No nie wiem w koncu porwał mu syna może i słabiak ale był całkowicie omotany swoimi chorymi ambicjami, był psychiczny
Ale przy okazji totalnie bezbarwny i miałki. Liczyłem, że po akcji w Kościele (kiedy uświadomił sobie, że Gellar nie żyje) stanie się bardziej drapieżny, nieprzewidywalny i "opętany". Nie wiem czy to wina scenarzystów, reżysera czy młodego Hanksa, ale ta postać została zmarnowana. Był w niej duży potencjał, który do końca nie został wydobyty. Mógł to być religijny psychopata-inteligent, swoiste przeciwieństwo ateistycznego psychopaty-inteligenta jakim jest Dexter, a wyszedł ot taki sobie kmiotek, który nie wzbudził we mnie żadnych specjalnych emocji. Nie był groźny, niepokojący, zaskakujący. Po prostu był, bo musiał być.
Ale nie mogą cały czas dawać inteligentów to jest fajny kontrast do Briana czy Artura
Brian czy Artur w moim mniemaniu wielkimi inteligentami właśnie nie byli. Byli cwani i sprytni, potrafili zacierać za sobą ślady przez co ich rywalizacja z Dexterem nabierała rumieńców. A tu była taka beznamiętna zabawa w kotka i myszkę. Travis mógł być katolickim Lecterem (w kwestii inteligencji, przewrotności i przebiegłości), a okazał się miernym sposobem na przeciągnięcie fabuły do momentu, w którym odpowiednia osoba mogła przyłapać Dexa na odpowiedniej czynności.
No to już zależy od punktu widzenia;) Dla mnie był cwany, manipulatorski i sprytny, to faktycznie świadczy o inteligencji. Ale w kontekście Travisa bardziej chodziło mi o kwestię oczytania, znajomości pewnych kwestii stricte filozoficznych czy psychologicznych. To bez znaczenia, bo nie ja piszę scenariusz, ale uważam, że taki Travis byłby ciekawszy.
A już bardziej w temacie - twórcy chcieli też zapewne ukazać, że największym i najgroźniejszym przeciwnikiem Dextera może być on sam. Zbyt duża wiara w swoje możliwości, przekonanie o swojej nieuchwytności, utrata ostrożności i kontroli... Tylko, że ten wątek też mocno kuleje niestety.
Ja mam wrażenie że postać troche zepsuł Hanks. Nie pasował, był nijaki, nie było widać emocji, które powinny być- jak się czasami starał to wyglądał troche jakby płakał. Zagrał tak jakby mogłoby to zagrać wielu innych aktorów, a myw Dexterze oczekujemy jednak kogoś o wyższym poziomie- jak Lithgow
Mały offtop - Lithgow był genialny w roli trójkowego. Dla mnie był dużym zaskoczeniem, znałem go wcześniej głównie z ról komediowych. Zresztą w "Genezie Planety Małp" też stworzył bardzo ciekawą kreację dramatyczną.
Wszystko wina młodego Hanksa, który cały czas wyglądał jakby narobił w gacie!
No ale co poradzić, on sam w jakimś wywiadzie mówił że nie podoba mu się atmosfera na planie, że jest zbyt mrocznie i generalnie jego postać wzbudzała w nim pewnego rodzaju strach. W takiej sytuacji chyba nikt nie zagrałby dobrze. Oczywiście nie bronię go - dla mnie także był zwyczajnie słaby. Ciągle wałkował te same miny i w sumie mnie irytował (jednak w moim prywatnym rankingu wciąż przoduje Lila). Nie wiem, może ja nie rozumiem roli Travisa czy jego psychiki, ale o ile można wytłumaczyć sobie jego otępienie czy zdezorientowanie na początku, tak potem jego gra w ogóle się nie zmieniła.
Momentami dziwnie oglądało się jak zwykle dobrego MCH w towarzystwie gościa, który całym sobą zdaje się mówić "co ja tu robię i gdzie jest mój miś..." :/
no w tym że "co ja tu robię i gdzie jest mój miś" to akurat dobre podsumowanie bo tak naprawdę trawis nie wybierał ofiar świadomie tylko przez podszepty alter ego którym była wg niego "realna" postać gellara a dex mimo mrocznego pasażera dobiera swoje ofiary za pomocą kodeksu jednak nie przenosi winy na alter ego i mimo braku konkretnych wyrzutów sumienia niestara się na siłe tłumaczyć swojego zachowania. Trawis rzeczywiście jest przy Dexie raczkującym psychopatą tyle że z innymi zaburzeniami psychicznymi.
To są w ogóle inne przypadki, tak samo zresztą jak indywidualnościami są Trinity czy Jordan Chase. Właśnie ze względu na to "usprawiedliwianie" się Travisa był on bardzo ciekawy. Myślę, że kwestia nie leży w postaci, tylko w aktorze - Marshall moim zdaniem był bardzo fajnym pomysłem, doskonale zdaję sobie sprawę z jego rozterek i choroby psychicznej, jednak niesamowity potencjał postaci został zmarnowany przez nieudolnego Hanksa. Dobry aktor zagrałby Travisa tak, że mógłby on być wymieniany jednym tchem obok Trinity'ego czy Briana.
Wg mnie jest ona najbardziej irytującą postacią w całym serialu, a wywalanie zębów pani Murray przy każdym mówieniu "Dextaaaaa" (z tym obrzydliwym, przesadzonym akcentem) było pod koniec sezonu zwyczajnie śmieszne.
No ona była Angielką wiec akcent wiadomo ze inny :) / Ja w sumie ja nawet lubiłam, gorzej z Lumen która zwyczajnie wykorzystała Dextera
Kochana, ale ja doskonale wiem kim ona była. Po prostu po obejrzeniu dużej ilości czysto brytyjskich filmów i seriali mogę z całą stanowczością stwierdzić, że jej akcent i sposób mówienia były momentami wręcz wymuszone, jakby na siłę próbowała zaakcentować swoje pochodzenie. Oczywiście nie cały czas - jednak niektóre sceny dobitnie to pokazywały.
Lumen to osobny wątek, z kobiet Dexa w gruncie rzeczy lubiłam jedynie Ritę.
No ja akurat 3 sezon oglądałam cały z lektorem więc nie zwracałam szczególnej uwagi na jej akcent.
No Rite to ja tez lubiłam