Ogólnie serial idzie w tym kierunku, że kibicujemy głównemu bohaterowi a antagonista w postaci fajtłapowatej czarnej policjantki przez którą giną kolejne osoby tylko nas w tym utwierdza, widzę pewien zgrzyt w tym odcinku gdzie gość zabija całą swoją jednostkę i z wybijania terrorystów nagle postanowił się rzucić na kasę zabierając że sobą tylko największego niedojdę z oddziału?
Swoją drogą wydaje mi się, że to właśnie świadomy zabieg. Na początku kibicujemy głównemu bohaterowie, myślimy że przeżył jakaś traumę wojenną i jest taki trochę biedny w tym wszystkim, a nagle taki plot twist że w sumie to zwykle regularny psychopata i zabil swoich kolegów bez mrugnięcia okiem i to żadna trauma dla niego :D
eee zaraz zaraz zabija swoich kolegów bo ma dość tego że mordują cywili nie tak przypadkiem?
Też tak to odbieram. Mieli wziąć przywódcę żywcem, a zrobili sobie rzeź i jeszcze zamietli pod dywan.
Też tak to zrozumiałam. Zrobili rzeź cywili i zadowoleni, że udało się zamieść, zero skruchy z ich strony. Wtedy chyba coś w nim pękło.