Całość Dragon Ball Super została stworzona według jednego schematu.
"Och nie. Oni się biją, a po trzech uderzeniach wszechświat się rozpadnie". Dlaczego? Bo tak!
"Och nie. Wszechświat się jednak nie rozpadł!" Dlaczego? Bo tak!
Bulma ma siostrę o której nikt nie słyszał! NIGDY. Dlaczego? Bo tak!
Północny Kaiō podczas walki biega w kółko i nie porusza ustami kiedy mówi. D? Bo tak!
Roshi, Gohan i Picollo są na jednym poziomie. D? Bo tak.
Goku z radosnego, cieszącego się życiem i walką bohatera stał się niepełnosprawny intelektualnie. Bo tak.
Zróbmy coś niedorzecznie wielkiego co przekreśli historię stworzenia Smoczych Kul przez nameczan. D? Bo tak!
Udawajmy, że Vegeta wciąż jest słabszy od wszystkich. Bo tak.
Nie róbmy z filmów kinowych dodatkowych części historii, które widz może uznać za kanoniczne lub nie. Lepiej pociąć je na kawałki, zapchać nie śmiesznymi gagami i zaserwować ponownie - zamiast dobrego pomysłu na fabułę. Zmiany przewrócą twój świat - Zamiast przyjęcia urodzinowego w ogrodzie mamy bibę na statku pasażerskim. Gotenks w filmie dostał po tyłku, ale w serialu pokrzywkę. Vegeta w filmie stara się najpierw zachować zdrowy dystans do sytuacji i chronić Ziemię, by potem jak prawdziwy twardziel przyjąć na twarz uderzenie najsilniejszego we wszechświecie. W serialu przez trzy odcinki robi w majty a po uderzeniu kręci się jak guano w przeręblu. D? Bo tak!!!
I mógłbym wymieniać dalej.
Finalnie najbardziej boli mnie tak widoczne i karygodne lenistwo twórców. Multiświaty? Dragon Ball Multiverse jest sto razy ciekawsze i lepiej zrobione. Co się stało z tym światem kiedy sam twórca zrzyna od swoich fanów? Dlaczego robi to tak kiepsko? Zresztą znacie odpowiedź.