem niezly.
Uważam, że jest troje genialnych aktorów ratujących swoim warsztatem całokształt.
Niekoniecznie są to moje ulubione postacie, ale z wielką przyjemnością oglądam ich występy (kolejność przypadkowa - wszyscy jak dla mnie prezentują podobny poziom).:
- Rutina Wesley (Tara) - gra tak jak sama bym grała, gdybym potrafiła ;P
- Alexander Skarsgård (Eric) - tja, wiem - wszyscy go kochają, ale może właśnie dlatego, że jest tak mistrzowsko realistyczny w okazywaniu emocji?
- Marshall Allman (Tommy) - niesamowita mimika - gdy na niego patrzę, mam wrażenie że jestem telepatką.
Mnie True Blood trochę "uderzył" na samym poczatku ;) ale szybko się przyzwyczaiłam do inności tego serialu. W sumie to lubię wszystkich bohaterów, co nie wyklucza, że momentami mnie strasznie irytuja - ale to chyba scenariusza i scenarzystów w większości wypadków, a nie samej gry aktorskiej.
Ja do tej krótkiej listy sasolki, dodalabym Ryana Kwantena (Jason) - jest taki pocieszny wo tej swojej nieporadności, oraz Terry'ego i Andy'ego Bellefleurów. Mimo że wątki tych ostanich nie sa jakoś strasznie rozbudowane to zawszy przyjemnie się ich ogląda.