Uwaga: spoilery!
Bardzo mi się podobał ten odcinek. Ciekawie były pokazane konfrontacje między
bohaterami, emocje, kolejne stadia "szoku pourazowego" po dowiedzeniu się prawy o
romansie przez Georga. Szczerze mówiąc, zrobiło to na mnie wrażenie. Zwykle
oglądalibyśmy po prostu załamanie albo złość, a tutaj mogliśmy obejrzeć pełen wachlarz
emocji i przeżyć. Scena w barze, gdy poleciała ślubna piosenka - bezbłędna, pozytywnie
zaskoczyła mnie w niej gra Scotta Portera. Wszystko co wtedy zaszło, w Georgu, w Zoe,
między nimi, co przemknęło przez ich twarze, a także świetnie zostało pokazane poprzez
postawę mężczyzny, robiło wrażenie, było bardzo wymowne.
Akcja znowu idzie do przodu, coś się dzieje, coś się zmienia. A przy tym wszystkim nie
zabrakło humoru, powiewu lekkości, dobrze wkomponowanego w fabułę. Historia
Wade'a była zabawna, a jego przemyślenia niosły pewne szersze przesłanie.
Odcinek zrobiono częściowo muzycznie, takie zabiegi zawsze odbieram z odrobiną
rezerwy, ale biorąc pod uwagę dobór wykonawców, oceniam to w tym przypadku raczej
na plus.