Skoro celem Forresta było zginięcie i przeniesienie się do kwantowej symulacji, żeby być ze swoją rodziną, to po co wciągał w to Azjatkę, Ruska i całą resztę? Nie mógł po prostu popełnić samobójstwa, albo pozwolić się zabić komuś z Devsa (w sumie właśnie tak się to kończy)? Przecież główna bohaterka wcale nie musiała ginąć, no i może po śmierci wcale nie chciała być w tej symulacji? Po co to wszystko się wydarzyło? Zwłaszcza, że tuż przed końcem mamy twist, że jednak nie wszystko musi się wydarzyć dokładnie tak jak to komputer przewidział (Azjatka wyrzuca broń), więc po cholerę Forrest ją w to wciąga, zabija i wsadza do symulacji, która w jego mniemaniu ma być dla niego i dla niej rajem. Może dla niej, świadomej tego co się wydarzyło życie z ludzmi, którzy nie mają o niczym pojęcia wcale nie jest rajem, a wręcz przeciwnie. W sumie jak dla mnie to kładzie cały serial, bo można by skończyć po pierwszym odcinku samym back story i samobójstwem Forresta, z happy endem z komputerowo wygenerowaną rodzinką.