Serial ogólnie jest fajny, ale mam wrażenie, że od trzeciego sezonu fabuła zaczyna się rozsypywać i nie trzymać kupy. Przykłady:
- Mindy St. Claire jest jedyną osobą w tzw. średnim miejscu za to, że ogólnie była zła, ale założyła jakąś fundację (właściwie zrobiła to nawet jej siostra). W sezonie 3 dowiadujemy się, że nikt nie trafił do Dobrego Miejsca od 521 lat. Inni ludzie nie zakładali fundacji czy byli jeszcze gorsi od zaćpanej prawniczki i nie zasłużyli nawet na średnie miejsce?
- Michael twierdzi, że jedyna droga do dobrego miejsca prowadzi przez dobre uczynki na Ziemi. Okazuje się, że można tam też dotrzeć przez królestwo sędzi. W trzecim sezonie okazuję się, że także przez rurę w księgowości (?).
- Doug Forcett zarabia sporo punktów swoim życiem podporządkowanym zbieraniu punktów. Przyznaje to nawet księgowy, chociaż z uwagi na wiek skreśla go jako kandydata na dobre miejsce. Wg wcześniejszych ustaleń dobre uczynki czynione z myślą o punktach (lub innych korzyściach) miały się nie liczyć.
Chyba, że autorzy szykują "niespodziankę" w postaci kolejnej warstwy mistyfikacji Michaela albo jakiejś istoty wyższej. Wtedy wszelkie nielogiczności nie będą miały znaczenia.