Sympatyczny facet, ale jako chłopaka Zoe, sorry, nie trawię :) To tak jakby ktoś połączył sardyny z tiramisu. Zoe jest neurotyczna, on zwyczajnie nudny. Zoe wydala szaleńcze pomysły wszystkimi porami, on jest tylko i wyłącznie dziwaczny. Te wszystkie fobie, alergie...Jak mówiłam - sympatyczny gość, ale nie dla niej :)
W 5 odcinku, który już sobie obejrzałam rano, dał czadu :) ale to nie zmienia mojej opinii. Zoe&Wade forever, sorry :D

A ja właśnie uwielbiam to jak świetnie ją uzupełnia, łagodzi jej charakter, gasi jej szaleństwo. Zresztą wydaje mi się, że serial naprawdę dużo zyskał spychając rozterki sercowe pani doktor na drugi plan. Miło popatrzeć na ten związek bez dramatów i ciągłych przeciwności:)

Zgodzę się ze stwierdzeniem, ze samo pojawienie się Joel`a duzo wniosło. Jego odmienność prowokuje szereg dośc zabawnych zdarzeń, co na pewno pozytywnie wpływa na fabułę. Mówiąc o kompletnym niedopasowaniu tej pary miałam raczej na myśli pewną ciągłość zdarzeń. Zwyczajnie nie widzę "i żyli długo i szczęśliwie" w przypadku tej dwójki :) A sama przyznasz, że spójność odgrywa pewną rolę, o ile ktoś nie chce udawać, że sezony 1 i 2 nie istniały. Na razie jest dobrze jak jest i cieszmy się kolejnymi, przyznaję z satysfakcją, coraz zabawniejszymi odcinkami :)

No właśnie ja ich widzę razem. Związek zbudowany na przyjaźni a nie na ciągłych dramatach:). No ale serial się rządzi swoimi prawami i rozumiem, że dla zdecydowanej większości widzów atrakcyjniejsze jest oglądanie chemii między Wadem a Zoey.

Wiesz, nie chodzi o "atrakcyjność". Jeśli dziewczyna wybiera jako antidotum kogoś pokroju Joel`a to sprawa jest dość oczywista. On nie stanowi zagrożenia ergo nie jest w stanie jej skrzywdzić. Związek zapewne da się zbudować w oparciu o przyjaźń, ale nie wtedy, kiedy jedną ze stron kieruje wyłącznie chęć uniknięcia zagrożenia. A gdzie tu miejsce na pasję? emocje? Właśnie dlatego z większą przyjemnością oglądałam jej "przygody" z Kinsella :) lol, 5 lat studiów pomogło mi rozwikłać motywy postępowania bohaterów ulubionego serialu :D

No co ja poradzę ze mam słabość do tych poukładanych związków opartych na przyjaźni i zrozumieniu a nie na skrajnych emocjach. Pewnie z racji własnego etapu życiowego :)

I szczerze mówiąc nigdy nie myślałam o Joelu jako o nagrodzie pocieszenia. Ot, znalazła kogoś, dzięki komu w końcu jest znosna :). No ale może masz rację...

Moja wypowiedź była odrobinę ironiczna. Podchodzę do tego zbyt poważnie i czasem zapominam, że to tylko film :)
Doskonale Cię rozumiem, również mam słabość do takich relacji, ale, podobnie jak Ty, czerpię z doświadczenia życiowego :) Gdybyśmy miały wybierać, ale tak naprawdę, nie liczy się co byłoby właściwsze, ale właśnie te cholerne emocje. W tym serialu padło jedno bardzo prawdziwe stwierdzenie. Podczas rozmowy Wade`a i Tansy "Ty również mnie wkurzałeś". Facet będący miłością Twojego życia nie ma wywoływać mamusinego uśmiechu na Twojej twarzy, ma budzić emocje. Im bardziej szalone, tym lepiej :)

No wiesz, w życiu jak to w życiu, każdy ma swoje priorytety. A w serialu, jak to w serialu, musimy czekać na to, co wymyślą scenarzyści:). A ja to właśnie tej parze zdecydowanie kibicuję. No i jeszcze Lemon i Georgowi ale to raczej never gonna happen:)

Tansy była ok. Kuzynka Lavona wkurza mnie niesamowicie i mam nadzieję, że nie wpadną na poroniony pomysł zrobienia z niej dziewczyny G.

No niestety na to się zanosi.

ja nie lubię, choć wkurza mnie właśnie, że jest taki "w porządku" i nie zapowiada się na nic między Zoe i Wade, totalnie NIC się nie dzieje, póki co zamulony 3 sezon :/

Ja jestem za Zoey i Joelem, podobnie jak Leia. Nigdy nie przepadałam za Wade'm, zbyt na luzie i nieodpowiedzialny. Później, gdy był z Zoey, nawet go polubiłam, ponieważ starał się zmienić, ale to, że ją zdradził to wybaczyć mu nie mogę. Uważam, że Joel jest najlepszym w tym momencie rozwiązaniem pomiędzy Georgem i Wadem. I brakuje mi George'a i Tansy oraz Bricka i Shelby.