Niestety. Ale z każdym odcinkiem mam wrażenie, że oglądam futurystyczny "Klan". Ja się pytam gdzie jest Pani Stenia i doktor Lubicz...
A tak całkiem bez żartu to postacie w tym dla mnie są nijakie, dynamiki tutaj nie ma żadnej, nie ma odrobiny wciągającego w wir zdarzeń klimatu, nie czuje się tutaj sympatii absolutnie do nikogo. Jakbym miał porównać ekranizację kinową do tego to by było na zasadzie kloc drewna do pięknej rzeźby. Nie umywa się do filmów.
Na plus pojedyncze widoczki i czasem melodyjka i tyle.
Właśnie, nie wciąga nic a nic. Oglądam bo oglądam ale jakoś tak obojętnie. Do żadnej postaci nie czuje sympatii, jest mi wszystko jedno przeżyje nie przeżyje itd. Słaboooo. Szkoda. Bo liczyłam na coś więcej.
Akurat postacie nie mają wzbudzać sympatii, takie było założenie. W końcu głównymi bohaterkami są dwie siostry z rodu o fińskim nazwisku. Z drugiej strony to dość infantylne ze strony twórców serialu, ale też nieżyjącego już pisarza, by uważać, że cechy charakteru, światopogląd czy osobowość można dziedziczyć po przodkach. Jesteś Atrydą, to musisz mieć szlachetne intencje, a jak jesteś Finem, to musisz być podstępnym psychopatą...
Dokładnie moje myśli, serial coraz bardziej przypomina telenowelę, nudne rozmowy z salach, 5 odcinek do tej pory najgorszy, chyba nie będę kontynuować oglądania
kinowa Dune miała akcję, ale nie miała tego "czegoś", tego książkowego klimatu. tutaj mnie wciągnęło od początku i obejrzałem wszystkie sześć odcinków za jednym razem i czekam na więcej
Nie wiem o jakim klimacie piszesz. Kilka nastolatek schodzi do piwnicy, włącza komputer i planuje przyszłość galaktyki. Wielki imperator, władca wszystkiego nie ma praktycznie nic do gadania i jest zwykłym popychadłem. Scena w ostatnim odcinku, w której imperator tłumaczy się Desmondowi , który siedzi i się z niego śmieje jest kwintesencją tej telenoweli.
przypominam - klimat, a nie treść/akcja. Dune kinowa to moje rozczarowanie jeśli chodzi właśnie o klimat
OK. Nie każdy czytał książkę. Serial czy film jest odrębnym utworem i musi bronić się sam. W tym serialu nie ma nic, ani akcji ani treści ani postaci . Nie przeszkadza mi że główna bohaterka jest zła jeśli jej posyać byłaby intrygująca. Valya Harkonnen jest tylko dzieckiem z przerostem ambicji. Nic nie wiemy o jej bracie ani siostrze. Imperator i imperatorowa to ludzie nez ikry. Taką pełnokrwistą postacią mógł być Desmond Hart, Jednak nawet on okazuje się czyjąś marionetką.
Jest za to Maciek z Klanu w postaci tego typa od wikingów. Chociaż nie- Maciek budził sympatię, a ten szmirus po prostu wk*rwia :D Poziom aktorstwa w tym serialu generalnie jest słaby, taki bliższy poziomowi braci mroczek :D Chlubnym wyjątkiem jest Mark Strong, i aż żal, że całość nie obraca się wokół postaci imperatora.