Witam odcinek troszkę lepszy od poprzedniego ale zobaczymy co dalej będzie. Oceniam go 7/10.
Odcinek jak całość raczej byłby przeciętny IMO, ale jest kilka momentów które przypominają HOusea z czasów sezonów 1 do 4. Bardzo lubię Dominikę, aczkolwiek nie wiem, czy angażowanie jej w związek Z Housem to dobry pomysł, zwłaszaszcza, że pozostało jedynie 5 odcinków do końca serialu, a na to wszystko wskazuje. Mam nadzieję, że się uda, klapę Huddy IMO będzie ciężko powtórzyć, ale mimo wszystko... Park ma całkiem fajny śpiew. A czy ktoś wie, jaka to piosenka? Ode mnie również 7, ale z minusem
mnie się całkiem podobał, ale bardziej ze względu na House'a i jego ew. związek z Dominiką, a nie na med. przypadek ;d
czy ktoś dojrzał, ew. w przeciwieństwie do mnie domyślił się, co było w tym liście dla Dominiki? wyglądało na jakiś list z urzędu, może coś w związku z tą zieloną kartą
Też bym stawiał na zieloną kartę albo jakieś pismo z Urzędu Deportacyjnego. House polubił Dominikę, ciekawe jak scenarzyści zakończą ich związek.
Też mi się wydaje, że to pismo z urzędu deportacyjego. Tekst z listu:
DEAR mrs. House!
Application for permament citizenship status :APPROVED
Civil hearing to be sworn in as a citizen sheduled for APRIl 20. 2012.
No właśnie ;) droga pani House, wniosek o stale obywatelstwo zostal zaakceptowany. Przesluchanie do zlozenia przysiegi zaplanowane na 20.04.2012. Tak mozna w wolnym tlumaczeniu to rozumiec ;)
No wiemy, wiemy. I chyba już wiemy jaki to sekret skrywany przez House'a wprawi Dominikę w oburzenie.
dzięki wszystkim za odpowiedź ;))
czyli b. w stylu House'a.. ja też bym chciała, żeby byli razem :) Dominika okazała się świetną postacią, pasuje do House'a lepiej niż Cuddy
W pierwszych sezonach postać Cuddy mi się podobała, ale wątek- związek z Housem był nudny i nawet lepiej, że postać Cuddy odeszła.
To było pismo z departamentu imigracji czy jak to się tam nazywa i było napisane, że wniosek stałego pobytu został przyjęty. Dlatego House wyrzucił do kosza, bo spodobało mu się mieszkanie z Dominiką.
... i to by pokazywało jakim jest egoistą a więc kwintesencja odcinka, i podsumowanie 8 sezonów, że ludzie się nie zmieniają!
Każdy w głębi duszy nawet jak ukazuje zmianę zostaje sobą i w ekstremalnych warunkach to zawsze prędzej czy póżniej wychodzi.
Ale najważniejsze to być sobą a nie człowiekiem bez kręgosłupa.
... i bardzo dobre zakończenie, nie takie hollywoodzkie jak inne seriale, dobro zwycięża, miłość nade wszystko, kochajmy się i bądźmy szczęśliwi! Rewelacja! Być sobą nade wszystko :) choć oczywiście tak aby nikt przez nas nie cierpiał ale House zawsze był jaki był i dzięki temu będzie wybitnym serialem wszechczasów :) - C'est la vie -
dokładnie.
ale myślę, że dałoby się to pogodzić ze związkiem z Dominiką, ona w sumie zaakceptowała go takim jakim jest, przynajmniej na razie nie pokazano, że jest inaczej... co prawda zakończenie cud miód wszyscy szczęśliwi byłoby zbyt przesłodzone i nierealne, to pójście w drugą skrajność i dramat na całego też by mnie zawiodło... liczę na scenarzystów, że tego nie spieprzą ;)
Wg mnie Dominika lubi House'a takiego jakim jest, nie chce go zmieniać na siłę jak Cameron czy Cuddy. I to jest jak najbardziej możliwe do połaczenia :)
Zauważyliście adres na piśmie z urzędu? - 221 Baker Street. Pod takim adresem mieszkał Sherlock Holmes ;) taka mała ciekawostka :)
Właśnie przeoczyłam czołówkę i się zastanawiałam:) Dopiero pod koniec załapałam, że chyba go znam?
Muszę powiedzieć, że bardzo lubię takie niespodzianki w serialach.
A ja, choć oglądam House'a od początku, muszę skrytykować to, co się w nim dzieje, a szczególnie ten odcinek...
Na początku było fajnie, poznawaliśmy wewnętrznie ciekawych bohaterów, dużo psychologii, inteligentnie. Ale po ośmiu sezonach rysuje się nie za bardzo fajny obraz: zapracowanych ludzi, którzy choć są zdolni, inteligentni i atrakcyjni, nie mogą sobie poradzić w życiu. Życie, jakim było od setek lat - mąż z żoną plus dzieci, stabilna sytuacja w dojrzałym wieku - jest jakby nie dla nich. Wyglądają raczej jak nieudacznicy życiowi.
Weźmy ten odcinek: facet ma lalkę, bo ma dzięki niej to, czego potrzebuje, bez zbędnego obciążenia emocjonalnego, bez rozmów itp? Heloł, o co tu chodzi? Chyba powinno być niemalże odwrotnie...
Osiem sezonów prania mózgu w ten sposób powoduje, że sami zaczynamy żyć jak bohaterowie serialu: odizolowani od ludzi, z własnymi problemami i dziwactwami w środku. Zaspokajając swoje 'potrzeby' (serial wmawia że jedyne to te seksualne), bez zbędnego obciążenia.
Trochę szkoda, że tak wyszło, na początku serii byłem optymistą, liczyłem nawet po cichu na jakieś głębsze wynurzenia, jakieś prawdy, a tu zaserwowano nam dziesiątki godzin życiowego pesymizmu, nieudacznictwa i relatywizmu moralnego. Ktoś tego potrzebuje? Ja nie