Czytałem, więc się napaliłem, gdy zobaczyłem Dekameron na Netflix. Wytrzymałem może 20-25 minut? To tyle mojej recenzji. Dodam, że dzisiaj taka moda: skończyłem studia, jestem scenarzystą, więc lepiej wiem, od gościa, którego dzieło czytają przez kilkaset lat, jakie powinno ono być, do tego mam kumpla reżysera, geniusza, który nakręcił już dwie reklamówki i jeden film krótkometrażowy i też wie lepiej. Przesadzam, jestem złośliwy, bo tak naprawdę, to chodzi o podparcie się znanym dziełem, żeby wypromować swoje marne wypociny. Zmieńcie tytuł, bo to nie jest Dekameron! Takie praktyki powinny być zakazane. Nazwijcie to jakkolwiek, np. "Pasztet" inspirowany Dekameronem, przynajmniej od razu będziemy wiedzieć, z czym mamy do czynienia. 2 punkty za stroje i scenografię, reszta do piachu!