Pierwszy odcinek jak w kalejdoskopie, jakby reżyser chciał
bardzo szybko opowiedzieć kilka historii, i wyszedł polepiony teledysk z przypadkowych scen.
Zastanawiałem się jak opisać tą "ruską bazę" - doszedłem do skrzyżowania
Pana Kleksa w Kosmosie ze starymi Bondami z lat 60.
Efekt jest groteskowy i nie wiem czy zamierzony.