Nie licząc tego, że bliźniaczka zabijająca bliźniaczkę dla pieniędzy to zagranie jak z taniego kryminału, rozbawiła mnie jedna głupota z ostatniego odcinka. Dlaczego morderczyni poszła do domu swojej domniemanej siostry zaraz po tym, jak jej kochanek-lekarz usłyszał jej adres od Sherlocka? Myślała, że nikt nie będzie obserwował jej domu? Trochę to głupie jak na osobę, która wcześniej wymyśliła tak niestworzony plan!
A to akurat była dobra podpucha, myśleli że Sherlock będzie zamknięty a tylko on odgrażał się, że będzie pilnować tej dziewczyny.
Wiem że to naciągana, ale może myśleli że nikt nie posłucha Sherlocka i będą mieli okazje żeby pozbyć się tej dziewczyny.
Ale nawet jeśli nikt by nie pilnowała tej dziewczyny, w efekcie czego by zginęła, morderczyni potwierdziłby tym jedynie wersję Sherlocka i tak czy inaczej poszłaby do więzienia.