Matulu! Po pięciu odcinkach miałem już serdecznie dosyć tej Lynch, więc dałem sobie spokój z oglądaniem serialu. Jednak, ponieważ widziałem zarówno wersję z 1973 roku z Foxem, jak i remake z 1997 z Willisem, ciekawość nie dała mi spokoju i po kilku dniach wróciłem do oglądania. No i złapałem się na tym, że bardziej kibicuję Szakalowi niż ścigającej go agentce, której pojawienie się na ekranie doprowadzało mnie do zgrzytania zębami. Widać, że scenarzyści mieli ciekawy pomysł na adaptację książki, ale reżyserzy chyba nie do końca go udźwignęli. Nie rozumiem, jak mogli zaakceptować tak przerysowaną grę aktorską, która ociekała wręcz samozachwytem. Aż musiałem się uzewnętrznić, tak mi ta postać zalazła za skórę. Ale chyba nie tylko mi, bo na IMDb też nie zostawili na niej suchej nitki.