Mam ambiwalentne uczucia. Sam serial oglądało mi się dosyć ciężko. Produkcja skupia się wokół Douglasa, który uwikłany jest w prawdziwie kafkowską sytuację. Otóż, ktoś w internecie twierdzi, że miał wypowiadać seksistowskie żarty. Absurdem tej sytuacji jest, że wszyscy uważają to za realny problem. Pierwsze dwa odcinki nagrane są więc w oparach absurdu - nadpopudliwa żona, dziwna współpracownica, niespokojny szef, ochroniarz z demencją itd. Nie lubię dzieł kultury korzystających z takich motywów, więc pierwsze dwa odcinki oglądało mi się trudno. Następnie jednak akcja zaczyna się rozwijać i serial zaczyna poruszać naprawdę ważki temat jakim jest "cancel culture" wywołany bezpodstawnymi oskarżeniami i nadwrażliwością niektórych grup społecznych. Serial bardzo przypomniał mi "nie patrz w górę" - też zwraca uwagę na dany problem poprzez zamianę go w absurd, z tą różnicą, że ten temat może się bardziej spodobać prawej stronie sceny politycznej. Ostatecznie uważam, że serial nie jest zły i może się podobać, jednak mnie nie zachwycił.
“Następnie jednak akcja zaczyna się rozwijać i serial zaczyna poruszać naprawdę ważki temat jakim jest "cancel culture" wywołany bezpodstawnymi oskarżeniami i nadwrażliwością niektórych grup społecznych. “
No moim zdaniem druga połowa serialu to opowiada o czymś zupełnie przeciwnym.
O tym, że [spojler] oskarżenie nie tylko nie były bezpodstawne, ale jeszcze pokazano wielopiętrową naturę jego seksizmu. Ważny moment, gdy zignorował wystraszoną(zapłakaną) minę Madeline i "domyślając się" natury rozmowy o pracę, jeszcze ją do tego upokorzenia naklonił. To pierwsza scena pokazująca nam prawdziwego Douglasa. Z teoretycznego gwałtu zrobił sobie wesołą anegdotkę o daniu dupy w zamian za start do kariery. Anegdotkę o własnej przyjaciółce(!) bezrefleksyjnie powtarzaną przy byle okazji. Ironicznie, wiemy że jednak kłamliwą. O ile Toby był zwykłym paprochem, to postawa Douglasa wyraźnie zawiodła.