Chyba pierwszy raz widzę koreańską dramę, która niesie za sobą jakieś większe przesłanie. Widziałam kiedyś film o tym jak traktowane są kobiety w Korei, na wyspie Jeju w szczególności i jest to straszne. Zabobony gonią zabobony. Powoli się od tego odchodzi, ale tak jak ukazane jest to w serialu, niby z każdym pokoleniem jest lepiej, ale i tak jakaś tam cząstka uprzedzeń przechodzi dalej. Dla mnie piękne ukazanie tematu. Wzruszałam się praktycznie na każdym odcinku i - uwaga tutaj spojler - poczułam jakieś dotkliwe rozczarowanie gdy nasza główna bohaterka zrezygnowała ze swoich marzeń, została na znienawidzonym przez siebie Jeju, z każdej strony otoczona wodą, i w miłości wychowała swoje dzieci. To rozczarowanie i niemal ból było spowodowane tym, że twórcy dram przyzwyczaili nas do bohaterów przezwyciężających wszystko, idealnych, których los wiecznie rozpieszcza. A tutaj mamy surową rzeczywistość - i to jest wspaniałe!