Wg mnie ten serial zabiła Masters. Nie tylko, ale w dużej mierze.
Jasne, ale ona mi tak działa na nerwy, że nie mam ochoty oglądać. Oczywiście widziałam już parę razy wszystkie serie, ale z największą chęcią wracam do tych pierwszych 3-4, może 5. Przede wszystkim House był wtedy inny - był skur...em, potem robił się taki misiowaty. Niby nadal wredny, cięty, ale jakoś inaczej. To widać dopiero jak się przeskoczy z oglądania jednej z ostatnich serii na jedną z pierwszych. Wg mnie pomysł się skończył gdzieś gdy umarła suka. Potem wprowadzano kolejne postacie, które były coraz bardziej irytujące (mówię niestety o dziewczynach). Szkoda, że serial się skończył - z chęcią oglądałabym kolejne nowe odcinki, ale... patrząc na 7 i 8 sezon to jednak dobrze że się skończył, bo dziewiątej nawet najbardziej zatwardziali fani mogliby nie przebrnąć.